Rok: 2010

  • Chorzów Stary. Rowerem.

    Nastała sobota i Roch rozpoczął poszukiwania rowerowego towarzysza. Pierwsze kilka prób spełzło na niczym, ale na Koyocika można zawsze liczyć. Nie było zbędnego gadania, szybko się umówili i szybko się spotkali, choć Roch spóźnił się dziesięć minut, jak zawsze zresztą. Plan wycieczki był prosty: odwiedzić wspólnego Przyjaciela, który mieszka w Chorzowie Starym.

    Jednak do tej pory Roch znał jedyną słuszną drogę, która miała dwa pasy i była strasznie ruchliwa. Koyocik jednak znał \”objazd\” więc nie było mowy o innej trasie jak tylko do Reeda. Roch pedałował przez Dobieszowice, Bobrowniki, Wojkowice, Michałkowice i finalnie przez Chorzów Stary. Jednak Reeda nie było w domu; nie ma w tym nic dziwnego ponieważ miała to być niespodziewajka i zainteresowany nic nie wiedział o tym, że Koyocik z Rochem planują go odwiedzić.

    Po chwili odpoczynku nadeszła pora na powrót. Trasa taka sama, tylko w drugą stronę, te same podjazdy i te same zjazdy, ale w tak zacnym towarzystwie to sama przyjemność. Na końcu jeszcze odpoczynek w Świerklańcu i można było wracać do domu. Kolejny weekend upłynął pod znakiem wspólnego pedałowania wraz z Koyocikiem, a za dwa tygodnie – jak los da, a terminarz pozwoli – Wielkie Jurajskie Pedałowanie (TM), być może we trójkę, a może nawet we czwórkę. Pozostaje trzymać kciuki za powodzenie całej operacji.

    Tak na marginesie Roch miał jeszcze jeden powód żeby poznać alternatywną drogę do Chorzowa Starego. Ten powód ma na imię Daria, z którą Roch lata świetlne nie widział się, ale dziś mało czasu było, żeby \”obskoczyć\” wszystkie miejsca jednak trasa jest znana więc można powtórzyć wypad.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Nadplanowa wizyta na lotnisku

    Tydzień zbliża się ku końcowi, niedługo weekend i kolejne plany dotyczące wyjazdu na lotnisko. Jednak Roch miał jeszcze jedną zaległą wizytę na EPKT ponieważ w ubiegłą niedzielę Roch pedałował wraz z Koyocikiem. Bilans wizyt musi się zgadzać więc trzeba było pojechać w kierunku lotniska i zaliczyć kilka zdjęć. Wśród Wizz`ów trafił się jeden Bombardier CRJ-900, którego Roch jeszcze nie ma w swojej kolekcji. Teraz go już ma i poluje na inne maszynki, których jeszcze mu brakuje.

    Później już tylko same Wizz`y operowały więc nic specjalnego, nawet dla takiego szczawika jakim jest Roch. W weekend może będzie większy ruch, bo Roch nie odpuszcza i niedziela już jest zarezerwowana dla samolotów i lotniska. Jeśli o kilometry chodzi, to licznik pokazał ich 40, a więc tyle ile ma być. Resztę zdjęć można zobaczyć na Flickr, bo Pikasa przypomina stajnię Augiasza i trzeba tam porządek zaprowadzić. Tak więc link do zdjęć to: http://www.flickr.com/photos/gusioo/.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Definitywny koniec regeneracji

    Po dwóch dniach zaawansowanej regeneracji, czyli zwykłego byczenia się, Roch wyszedł na rower; pogoda sprzyjała, choć niebo nie było błękitne, ale w końcu raz się żyje. Smaczku całej sytuacji dodawał fakt, iż Megi znowu była u Mechanika (przez duże \”M\”, bo to magik pierwszej klasy). Tym razem poduszka silnika zepsuła się i wszystko wibrowało, drgało i trzęsło się. Tak więc wóz serwisowy nie był dostępny i – w razie jakiegoś deszczu – Roch musiałby ratować się w inny sposób.

