Rok: 2009

  • Gorące wargi

    \”Na taki gorąc chce Ci się iść na rower?!\” – Krzyczała na Rocha mama.
    \”Dużo picia mam, nic mi nie będzie\” – Odpowiedział Roch i zamknął za sobą drzwi.

    Tak zaczął się kolejny wypad rowerowy, który miał być inny niż wczorajszy, ale jakoś Rochowi nie chciało się dumać nad drogą więc pojechał do Świerklańca, ale przez Piekary Śląskie, czyli dookoła. Nic nie zanosiło się na to, że w połowie drogi Rocha spotka niespodziewajka.

    Nagle, ni z gruszki ni z pietruszki Rocha zaatakował jakiś przelatujący owad, którego Roch nie spodziewał się. Nie spodziewał się też tego, że ten owad ugryzie Rocha w wargę, co spowodowało, że Roch zawył z bólu, ale to nie było najgorsze. Gdy ból ustał zaczęło puchnąć, a żeby było śmieszniej nie było niczego zimnego do czego można byłoby się przyssać.

    Jak już warga Rocha nabrała kształtu niczym warga murzyńskiego dziecka można było jechać dalej, ale dyskomfort niedomkniętych ust bardzo Rochowi przeszkadzał. W końcu jadąc 40km/h robi się przeciąg. Po jakimś czasie warga zaczęła wracać do normalności, aż w końcu Roch zaczął przypominać Rocha.

    Jedno, co Rocha cieszy to to, że nie połknął owada.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • W przeciwnym kierunku

    Roch postanowił uatrakcyjnić swoje rowerowe przygody i wybrał jako cel Miedary, które leżą po drugiej stronie TG, czyli Roch nie musiał oglądać tych samych domów i lasów, nie musiał uważać żeby nie zasnąć, bo w drodze na Świerklaniec znał każdą dziurę, każdy zakręt i każde skrzyżowanie.

    Z Miedar Roch wybrał się do Wilkowic, które leżą tuż za Miedarami. I na końcu Roch wjechał w Repty i wrócił do domu już tradycyjnie, czyli przez Dolomity. Taka odmiana dobrze Rochowi zrobiła, co widać po liczniku, który wskazuje okolice 30km, a więc już całkiem przyzwoity dystans.

    Na jutro Roch musi wymyślić coś innego, żeby znowu uskutecznić co najmniej 30km, a może więcej. Czasami zmiany są dobre.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Powrót do normalności

    Tak się złożyło, że zaraz po swoich urodzinach Roch znikł był i nikt o nim nie słyszał. Bynajmniej nie był to syndrom dnia następnego, nie odbywały się żadne dwudniowe dzikie orgie. Zwyczajnie w świecie Roch migrował ze starego dysku na nowy, pojemniejszy. Niestety skutkiem posiadania laptopa jest brak drugiego kontrolera, czyli wtyczki do której można podpiąć stary dysk i przegrać dane. Trzeba było kombinować.

    Początkowo w ruch poszły płyty DVD, ale po nagraniu pięciu płyt Roch stwierdził, że nie ma sensu nagrywać płyt, bo danych jest za dużo, a płyt i pieniędzy za mało. Zapasowy komputer byłby w sam raz, ale Roch pożyczył kartę sieciową, a bez niej nie da się połączyć komputerów w sieć. W końcu postanowił, że zamieni dyski, a potem \”coś się wymyśli\”. I tak też zrobił. Wszystko zostało na starym dysku i czeka na kieszeń, którą Roch zakupił, a która umożliwi skopiowanie danych, o ile Roch czegoś nie uszkodził podczas zamiany dysków.

    To tyle jeśli chodzi o dwudniową nieobecność Rocha. W sprawach rowerowych również jest zastój, a to przez wymianę dysków, a to przez brak towarzysza do jazdy, a to przez inne okoliczności, które są mniej lub bardziej niezależne od Rocha. Dziś wyszedł na rower, pokręcił się po okolicy i wrócił do domu ze stanem licznika 15 kilometrów.

