Rok: 2009

  • Wygrać z deszczem

    Dzień zaczął się pechowo. Roch wyszedł na rower i po chwili czuł na plecach oddech chmury deszczowej, a po kolejnej chwili oddech przerodził się w zimny deszcz. Roch, nie mając ochoty na deszczową kąpiel, schował się pod drzewem licząc na to, że szybko przejdzie. Po jakimś czasie pod drzewem zrobiło się tłoczno, a deszcz nie chciał przestać.

    W końcu, korzystając z chwili przerwy, Roch wskoczył na rower i pognał do domu. Z góry nie padało, ale z dołu pryskało i to solidnie. Pod domem Roch był mokry i czekanie, aż przestanie padać straciło jakikolwiek sens. W domu szybkie suszenie i można było ponownie iść na rower.

    Drugie starcie z deszczem Roch toczył z Koyocikiem i jego szanowną Małżonką. Spotkanie nastąpiło na Chechle, a z Rochem przyjechały czarne chmury, które nie chciały dać za wygraną. Z Chechła pojechali do Świerklańca, a chmury za nimi. Ze Świerklańca na Orzech, a chmury za nimi. Roch czekał kiedy spadnie deszcz, ale o dziwo pogoda wytrzymała, a nawet poprawiła się.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Coraz więcej ruchu

    Roch, po tym jak rano zesztywniało mu kolano, postanowił, że będzie się ruszał. Niby jeździ na rowerze, ale ten sezon jest wyjątkowo ubogi, niczym portfel Rocha przez ostatnie miesiące. Jakby tego było mało, to pogoda wcale nie zachęca do uprawiania kolarstwa, a jak już słońce wyjdzie to Roch traci ochotę na jeżdżenie.

    Ogólnie potrzebna jest Rochowi mobilizacja, najlepiej jakby to była jakaś rowerzystka, ale jakoś żadna nie chce się ujawnić. Inne formy mobilizacji też skutecznie zawodzą i koniec końców Roch dłużej się ubiera niż jeździ. Dziś też wyszedł na rower i nawet chciał jechać gdzieś dalej, ale pogoda znowu odstraszyła Rocha.

    Później okazało się, że Roch mógł jechać gdzieś dalej bo pogoda, z godziny na godzinę, się poprawiała. Jednak przed Rochem dłuuuugi weekend i trzeba go jakoś zagospodarować. O ile na jutro są jakieś interesujące plany, o tyle na pozostałe dni Rocha kalendarz jest pusty.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Emocje opadły, powrót do normalności

    Wczorajszy wieczór i noc zapadną na długo w pamięci Rocha; jednak nie ma co oglądać się za siebie, trzeba iść za ciosem. Od października, na 99,9%, Roch stanie się dumnym studentem Politechniki Śląskiej na wydziale Automatyki, Elektroniki i Informatyki, kierunek Automatyka i Robotyka, ale na to jest jeszcze czas. Póki co Roch odpoczywa, relaksuje się i w końcu czuje, że ma wakacje.

    Korzystając z wolnego czasu postanowił, że nadrobi zaległości rowerowe, ale pogoda temu postanowieniu nie sprzyja. Początkowo spadł deszcz, potem znowu spadł deszcz, aż w końcu wyszło słońce. Korzystając z tego Roch wyszedł na rower i trochę pojeździł. Co prawda tylko Repty i Dolomity, ale biorąc pod uwagę kondycję Rocha to i tak dobrze.

    Kończąc rowerową przygodę Roch wstąpił do zaprzyjaźnionego Adventure, żeby kupić jakieś rękawiczki, bo obecne, mające w nazwie Lite nie wytrzymały roku. Widać wersje Lite, choć bajerancko wyglądają, to nie wytrzymują zbyt długo. Ty razem Roch kupił rękawiczki mniej Lite, a bardziej wytrzymałe, a jeszcze znalazł swój ulubiony kolor, czyli niebieski.