    Wraz ze swoim \”Lotniczym Guru\” Roch uderzył do Miasteczka Śląskiego, a stamtąd na Chechło, czyli lokalny akwen wodny. Z Chechła Roch podskoczył do Radzionkowa i na zakończenie wyjazdu pojechał na Dolomity. W końcu trochę Roch popedałował w miłym towarzystwie, rozruszał nogi, a i statystyki nabrały rumieńców choć to tylko 43 km.

    W najbliższym czasie, czyli być może jutro, Roch planuje wypad na lotnisko, bo w ostatnią niedzielę zaniedbał samoloty, choć fizycznie pojawił się pod płotem. Relacja oczywiście na blogu, bo gdzie indziej?

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Przymusowa regeneracja

    Tak jak Roch pisał w swojej ostatniej notce nadszedł czas regenerowania się. O ile wczorajszy przestój był całkiem zamierzony, o tyle dzisiejszy był już spowodowany przelotnym deszczem, który straszył Rocha przy każdej chęci wyjścia na rower. Jednak według wszystkich prognoz od jutra będzie można poważniej myśleć o jeżdżeniu.

    Jeśli pogoda dopisze to może uda się wyskoczyć na lotnisko zrobić jakieś zdjęcia, a jeśli nie to zawsze można kręcić się po okolicy, tak żeby szybko uciec przed deszczem, który ewentualnie może się pojawić. Tak, czy inaczej Roch wskoczy na rower.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Tradycyjny wypad prawie zrealizowany

    Początkowo Roch, jak w każdą niedzielę, chciał pojechać na lotnisko robić jakieś zdjęcia, ale perspektywa wspólnego wypadu z Koyocikiem wygrała i Roch odpuścił dzisiejsze fotografowanie, na które wybierze się w środku tygodnia. Z Koyocikiem pojechali do Świerklańca, a stamtąd, przez las, na lotnisko. Lotnisko zostało objechane dookoła i już mieli wracać, kiedy padła propozycja pojechania do Mierzęcic.

    W Mierzęcicach nastąpił postój w knajpce \”Mr. Hamburger\”, w której serwowano okrągłe bułki, z czymś w środku. W sumie raz na dwa lata Roch może sobie pozwolić na \”fast food\” bez jakiejś szkody na zdrowiu. Po posiłku pora było wracać w okolice domu. Kierownikiem wycieczki był Koyocik, bo Roch dawno stracił orientację w terenie, a pytania typu \”tu w lewo?\” musiały męczyć Rochowego towarzysza.

    W końcu znowu wyjechali pod lotniskiem i stamtąd tradycyjnie pojechali do Brynicy, gdzie rozjechali się każdy w swoją stronę. Rochowi zostało jeszcze piętnaście kilometrów do domu, a picia już nie było. W końcu w pierwszym sklepie Roch kupił 1,5 litra \”wody źródlanej\” i wypił tak, jakby była to szklanka wody. Człowiek nie wielbłąd i pić musi. Później było z górki, nie licząc bolących nóg i skrzypiącego łańcucha, który irytował Rocha przy każdym obrocie. Pora go nasmarować.

    Wypad jeden z lepszych, długi, urozmaicony i w przyjacielskim towarzystwie. Czego chcieć więcej? Może tylko częstszych spotkań.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    79 kilometrów Roch przejechał. Jutro można spodziewać się regeneracji.

  • Żeby tylko zera nie było

    Lejący się z nieba żar spowodował u Rocha wystąpienie zjawiska zwanego leniwcem, który to pojawia się wtedy, gdy temperatura osiąga niebezpieczną granicę 30°C. Jednak koniec końców Roch wsiadł na rower i pojechał w las, przejechać się chwilkę żeby w statystykach nie było zera na początku. Jednak wcale przyjemnie nie było; spodenki się rozgrzały, o butach nie wspominając, bo w nich nawet siateczki wentylacyjne nie dawały rady.

    Z Dolomitów Roch wrócił do domu, bo gorąc był nie do wytrzymania. Jutro, jak zresztą w każdą niedzielę, Roch jedzie na lotnisko. Zabiera z sobą aparat, butelkę wodę i jakiś banknot na wypadek braku wody w butelce. Rano planowany jest wypad integracyjny z Koyocikiem, ale o tym wszystkim Roch napisze jutro (lub, znając życie, w poniedziałek).

