Rok: 2009

  • Żyje, to żyje!

    Ostatni dzień walki ze sterownikiem robota, który w założeniach będzie grał, śpiewał, świecił, a może nawet uda się go złożyć do końca. Roch zalutował ostatnie części, w tym zakupiony stabilizator, używany opornik i złącze z odzysku. Po zakończonej pracy Roch zrobił sobie kawę i rozpoczął próbę uruchomienia lub, co bardziej prawdopodobne, zepsucia tego co przed chwilą zostało skończone.

    Pierwszym poważnym problemem okazało się zrobienie zasilania, bo resztka przewodu gdzieś się zagubiła, ale Roch sięgnął do szuflady znalazł starą myszkę i obciął jej ogonek. Wszystko było przygotowane do hucznego uruchomienia urządzenia. Roch włożył wtyczkę do dziurki, a drugi koniec zamocował w zasilaczu. Pstryknął włącznik i urządzenie ożyło. Roch poczuł się jak Frankenstein i krzyczał It\’s alive. It\’s alive.

    Wszystko to z powodu świecącej się diody power, która sygnalizowała, że prąd jest. Pozostałe trzy wymownie milczały, ale to normalne bo procesor nie był jeszcze zaprogramowany więc same 0xFFF (jedynki) nie wiele mogą zrobić.

    Z uruchomienia powstał film, ale jak na złość Movie Maker odmówił współpracy i nie można było wstawić ładnych napisów i dlatego, przynajmniej na razie, film nie trafi na Tubę bo wersja reżyserska nie jest porywająca.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • A i tak najlepsze były żabki

    Nadszedł ten dzień i Roch zabrał graty elektroniczne, zapomniał miernika i schematu, ale twardziele lutują bez miernika, a schematy to dobre dla mięczaków są. Roch udał się do Koyota celem udzielenia kilku rad jak przylutować coś do czegoś.

    Uczeń bardzo pojętny to i wystarczyło raz pokazać, a potem już było z górki, Roch zaginał druciki, a Koyot lutował, przy końcu Roch już tylko zaginał druciki, a Koyot wkładał i lutował. Jednak dziurki szybko się skończyły, a ochota na lutowanie została.

    Efekt końcowy zaskoczył nawet Rocha ponieważ wszystkie elementy siedziały równo i pewnie. Nic tylko narobić płytek i zawieźć to do Koyota żeby polutował bo idzie mu to doskonale, a Roch jakoś leniwy jest i czasem jedną płytkę robi kilka dni.

    Zawsze jakaś wymówka się znajdzie, a to części nie ma, a to pogoda jest ładna i na rower można iść, a to jeszcze coś innego. Leń jakiś w Rocha wstępuje, ale powstał nowy, wspólny projekt to Roch będzie się musiał zmobilizować, ale szczegóły póki co pozostają utajnione.

    Czas miło spędzony, a i pożytecznie bo coś zostało stworzone.

    A i tak najlepsze były żabki.

    Roch pozdrawia Koyota i pozostałych Czetelników.

    PS.

    Efekt (prawie) końcowy:

  • Lakiernik

    Roch otworzył produkcję obwodów PCB na całego. Nie dość, że ścieżki wychodzą już równe, nie przerwane i co najważniejsze za pierwszym razem to jeszcze Roch odkrył sposób na zrobienie opisów na płytce i zabezpieczenie tego wszystkiego przez zmyciem, wyparowaniem i utlenieniem.

    Z tym zabezpieczaniem to jednak drobny problem jest ponieważ Roch używa lakieru, który rozpylony w domu powoduje uaktywnienie agresora wśród domowników. Dlatego Roch i puszka lakieru dostali wybór: albo piwnica, a balkon. Roch wybrał balkon bo było bliżej, a temperatury są raczej zbliżone.