    Jakie to miłe uczucie, kiedy nad głową nic nie wisi.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wyróżniony i przeszczęśliwy

    Nadszedł ten dzień, w którym Roch przyodział garnitur, lakierki, szczęśliwy krawat i do kieszeni włożył guzik. Nadszedł czas obrony dyplomu, który w pocie czoła Roch tworzył, a dzięki któremu zaraził się elektroniką. Na miejscu Roch spojrzał na “wokandę”, aby sprawdzić który jest do stracenia.

    Ku*a mać, pierwszy jestem – syknął Roch przez zęby i oparł się o ścianę.

    Jednak rozpoczęcie przeciągnęło się i Roch dostał gratis godzinę stresu ekstra, a dodatkowo nie mógł się ruszyć z miejsca, bo nie wiadomo kiedy komisja się zbierze, a pęcherz rósł. W końcu wszystko było gotowe i Roch wkroczył do sali, gdzie czekało dwóch gniewnych i Promotor.

    Prezentacja, przemowa i w końcu trzy pytania, ale bez kół ratunkowych. Roch był wolny, stres odszedł, pęcherz zmalał, dłonie zrobiły się suche, Rochowi zrobiło się wszystko jedno. Po nim jeszcze dwie osoby i można było przyjąć z godnością decyzję dwóch gniewnych i Promotora.

    Mam zaszczyt ogłosić, że wszyscy Panowie zdali – Powiedział pierwszy gniewny.

    Przyszła pora na ogłoszenie ocen. Pan gniewny czyta:

    Pan X otrzymał ocenę dobry – Pierwszy uśmiech.
    Pan Y otrzymał ocenę dostateczny – Drugi uśmiech.
    Kurna, idzie w dół. To nie wróży dobrze – Pomyślał Roch.
    Przy panu Bradzie zatrzymamy się chwilę – Powiedział Pan Gniewny.
    No tak, kopcie leżącego – Myślał Roch.
    Pan Brada ocena bardzo dobry – Powiedział Pan Gniewny – zgodnie z regulaminem komisja postanowiła wyróżnić Pana Bradę za pracę i za średnią ocen ze studiów. Gratulujemy Panu – Roch stanął jak wryty, nie chcąc uwierzyć w to co usłyszał.

    Później standardowe gratulacje uściski i wymiana zdań z Promotorem, a także – co Rocha zdziwiło – z profesorem, który zapamiętał Rocha z zajęć elektroniki.

    Cóż tu dużo pisać – Roch jest inżynierem, w dodatku wyróżnionym i przeszczęśliwym.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Całkiem spontaniczny rower

    Stało się, to na co Roch od dawna miał ochotę. Wyszedł na rower i to nie sam, a z Koyocikiem. Plano wypadu powstał całkiem spontanicznie, w ciągu kilku linijek rozmowy na najpopularniejszym komunikatorze internetowym.

    Spotkanie nastąpiło w samo południe na Świerklańcu na ławeczce, na której takie spotkania się odbywają. Pogoda pod psem, niebo zachmurzone, szare, wiatr wiał i było zimno. Chciałoby się powiedzieć, że mamy piękną jesień tego lata, gdyby nie to, że kalendarz wskazuje na czerwiec, czy na “prawie lato”.

    Robiło się zimno, więc trzeba było się poruszać. Koyocik z Rochem pojechali do Tarnowskich Gór, skąd rozjechali się, a właściwie to Koyocik rozjechał się do domu. Roch wjechał do klatki i w tym momencie szyby zaczynały być mokre, co oznaczało, że Roch i Koyocik maksymalnie wykorzystali czas dany im na spotkanie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • W wolnej chwili Roch trochę popracował

    Mając znowu nadmiar wolnego czasu – cóż to za wspaniałe uczucie – Roch postanowił, że skończy programator, a o którym trochę na blogu pisał. Leżał na biurku, w jakimś woreczku, zbierając kurz, a wystarczyło tylko włożyć go do obudowy i mieć całkiem ładny programator do procesorów AVR. Początkowo Roch chciał wiercić otwory, ale ostatecznie zdecydował się na przyklejenie słupków.