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Amortyzacja pompki i łatek

    Nic nie wskazywało na to, że Roch będzie miał jakąś awarię; w rowerze nic nie stuka, nie trzeszczy, a cały mechanizm jest lepszy niż w szwajcarskich zegarkach. Roch pojechał na lotnisko, bo chciał zrobić pewne 40 kilometrów, w końcu początek miesiąca i ładna pogoda zobowiązują.

    W drodze powrotnej Roch wjechał w dziurę, niby nic szczególnego, dziura jak setki innych, w które Roch wjeżdżał, ale okazało się, że ta jest inna. Ta dziura przebija opony, o czym Roch przekonał się chwilę po wyjechaniu z niej. Powietrze zeszło szybko i całkowicie. Do domu było jakieś 18 kilometrów, a więc spacer w butach SPD odpadał. Wezwanie wozu serwisowego też odpadało, bo zanim Roch wytłumaczy gdzie jest to zapadnie noc.

    W końcu przypomniał sobie, że w plecaku jeździ z nim pompka i łatki, który były kupione właśnie na taką okazję. Po dwudziestu minutach było po sprawie. Dwie dziurki zaklejone, koło założone i napompowane; można było jechać. W końcu, po wielu miesiącach, przydał się zestaw ratunkowy, który jeździł w plecaku. Wydatek ~50 zł zwrócił się, bo Roch nie musiał dreptać do domu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zbiorcza promocja wszystkich sklepów

    Na początku sprawy formalne, czyli dzisiejszy wypad; początkowo Roch chciał wybrać się na lotnisko, aby zobaczyć zepsutego Cargojet`a lecz ostatecznie uległ on naciskom i gwałtom zaprzyjaźnionego \”Guru Lotniczego\” i wybrał się w teren. Na początek Roch pojechał na Dolomity, tam wjechał w pokrzywy do kolan dzięki czemu ta część nóg została uodporniona na reumatyzm. Później Roch pojechał na Suchą Górę i tam stała się rzecz, która stać się nie miała.

    Otóż gwóźdź przebił oponę Rochowego towarzysza. Na szczęście Roch zaopatrzony był w zestaw pierwszej pomocy, ale próba ratowania dętki zmasakrowanej gwoździem skończyła pieszą wycieczką do domu. Trzeba będzie zaopatrzyć się, oprócz łatek, w dętkę, bo nigdy nie wiadomo na co się wjedzie.

    ****

    A teraz sprawy związane z chęcią promowania się innych stron na Rochowym blogu. Mocno wątpliwe jest to, iż Roch zyskał taką popularność, że firmy chcą się u niego promować, a jednak Roch od czasu do czasu dostaje maile z propozycją promocji w zamian za coś. Przykładem niech będzie fragment maila, który przyszedł dosłownie chwilę temu:

    Reprezentuję sklep internetowy ****.pl. W naszym asortymencie znajdują się: (…). Chcemy wspierać ludzi, którzy w aktywny i ciekawy sposób spędzają wolny czas i dzielą się swoimi pasjami i przeżyciami z tym związanymi z innymi.

    Pana blog idealnie wpisuje się w ten model. Czy byłby Pan zainteresowany współpracą, bądź wymianą, oto kilka możliwości:
    W zamian za link na Pana stronie możemy zaoferować(…)

    Później została wymieniona lista darmowych usług jakie w zamian za link Roch mógłby dostać. Wcześniej też przychodziły takie maile i Roch cały czas, z uporem maniaka odpisywał, że Blog nigdy nie będzie komercyjny, a on nigdy nie będzie na nim zarabiał.

    Zatem Roch, w tej notce, zbiorowo promuje wszystkie sklepy, które już Rochowi coś zaoferowały lub zaoferują mu coś w przyszłości. Szanowni przedstawiciele handlowi, czujcie się wypromowani, zareklamowani i dopieszczeni, a maili nie przysyłajcie, bo i tak lądują w koszu ze znaczkiem \”Spam\”.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Plażowiczki

    Z ostatnich lotniczych wieści Roch pragnie donieść, iż zepsuty Cargojet nadal stoi na lotnisku i można go swobodnie fotografować, choć najpierw trzeba dotrzeć w miejsce, który to umożliwi. Właśnie z tym faktem Roch związał swoje dzisiejsze plany rowerowe. Chciał pojechać na lotnisko i rozpocząć eksplorację nieznanego sobie terenu żeby dotrzeć do tego mitycznego miejsca, zwanego \”trzecią płytą\”.