    Roch położył płytkę na parapecie, psiknął na nią lakierem i patrzył jak tworzy się warstwa ochronna, a płytka nabiera profesjonalnego wyglądu. Jednak Roch nie zamieści zdjęcia bo to ma być niespodzianka i do środy płytka leży w Rochowym sejfie.

    Miało być o rowerze, a wyszło o elektronice.

    Roch pozdrawia i przeprasza Czytelników.

  • Trochę wiosny, trochę zimy

    Niby to w marcu jak w garncu, a w kwietniu trochę zimy, trochę lata więc kto by się spodziewał, że już w lutym pogoda zacznie tak grymasić. Wczoraj słupek wskazał dziesięć stopni powyżej zera i Roch myślał, że weekend spędzi na rowerze, ale nie było mu to dane.

    Po pogodnej sobocie przyszła śnieżna niedziela i z roweru wyszło zero, null, nic. Do pełni szczęścia brakowało tylko deszczu, który zaczął padać popołudniu i był komplet. Roch zmuszony był siedzieć w domu i nudzić się bo wczoraj skończył robić edukacyjną płytkę i nic więcej do roboty nie było.

    W związku z tym Roch ogłasza protest, stanowczy i zdecydowany, przeciwko kaprysom lutego bo co najwyżej Roch może podkuć sobie buty, a nie patrzeć w niebo i zgadywać, czy spadnie śnieg, czy deszcz, czy wszystko razem.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Chrzest bojowy

    Pogoda dopisała, słupek rtęci wskazał 10°C więc nie można było nie iść na rower. Roch, wraz z Michałem, pojechali na Świerklaniec gdzie planowali polansować się, może nawet jakieś zdjęcie zrobić. Roch czuł, że stanie się coś wyjątkowego, ale w najgorszych snach nie przypuszczał, że stanie się najgorsze.

    Początkowo Roch pozował do zdjęć, ale coś go niepokoiło. Zaczęło się od problemów z oderwaniem stopy od pedała, ale Roch tłumaczył to sobie tym, że dawno nie jeździł i zapomniało mu się. W końcu pojechali do centralnej części parku i wjechali pod schody tak żeby ludzie widzieli jak się jeździ. No i Roch pokazał jak się jeździ, a właściwie jak się upada bo nie zdążył wypiąć się z pedałów i koncertowo przydzwonił o podłoże.

    Niestety nie zostało to uwiecznione bo Roch jak szybko upadł tak szybko powstał bo głupio tak leżeć i narzekać że boli prawa noga i prawa ręka. Ze Świerklańca wrócili do domu, a Roch na pocieszenie dostał piwko do wypicia bo trzeba było oblać pierwsze nie wypięcie się z pedałów.

    Licznik wskazał 25 kilometrów co jest niezłym wynikiem.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rower zaliczony

    Zgodnie z wczorajszymi zapowiedziami udało się wyjść na rower i trochę pojeździć. Jednak nim Roch mógł wyjść na rower musiał go odkurzyć. Jednak takie przestoje nie służą sprzętowi, ale co poradzić jak zima co rusz wraca. Po czynnościach przygotowawczych Roch wskoczył w buciki i pojechał do.. sklepu elektronicznego. Postanowił, że przy okazji kupi części potrzebne do wykonania robota, grającego, śpiewającego, a może nawet jeżdżącego.

    Po zakupach Roch mógł delektować się jazdą bez kominiarki, bez grubych rękawic, czyli pełen luz. Roch wybrał się Świerklaniec, ale tam nie dojechał bo im dalej tym asfalt był bardziej mokry, a jazda po kałużach Rocha nie cieszy.

    Zawrócił więc i pojechał w kierunku Pniowca, ale tam też nie dojechał bo mu się zwyczajnie nie chciało. Pokręcił się trochę po mieście i wrócił do domu. Kilometrów wyszło 15, co jest niezłym wynikiem. Jutro prawdopodobnie też Roch pójdzie na rower bo pogoda ma się utrzymać, a temperatura ma wzrosnąć.

