Miesiąc: marzec 2010

  • Kolejny dzień na stacji

    Wczorajszy wieczór Roch spędził w piwnicy, asystując przy składaniu roweru, bo nic lepszego nie było do roboty, a tak przynajmniej Roch trochę się rozerwał. Tyle tłumaczenia dlaczego wczoraj panowała cisza. Za to dziś Roch urzędował na stacji polując na pociągi. Trochę się trafiło, ale raczej wszystko już Roch widział. Do pełni szczęścia brakuje Rochowi tylko jednej lokomotywy, ale i ją Roch upoluje.

    Wiosna jakby nie chciała przyjść, dziś śniegu nie było, ale za to temperatura trochę spadła i jazda na rowerze raczej nie należy do przyjemności. Poza tym Roch nadal czeka na gadżet, który ma pojawić się pod koniec tygodnia lub na początku przyszłego. Później wszystko będzie łatwe i przyjemne. Przynajmniej tak Rochowi się wydaje.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ból bólem zwyciężaj

    Nadarzyła, a właściwie Roch trochę pomógł temu nadarzeniu, się okazja do przejażdżki na rowerze. Roch musiał przejechać się do zaprzyjaźnionego Adventure aby zapytać się jak tam jego gadżet. Gadżet ów nadal “wisi” w zamówieniach, ale to dobrze się składa, bo Roch aktualnie nie dysponuje jakimkolwiek funduszem, który mógłby przeznaczyć na zrobienie sobie dobrze. Gadżet ma być pod koniec tygodnia, a wtedy Roch powinien już mieć trochę wolnych groszy.

    Tak jak spodziewał się Roch, drugi w tym roku wypad był podobny do pierwszego, czyli więcej stania na rowerze niż siedzenia na siodełku. Jednak nie ma innej metody na rozjeżdżenie się niż twarde przylgnięcie do siodełka i zaciśnięcie zębów, bo pierwsze kilometry przypominał zjeżdżanie po nieheblowanej desce. Później było już lepiej, co oznacza, że Roch przyzwyczaja się do deski zwanej umownie siodełkiem. Jeszcze ze dwa wypady i Roch będzie w pełni kompatybilny z siodełkiem.

    Pogoda też zapowiada się znośnie, nic nie wskazuje na to, że zima powróci, a jeśli nawet to na “chwilę”. Pozostaje zacząć odliczać dni do kalendarzowej wiosny i spalić Marzannę, bo zimy było już dość.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Krótkotrwała radość

    O tym, że Roch wczoraj jeździł na rowerze przypominają mu dwie rzeczy; buty, które znalazły się na honorowym miejscu i ból, który i dziś mu towarzyszył, a że Roch musiał siedzieć w wygodnym fotelu Megi to cały czas czuł się jakby szczotka do odśnieżania przebiła się przez fotel i.. zresztą wiadomo, co dalej. Roch zaplanował sobie, że i dziś pojeździ co by ból bólem zwyciężyć, ale pogoda zadecydowała inaczej.

    O ile lekkie zachmurzenie Roch był w stanie zaakceptować, o tyle porywistego wiatru nie mógł przełknąć i musiał się pogodzić z tym, że trzeba siedzieć w domu. Może gdyby Roch miał już w nogach parę tysięcy kilometrów to wiatr nie robiłby mu większej różnicy, ale na początku – mając przejechane 30 km – lepiej nie ryzykować jakiegoś większego zniechęcenia.

    Pozostaje wyczekiwać ustabilizowania się pogody, a do tego czasu Roch będzie starał się wyskoczyć od czasu do czasu na jakiś krótki wypad żeby w piecu całkiem nie zgasło.

    Roch pozdrawia Czytelników.