Miesiąc: wrzesień 2010

  • Dwudniowa przerwa

    Kolejny raz drogi prognoz pogody i pogody właściwej rozeszły się jak Polonez po trzech latach użytkowania. Według szamanów z telewizorni miało być słonecznie i nawet ciepło, a okazało się, że było pochmurno, wczoraj deszczowo, a dziś zimnawo. Pogoda zdecydowanie nie rowerowa, choć wczoraj Roch zdecydował się na wypad do Miasteczka Śląskiego, za co został ukarany powrotem w lekkiej mżawce.

    Dziś cały dzień Roch urzędował w domu, choć początkowo chciał chcieć iść na rower, ale ostatecznie został w domu. Pewnie i tak Roch wracałby w deszczu do domu więc nie chciał nadstawiać swojej Rochowości na pogodowego klapsa. Jutro startuje nowy tydzień, Rochowi mało już brakuje do wyrównania zeszłorocznego wyniku więc nie musi się, zbytnio, nadymać.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Szybka przejażdżka

    Tydzień się kończy, a Roch nie potrafi przypomnieć sobie ile raz, w tym tygodniu, był na rowerze, a jak nie pamięta to znaczy, że musiał mało jeździć, ale też pogody nie było takiej żeby wypady zapadły w pamięć. Dziś też był szybki wyjazd do Miasteczka Śląskiego i z powrotem. Początkowo Roch miał mieć towarzysza, ale okazał się, że szprychy nie wytrzymały momentu siły i solidarnie pękły. Wprawdzie tylko trzy, ale to wystarczyło żeby koło się \”zboczyło\”.

    Jeżdżenie bez towarzystwa Rochowi niezbyt się uśmiecha więc wypad był krótki, a w dodatku pogoda nie dopisała; chmurzyło się i było zimno, a Roch ma już swoje lata i może zacząć kaprysić. Po powrocie do domu Roch zrobił kawę, włączył komputer, a jak dobrze pójdzie to będzie futrował czekoladę.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Długi dzień na lotnisku

    W ostatniej notatce Roch pisał, że na lotnisku zrobił się spory ruch. W końcu nie mógł się powstrzymać i następnego dnia pojechał do Pyrzowic i liczył na to, że sytuacja się powtórzy. I powtórzyła się. Lądowały jeden za drugim i Roch nie mógł oderwać się od płotu, a dzięki temu siedział tam jakieś trzy albo i cztery godziny, sam już nie wie, bo w pewnym czasie stracił rachubę czasu. Najlepsze zdjęcia trafiły do kolejki na Airliners.net i za osiem dni Roch dowie się, czy zdjęcia przeszły przez sito screenerów-pedantów.

    Skoro już Roch poruszył temat Airliners.net to pora się pochwalić kolejnym zdjęciem, które dostało się do bazy danych: Photos: Boeing 737-8Q8 Aircraft Pictures | Airliners.net. Łącznie Roch ma już dwa zdjęcia w bazie, co jest sukcesem o tyle dużym, że pięć innych zdjęć zostało odrzuconych ponieważ \”nie spełniały wysokich standardów\”. Reszta zdjęć, też wcale nie gorszych, trafiła na Flickr, a tutaj trafia pokaz slajdów, ponieważ skromność może być grzechem (jak i przesadna pewność siebie):

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Lincoln Continental i spory ruch

    Ma Roch szczęście do amerykańskiej myśli motoryzacyjnej; wpierw trafił mu się rasowy Sheriff, a teraz ustrzelił Lincolna Continentala (1970 – 1979), klasycznego krążownika szos, który buja się na wszystkie strony. Cacko stało w Ożarowicach, a to już wskazuje kierunek, w którym Roch pedałował. A na lotnisku ruch jak w ulu; startowały 2x Ryanair, LOT Charters, Koral Blue i AN-26 Exin, lądowało zaś 2x WizzAir, Lufthansa i jakiś szkoleniowy samolocik. Roch musiał szybko wracać do domu, bo zaczynał żałować, że nie zabrał aparatu.

    Jednak nie ma nic straconego, jutro Roch planuje powtórzyć wypad, tym razem z aparatem na plecach i liczy, że ruch będzie zbliżony do dzisiejszego, a i wiatr powinien wiać z jedynie słusznego kierunku, co pozwoli na zdjęcia \”z profilu\”. Dziś był dzień motoryzacyjny, więc dla zachowania równowagi jutro będzie dzień lotniskowy, a później może będzie dzień kolejowy i tak w kółko.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Reanimacja trupa

    Czasem bywa tak, że wartość sentymentalna jest tak duża, że koszty nie grają większej roli. Jednak w przypadku komputerów wcale tak nie jest i czasem jest lepiej kupić płytę główną niż reanimować ją na siłę. Pal lich koszt kondensatorów, ale czas, nerwy i kolejny dzień bez roweru też ma swoją cenę. A dziś Roch siedział i wymieniał stare kondensatory na nowe. Zanim jednak to zrobił musiał wyjąć płytę główną, rozłączyć setki kabelków, przy okazji wyjąć zasilacz, bo oczywiście obudowa jest mikroskopijnych rozmiarów.