    I będzie okazja zrobić jakieś fajne zdjęcia.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Jutro rower. Obowiązkowo!

    Tak właśnie sobie powtarza Roch chodząc od ściany do ściany. Przez to chodzenie Roch wytarł podłogę, ale co tu robić, gdy śniegu już nie ma, a woda jeszcze płynie. Dziś już mniej, ale jeszcze można trafić na jakąś samotną kałużę.

    Tytuł notki wcale nie przypadkowy i wcale nie jest to kolejna pusta zapowiedź bo Roch jest zdeterminowany do jakiegoś krótkiego wypadu. W domu nie ma co robić i, gdyby dysponował zasilaczem awaryjnym, zapewne podłączył by go do czajnika elektrycznego jak miał to w zwyczaju robić w czasie urzędowania w zaprzyjaźnionym PWiK.

    Wszelkie prognozy zapowiadają na jutro sześć stopni powyżej zera, a więc rower będzie obowiązkowym punktem dnia, pomiędzy wizytą w zaprzyjaźnionym PWiK, a wizytą w punkcie ksero bo trzeba przygotować rysunek płytki, powiercić dziurki i takie tam.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Blisko, coraz bliżej

    Nieuchronnie zbliża się koniec śniegu i zimy jako takiej. Śnieg stopniał, ale jeszcze ulice są mokre, a więc Roch siedział w domu. Niektórzy powiedzieliby, że Rochowi \”szkoda butów\” i pewnie mieliby sporo racji, ale głównym powodem nie iścia na rower jest obawa, że resztki soli zeżrą Rochowi łańcuch i trzeba będzie kombinować nowy napęd.

    W najbliższych planach jest także umycie roweru, nasmarowanie tego co powinno być nasmarowane i osuszenie tego co powinno być suche i w końcu oddanie Bomberka do serwisu. Jednak to tylko plany i, z różnych przyczyn, mogą nie dojść do skutku.

    ****

    A teraz przyjemniejsza część notki. Otóż powstała inicjatywa obywatelska mająca na celu podzielenie się z innymi bloggerkami i bloggerami swoimi ulubionymi piosenkami wraz z opisem swoich skojarzeń lub odczuć jakie wywołuje w nas owa piosenka.

    W związku z tym Roch zamieszcza swój ulubiony kawałek:

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=s4W19YIua0c&hl=pl&fs=1&w=425&h=344]

    Jakie wspomnienia ona wywołuje w Rochu? Roch przemierza słoneczną dolinę na swoim rowerze, kręci do przodu, wiatr rozwiewa jego włosy na umięśnionych łydkach, obok pedałuje dwójka Przyjaciół Rocha. Słoneczna dolina nigdy się nie skończy, zawsze jest dzień i zawsze jest ciepło, ludzie są przyjaźni dla rowerzystów, nie ma samochodów, powietrze jest czyste.

    A teraz blogi:
    Salve!
    Folleherbe
    Zephirine
    José

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Widać światełko w tunelu

    Chyba, póki co to tylko Rocha spostrzeżenia, nadchodzi wiosna. Swoje spostrzeżenia opiera na obserwacjach słońca i termometru. To pierwsze dziś grzało tak, że to drugie urosło to pięciu stopni powyżej zera. Cudowny widok płynącego śniegu zagościł przed Rocha oknem. Wyobraźnia zaczęła działać i Roch zaczął planować pierwszy wypad w lutym. Na planach się skończyło bo topniejący śnieg nie zachęcał do jeżdżenia, ale jeszcze dwa, góra trzy, dni takiej pogody i Roch wyruszy na rower.

    Szczególnie, że dzień coraz dłuższy i można jeździć coraz dłużej i, co najważniejsze, coraz dalej. Jednak póki co Roch zalega w domu i umiera z nudów, a w przerwach śpi lub je co nie jest najlepszym rozwiązaniem. Może się okazać, że kondycja Rocha zostanie tylko na blogu (blogach) jako opis tego co było kiedyś.