    Chyba trzeba będzie wziąć urlop i odpocząć od roweru. Nie dlatego, że Roch pogniewał się na swój jednoślad, ale dlatego, że on sam jakoś nie ma tej iskierki, która motywowała go do kręcenia kilometrów. Może jakaś tygodniowa przerwa spowoduje ponowną chęć do jazdy na rowerze.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Krótkie wytłumaczenie

    Nieobecność Rocha spowodowana jest zakupem nowego dysku i w związku z tym Roch nie wie w co ręce włożyć, ale obiecuje, że niedługo – czyli jutro – powórci.

    Tymczasem Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rower nie chciał sam pedałować

    Nawet dzisiaj rower nie chciał przejąć na siebie obowiązku, który musi być spełniony, aby móc jechać. Mowa, oczywiście, o pedałowaniu, które jest kluczowym elementem w procesie przemieszczania się z punktu A do punktu B. Skoro już jesteśmy przy przemieszczaniu się to Roch, w swoje święto, przemieścił się do Świerklańca, z którego pojechał do Piekar Śląskich i tam spotkał znajomego kolarza, z którym dokończył przemieszczanie się, bo w grupie raźniej.

    Problem z tym kolarzem był jeden. Miał on rowerek szosowy – i o ile Roch nie odstawał od niego kooltowością sprzętu – o tyle z prędkością było gorzej. U niego dwa obroty korbą to u Rocha co najmniej dwadzieścia, a pełni szczęścia dopełniły cienkie opony i mniejsza waga.

    Roch dotrzymywał tempa, ale czekał na moment, w którym płuca z niego wypadną, ale efektem tego \”pościgu\” jest średnia prędkość 24km/h na odcinku 40 kilometrów. Później lans w świerklanieckim parku i powrót do domu, trochę wolniejszy, ale i tak licznik nie pokazywał mniej niż 30km/h.

    Cóż, mając już 25 lat można powiedzieć, że Roch nie może przekraczać granic, które do tej pory nie stanowiły dla niego najmniejszego problemu.

    Tym wszystkim, którzy o Rochu pamiętali wielkie i serdeczne dzięki.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Blisko, coraz bliżej

    Po kilkunastu notkach utrzymanych w tonacji \”żeby się chciał tak, jak się nie chce\” w końcu można napisać, że Rochowi się zachciało jeździć na rowerze. Poszedł na rower i pojechał na Dolomity, gdzie nie unikał podjazdów. Z Dolomitów pojechał do Radzionkowa i – tradycyjnie już – do Świerklańca. Tam, z racji święta, ludzi było masa i trzeba było uważać, żeby jednego z drugim nie rozjechać.

    Później wrócił do domu i chciał jeszcze zrobić jakieś zdjęcia, ale już przestało mu się chcieć. W związku z tym jutro z pewnością Roch połączy rower i aparat, a może sam aparat będzie, a może spadnie deszcze i nie będzie niczego.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • E-migracja, czyli o tym jak zorganizować sobie czas

    Pomiędzy kolejnymi wyjściami na rower Roch zapragnął powrócić do przeszłości i to zamierzchłej przeszłości. Jako, że studia najprawdopodobniej już za Rochem więc nikt od niego nie będzie wymagał posiadania jedynie słusznego systemu operacyjnego.

    Roch postanowił powrócić do Linuksa, a nawet zaszaleć i wrócić do FreeBSD, czym skutecznie zajmuje sobie wolny czas. Na obrazku widać początki instalacji FreeBSD, a dokładnie podział na partycje, tfu. slice, bo trzeba operować fachowym słownikiem.

    Potem, oczywiście, poszedł na rower, bo pogoda zrobił się ładna i można było pojeździć bez obaw oto, że zaraz spadnie deszcz. Pojechał w kierunku Świerklańca, ale nie dojechał do celu. Skręcił w lewo i pojechał nad lokalne \”morze\”, z którego wrócił do domu.

    Od jutra weekend, więc Roch i pojeździ i porobi zdjęcia, oby tylko pogoda dopisała.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zadłużenie kontrolowane

    Deszczu ciąg dalszy, a miało być tak ładnie. Początkowo Roch nie chciał w ogóle wychodzić z domu, ale ostatecznie postanowił, że pójdzie na rower. Początkowo chciał jechać gdzieś dalej, ale skończył wycieczkę w zaprzyjaźnionym sklepie rowerowym, gdzie kupił kilka szpejów i chwilę pogadał.