    Po wklejeniu słupków do obudowy Roch odstawił na bok obudowę, żeby klej dobrze złapał. Zabrał się za drugą połowę obudowy, z której musiał wyciąć przeszkadzający słupek. I na tym zakończył zabawę z obudową bo klej ma schnąć 24H więc jeszcze trochę zostało.

    Pogoda, chciałoby się napisać, bardzo jesienna, temperatura spadła do 10°C i jakoś Rochowi odechciało się wychodzić na rower. Być może popełnił błąd logiczny ponieważ na jutro zapowiedziano deszcz i burzę więc może się okazać, że jedyna szansa na jakąś przejażdżkę została bezpowrotnie zaprzepaszczona.

    Jeśli jutro pogoda dopisze Roch zobowiązuje się, że wybierze się na jakąś dłuższą przejażdżkę, być może nie sam, ale to wszystko zależy od pogody.

    Roch wraca do żywych i pozdrawia Czytelników.

  • Trochę wyjaśnień Wam się należy

    Roch, kilka dni temu, powziął odważną decyzję o wzięciu blogowego urlopu i zniknął bez słowa wyjaśnień. Sumienie, które zazwyczaj nie jest używane, zaczęło męczyć Rocha, bo postąpił trochę nie fair ze swoimi wiernymi czytelnikami. Więc trochę wyjaśnień się należy.

    Otóż Roch potrzebował chwilę czasu na uporządkowanie swojego życia, a przede wszystkim na skończenie swojej pracy dyplomowej, która w ostatnim czasie znacząco się rozrosła, w czym ogromną zasługę miał promotor co rusz podrzucający nowe książki, tematy, rozdziały i pomysły. Potem trzeba było poszukać introligatora, zawieźć pracę.

    Wczoraj Roch spędził cały dzień w samochodzie, Chorzów odwiedził dwa razy i raz Katowice. Urwanie głowy to mało powiedziane, ale już jest z głowy. Praca definitywnie oddana, na co są stosowne dokumenty; Roch ma trochę wolnego.

    Przez to wszystko Roch zaniedbał rower i swoich Przyjaciół, a szczególnie jednego, któremu obiecał zrobić schemat i płytkę i słowa, póki co, nie dotrzymał, ale u Rocha słowo droższe pieniędzy i jak powiedział, że będzie to będzie.

    Roch pozdrawia Czytelników i wraca do blogowania.

  • Roch ogłasza urlop

    Nawał zajęć, a także okoliczności, które sprzysięgły się przeciwko Rochowi, zmusiły Rocha do poproszenia o tygodniowy urlop. Roch nie wie w co włożyć ręce, a będzie jeszcze gorzej. Ostatnio Roch zapomina nawet o blogu, a to już źle o nim świadczy.

    Roch ogłasza urlop do 8 czerwca 2008, czyli tydzień. Szybko zleci.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Przerwa w opadach

    Udało się pojeździć; początkowo pogoda nie zachęcała do wyjścia na rower, ale im później tym lepiej. Już o 1600 można było wyjść na rower, co też Roch uczynił. Nie planował jechać nigdzie daleko bo nie wiedział kiedy spadnie deszcz. Przewiózł się po mieście, zahaczył o Pniowiec i wrócił do domu.

    Oczywiście nikt nie jeździł z Rochem, ale do tego już zdążył się przyzwyczaić i nie było to dziwne. Po powrocie do domu posiedział trochę na programem, a później już tylko przeglądał Internet, bo jakoś dopadł go leniwiec.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Stopniowe wygaszanie i inne zajęcia

    Jakoś tak się złożyło, że Roch znowu zapomniał o wczorajszej notce, a dziś też nie było lekko z przypomnieniem sobie o tym, że Roch należy do bloggerów (bo chyba może tak napisać?) i trzeba dbać o swój kawałek w Internecie. W ostatnim czasie sporo się dzieje u Rocha i na rower nie ma zbytnio czasu, ale pogoda doskonale go rozumie i sprezentowała mu deszcz, żeby pragnienie pedałowania było mniejsze.