    Tak, czy inaczej Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ogólna poprawa

    Pierwsza notka na nowych śmieciach, a więc wypadałoby napisać coś o rowerze lub przynajmniej otrzeć się o temat roweru, ale aura nie sprzyja ocieraniu się o cokolwiek. W związku z tym Roch ogłosi, że jego stan zdrowia uległ znacznej poprawie, a nawet można zaryzykować stwierdzenie, że jest zdrowy. Na nogi postawiły go domowe mikstury, które smakowały jak zużyty olej w amortyzatorze.

    Jako, że pierwszy poniedziałek miesiąca nastał Roch wybrał się zapłacić z Internet bo nie można doprowadzić do tego, żeby bajty wysyłane przez Rocha ginęły gdzieś w piekielnych czeluściach routera. Po opłaceniu rachunku Roch wrócił do domu i zaległ w łóżku bo chorobę trzeba wypocić, a że śnieg nieoczekiwanie spadł to rower nie wchodził w grę i Roch pocił się samotnie.

    Od południa do wieczora Roch nie robił nic co zasługiwałoby na bliższe opisanie na blogu bo siedzenie przed komputerem nie jest jakoś specjalnie emocjonujące.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Z ciężkim sercem

    Nadeszła ta wiekopomna chwila, która w końcu nadejść musiała bo jak Roch powiedział a to i wpadałoby powiedzieć b. Oczywiście chodzi o to, który blog stanie się oficjalnym, a który będzie cudownym wspomnieniem, miejscem w którym Roch zawarł cudowne, międzynarodowe znajomości ponieważ Internet nie zna pojęcia granic.

    Otóż od dziś notki będą się pojawiał tylko na tym blogu, a blog na Operze będzie traktowany jako wspomnienie, ale nie zostanie zapomniany, ani skasowany. Roch pożegna się z Operą, ale nie zapomni jej użytkowników, a szczególnie Folleherbe.

    Jednocześnie Roch ma nadzieję, że wierni Czytelnicy nie będą mieć za złe Rochowi tej zmiany i nie przestaną śledzić jego codziennych perypetii, nie tylko rowerowych.

    I to tyle spraw organizacyjnych, pora przejść do tego co Rochowi na sercu (lub wątrobie) leży.

    ****

    Z racji tego, że Roch wczoraj gorączkował jakoś rachuba miesiąca mu uciekła i myślał, że to dziś koniec miesiąca, a ten skończył się wczoraj. Roch śpieszy z pierwszymi w tym roku statystykami bo tak się złożyło, że Roch pojeździł kilka razy.

    W styczniu Roch zrobił całe 104 kilometry, a co ważniejsze jeździł zarówno 31 grudnia 2008 i 01 stycznia 2009, a więc rok zaczął się w siodle i oby tak zostało. Jak zawsze plik można sobie pobrać, pooglądać, wydrukować i powiesić na ścianie.

    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Przyszła kryska na Matyska

    Długo Roch się wzbraniał, a jeszcze dłużej hartował się, ale nic nie pomogło. Roch obudził się z gorączką i, bólem głowy, czyli choroba w Rochu kwitnęła. Jednak Roch nie poddawał się i walczył z okropnym choróbskiem domowymi sposobami.

    Herbatka z soczkiem malinowym pochodzącym z domowej apteczki, potem promieniowanie monitora, aż w końcu chwilka w łóżku. Wszystkie te zabiegi spowodowały, że gorączka opadła trochę, ale tak łatwo nie poddawała się.

    Wczoraj ponownie zapadała cisza, ale to cisza usprawiedliwiona bo Roch był na kawce u bliskiej Znajomej, u której zawsze spędza miło czas.

    I to na tyle bo Roch idzie walczyć z gorączką.

    Roch pozdrawia Czytelników.