    Po wyjściu ze sklepu, ze stanem konta -8 PLN, okazało się, że pogoda już nie jest taka fajna i trzeba wracać do domu. Deszcz Rocha złapał kawałek od domu, co wystarczyło, aby Roch przemókł. Jeszcze drzwi się zacięły i Roch czekał na deszczu, aż ktoś mu otworzy \”od środka\”.

    W dalsze prognozy Roch nie wierzy, bo one raz się sprawdzają, a raz nie, a w dodatku powodują zacinanie się drzwi i debet u Rocha.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Popadało i przestało

    Jak wczoraj Roch pisał prognozy pogody na dziś nie były zachwycające i o dziwo wszystko się sprawdziło. Od rana lał deszcz i nie było szans na rower. Więc Roch siedział w domu i nudził się niemożebnie. W końcu deszcz przestał padać i można było iść na rower, ale ulice były mokre, a w krzakach pewnie byłoby jeszcze gorzej.

    Kiedy już drogi były suche to Rochowi przestało się chcieć i zakończył dzień w domu. Na jutro prognozy też nie są obiecujące więc rower ma urlop bezpłatny.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wysłano, oby machina ruszyła

    Ile można pisać CV i list motywacyjny? Zdawałoby się, że to chwila, a Rochowi zeszło trzy dni, bo brak weny w opisywaniu siebie i swoich licznych zalet. W dodatku forma ściśle określona i nie ma mowy o błyskotliwych żartach, z których Roch słynie, ale już wszystko zostało wysłane i teraz czekać na sukces, jednak nie o tym Roch chciał pisać.

    Pogoda jakby się pogorszyła i trudno było (czyt. nie chciało się) jechać gdzieś dalej więc Roch, po załatwieniu sprawy w Radzionkowie wrócił do domu przez Dolomity i Repty. Trochę nadłożył drogi, ale przynajmniej pojeździł, bo od jutra znowu zapowiadają deszcze i burze.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejny „dzień zdjęciowy”

    Początkowo Roch chciał wziąć z sobą aparat, ale w końcu postanowił iść sam, bo chciał trochę pojeździć, a z plecakiem to i niewygodnie i mokro na plecach. Roch pojechał do Świerklańca i stamtąd przez las do Radzionkowa, zahaczając o Dobieszowice.

    Później jeszcze podskoczył na Dolomity i trochę pokręcił się po krzakach i skierował się ku domowi. Jednak chcąc \”dokręcić\” kilka kilometrów jechał okrężną drogą.

    I trafił na takie cacko, która stało sobie zaparkowane na chodniku. Fajne autko, ale nie na polskie drogi. Roch oblizał się, pomarzył, że \”..może kiedyś..\” i pojechał do domu.

    Kilometrów udało się zrobić 40, co jest dobrym znakiem, bo na koniec miesiąca może uda się zrobić jakąś okrągłą liczbę.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Bociek, ten co dzieci przynosi

    Roch pojechał do Świerklańca. Wziął z sobą aparat, bo trzeba pielęgnować nową pasję. Poza pielęgnacją nowej pasji Roch liczył na jakieś ładne zdjęcia, niekoniecznie przyrody, drzew i krzaków. Początkowo chciał pojechać między ludzi i tam – mając nadzieje, że nikt nie wepcha się w kadr – zrobić kilka zdjęć jakichś budynków.

    Jednak wybrał się na tamę, bo może tam jakieś łabędzia \”złapie\”, albo innego ptaka. Okazało się, że na tamie dumnie epatował swym jestestwem bocian, nasz polski bocian, który od lat przynosi dzieci, a przynajmniej zwiastuje ich nadejście. Fakt, że objawił się Rochowi nie zwiastuje nadejścia małego Rocha, bo i z kim? Z bocianem? Niestety uciekł.

    Roch wyjął aparat, a bociek ewidentnie zrozumiał, że ma ładnie ustawić się do zdjęcia. Nie dość, że ładnie się ustawił to i ładnie poleciał, co można zobaczyć na zdjęciach. Ze Świerklańca Roch udał się do domu, ciekawość jak wyglądają zdjęcia była silniejsza niż chęć jeżdżenia.

    Zresztą sami oceńcie, Czcigodni:

    Oczywiście, gdyby pokaz nie działał to można kliknąć w link: Bociek.

    Roch pozdrawia Czytelników.