    Poza tym, że Roch nie wie w co ręce włożyć to jeszcze dostał propozycję zrobienia strony internetowej dla “znajomej znajomego” ale – z racji swojej awersji do tworzenia stron i barku czasu – musiał odmówić, ale nie żałuje. Roch wyznaje zasadę, że trzeba mieć przyjemność z tego co się robi, a robienie stron Rochowi nie sprawia przyjemności.

    W międzyczasie, często zwanym odpoczynkiem, Roch wyłączył swój stary blog, bo po co Google ma go indeksować jak tam nic się już nie dzieje. Jednak nie został on skasowany, bo dowód dla małych Rochów musi zostać, poza tym sentyment nie pozwala Rochowi wcisnąć “Delete” i wygasić go całkowicie i permanentnie.

    Roch pozdrawiam Czytelników.

  • Pogorszenie pogody

    Od rana chmurzyło się, wiało i dmuchało. Pogoda zapowiedziała Rochowi, że dzisiaj rower odpoczywa, a Roch razem z nim. W związku z tym Roch próbował zagospodarować nadmiar swojego wolnego czasu. Jednak dopadła go niemoc twórcza i postanowił, że poza minimalnymi czynnościami na forum Elektrody, nie będzie robił nic co wymaga jakiegoś wysiłku.

    W międzyczasie rozglądał się za jakimś nowym projektem, bo jak już robić to robić na całego. Jutro Roch wydrukuje schemat programatora i – o ile dławik dojedzie – zacznie go składać. Do tego czasu Roch powstrzymuje się od jakiejkolwiek aktywności, nie licząc wypadów z Aliną, ale to oczywista oczywistość.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dajcie Rochowi schemat, a wszystko podłączy

    Od rana Roch miał urwanie głowy. Jeśli była jakaś osoba, która mogła coś chcieć od Rocha to musiała sobie o tym przypomnieć właśnie dziś. Od rana Roch musiał świadczyć pomoc techniczną, bo to nie działa, a to działa, a działać nie powinno. Na dokładkę wysiadł domofon, a właściwie ktoś mu w tym “wysiadnięciu” pomógł.

    Początkowo założenie nowego maiło zostać zlecone “fachowcowi”, ale ów fachowiec zażądał astronomicznej kwoty za podłączenie sześciu drucików. Roch postanowił, że sam podłączy i sam sobie zapłaci. Po chwili zabawy z miernikiem Roch znalazł masę, czy kluczowy element, od którego zależy najwięcej. Później z górki, czerwony to dzwonek, żółty głośnik, pomarańczowy mikrofon, brązowy otwieranie i gotowe. Panu “fachowcowi” dziękujemy.

    Po podłączeniu Roch doszedł do wniosku, że choroba zwana elektroniką na coś się przydała. Poza tym, że Roch składa robota to jeszcze potrafi przeczytać schemat elektryczny, że o posługiwaniu się miernikiem nie wspomni.

    ****

    Przyszła pora na rower, z Aliną oczywiście, jednak Roch nie miał ochoty wbijać się kask, koszulki i całą otoczkę rowerową. Dlatego kask został w domu, koszulka “cywilna” i już można zauważyć pierwsze ślady opalenizny na Rochu.

    Z Aliną Roch pojechał na Dolomity i Repty. Na Reptach zaliczyli trasę zeszłorocznych zawodów i wrócili na Dolomity. Jednak Rochowi skończyło się picie i powoli usychał. Z pomocą przyszła Alina, która pokazała Rochowi wododajny hydrant, który zlokalizowany był przy straży pożarnej. Roch odżył, a i wziął zapas wody na powrót do domu.

    Fajnie jeździ się z kimś żywym, a jeszcze fajniej z Aliną.

    Roch pozdrawia Czytelników.