    Kiedy już płyta była na zewnątrz trzeba było wylutować kondensatory, wlutować nowe. Zabawa głupiego, w dodatku Roch ma tylko dwie ręce i nie mógł się ogarnąć, bo w jednej lutownica, w drugiej kondensator, a płyta latała na wszystkie strony. W końcu, po wlutowaniu ósmego kondensatora, Roch odetchnął z ulgą, bo to był ostatni. Teraz tylko włożyć płytę, dopasować ją do otworów w obudowie, połączyć setki kabelków, na koniec jeszcze Roch musiał sprawdzać w instrukcji obsługi rozkład pinów ponieważ mamy takich, a nie innych fachowców.

    W końcu Roch uporał się diabelską materią, ale stwierdził, że nigdy więcej, bo czas i nerwy są ważniejsze niż zapłata, która notabene nie wystarczy na Flickr PRO, ale to już ryzyko zawodowe. Rower też stał i wczoraj i dziś, ale jutro Roch nie robi nic, tylko jeździ i fotografuje, bo w planach jest kolejny wypad na jakąś stację. Może do Radzionkowa?

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Na stacji w Miasteczku Śląskim

    Zgodnie z tym, co wczoraj Roch pisał, dziś był dzień regeneracyjny, bo nogi bolały, mięśnie były twarde, a cały Roch jakiś taki sztywny był, ale nie chcąc siedzieć w domu i sztywnieć jeszcze bardziej wybrał się do Miasteczka Śląskiego i na ławeczce patrzył, co tam się po stacji kręci. Trochę ruchu było i Roch przywiózł jakieś zdjęcia, które potem ładnie \”wywołał\” i wrzucił na Flickr. Jedno ze zdjęć, według Rocha najlepsze, można zobaczyć po lewej stronie, a na nim tarcza karzełkowa Tm668: jazda manewrowa zabroniona (Sygnał M1), ale to taka ciekawostka.

    W drodze powrotnej Rocha złapał lekki deszcz, ale dało się jechać i w końcu przestało padać. Później jeszcze Rochowi trafił się zarobek ponieważ sąsiadom znowu padł komputer i trzeba go kolejny raz reanimować, ale tym razem nie będzie zmiłuj się, bo trzeba wymienić kondensatory, a to zajmie trochę czasu. O tym dopiero w poniedziałek, bo Roch nie ma \”na stanie\” żadnych kondensatorów.

    Wszystkie zdjęcia, które Roch przywiózł z Miasteczka Śląskiego można zobaczyć na Flickr (niedługo już PRO):

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Raz na lotnisku, raz na stacji

    EPKT. Podejście 27

    Powoli nadchodzi pora na ostatnie odwiedzenie ulubionych miejsc bowiem dzień robi się coraz krótszy, jest coraz zimniej i Rochowi przestaje się chcieć uskuteczniać długie przejażdżki. Na początek Roch pojechał dookoła lotniska, najprawdopodobniej ostatni raz w tym roku. Na drugiej stronie, czyli na podejściu 27, Roch pstryknął zdjęcie błyskających lamp, choć jakość pozostawia sporo do życzenia, ale mały aparacik to małe zdjęcie. Później podjechał jeszcze pod terminal, pojeździł po parkingu i skierował się ku domowi. Od Zadnia (Zadzienia?) Roch jechał pod wiatr, ale to przecież nic nowego.

    SM-42 w Miasteczku Śląskim.

    W drodze powrotnej Roch zahaczył o Miasteczko Śląskie i tam \”złapał\” stojącą na stacji lokomotywę SM42. I w tym momencie w Rochowej głowie zrodził się pomysł żeby jutro, w dniu regeneracji, podjechać tylko do Miasteczka Śląskiego, posiedzieć na ławeczce i poobserwować co tam jeździ. Co prawda jutro rozpoczyna się legendarna akcja przekierowań lotów z Warszawy do Katowic, ale Roch był dziś na lotnisku i jutro pewnie nie będzie mu się chciało jechać szczególnie, że przylot jest o godzinie 950, czyli dla Rocha jeszcze wcześnie rano.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ciut deszczowo, ale i rowerowo

    Niespodziewanie nadszedł wrzesień, czyli najbardziej znienawidzony — spośród całej dwunastki — miesiąc w kalendarzu. Nie lubi go jakieś pięćset tysięcy młodych ludzi, którym przyszło założyć tornistry i pomaszerować do szkoły. Jednak dla Rocha wrzesień wcale taki zły nie jest; normalne obowiązki, przyjemności i szara codzienność przed którą Roch broni się rękami i nogami.

    O ile wczoraj jeszcze padało, o tyle dziś już zrobiło się ładnie i Roch musiał iść na rower, bo tydzień w domu potrafi z największego mózgu zrobić papkę. Trzeba było przewietrzyć się, zrelaksować i odpocząć w miłym towarzystwie swojego rowerowego druha. Na początek Roch pojechał do Miasteczka Śląskiego, a stamtąd do Brynicy, ale na lotnisko już nie dojechał, bo zaczynał padać deszcz.

    Na szczęście jednak był on krótki, fachowcy nazwaliby go konwekcyjnym, ale Roch do nich się nie zalicza, więc deszcz był krótki i nawet przyjemny. Drugi opad, ciut większy, złapał go w Nowym Chechle lecz i tym razem Roch nie poddał się i dalej pedałował. W końcu to już wrzesień i trzeba się przyzwyczajać do niespodziewanych opadów. Drogowcy mogliby wziąć przykład z Rocha i przyzwyczajać się do tego, że grudniu zazwyczaj śnieg już leży.

    Roch pozdrawia Czytelników.