    Koniec końców Roch wybrał się nad wodę pooglądać sobie plażowiczki, który opalały się na Chechle. Wszyscy patrzyli się na niego jakby był z innej planety; kask, spodenki, koszulka, rękawiczki z długimi palcami, okulary, buty, etc. Wszystko to powodowało zdziwienie, ale Rochowi było to obojętne, on skupiał się na czymś innym. Trochę w tym koncentrowaniu się pomagały mu ciemne okulary, przez które nie było widać na co Roch się aktualnie patrzy.

    Jeśli wszystko się uda to jutro Roch wybierze się na eksplorację \”trzeciej płyty\” i poszukiwanie dogodnego miejsca na sfotografowanie Cargojet`a.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Niedzielno-poniedziałkowa jazda na rowerze

    O ile tytuł może trochę mylić, bo Roch wcale nie jeździł przez całą dobę, ale wczoraj nic nie pisał, a więc dziś będzie zbiorczo, za dwa dni. Jeśli o niedzielę chodzi to już tradycyjnie Roch bawił na lotnisku, ćwicząc warsztat i podziwiając to co ląduje lub startuje. Testował też nowe miejsce do obserwacji, pod bramą, na wprost pasa. Odległości pomiędzy \”pręty\” i płot przestaje być przeszkodą.

    Autor zdjęcia: pwl. Źródło: http://lotnictwo.net.pl

     Jednym z ciekawszych, choć groźnych, wydarzeń wczorajszej wizyty na lotnisku było awaryjne lądowanie Boeinga 767-200ER kanadyjskich linii Cargojet Airways, który w Pyrzowicach jest (prawie) w każdą niedzielę. Powodem awaryjnego lądowania był wyciek oleju w jednym silniku. Więcej można przeczytać w artykule Awaryjne lądowanie w Pyrzowicach – Lotnicza Polska. Na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie.

    Galeria na Picasie wzbogaciła się o nowe zdjęcia, które Roch popełnił podczas pobytu na EPKT, a także zdjęcia kilku kolejnych samolotów na wysokościach przelotowych, wśród których trafił się rodzynek w postaci samolotu linii Emirates z charakterystycznym czerwonym napisem na spodzie samolotu. Obok niego leciał drugi taki sam (też został złapany).

    *****

    Jeśli chodzi o dzisiejszy wypad to Roch podskoczył do Bytomia, bo kierunek Świerklaniec, Piekary Śląskie znudził mu się wybitnie i potrzebował on odmiany w postaci czegoś nowego, świeżego. Do Bytomia Roch dojechał \”bokiem\”, omijając główne drogi, które w godzinie szczytu są zakorkowane.

    Kierunek Bytom okazał się tym, czego Rochowi było potrzeba; zawsze to jakaś odmiana, nowe widoki i nowe dziury w jezdni, w które można śmiało wjechać. O ile jutro pogoda dopisze to Roch znowu zaatakuje kierunek Bytom.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pora rozporostować nogi

    Od jakiegoś, dłuższego, czasu Roch miał inne zajęcia na głowie aniżeli jazda na rowerze, jednak w weekend postanowił to zmienić i wyjść na rower szczególnie, że pogoda znacznie się poprawiła. Początkowo Roch chciał jechać na lotnisko, ale nie miał z sobą aparatu więc mógłby tylko oglądać samoloty, a nie oglądać i ćwiczyć warsztat. Po drobnej modyfikacji planu Roch wybrał się do Świerklańca i lasem pojechał do Piekar Śląskich natomiast lotnisko zostawił sobie na jutro.

    Po powrocie do domu Roch przeleciał przez fora lotnicze w poszukiwaniu informacji o jutrzejszym przylocie B747, ale według wszystkich znaków na niebie i ziemi jutro nie trzeba wcześnie rano wstawać prawdziwy spotting. Być może trafi się, o ile w ogóle coś przyleci lub odleci, jakiś fajny samolocik, który będzie warto pokazać większej ilości osób, ale to okaże się jutro.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ciąg dalszy regeneracji

    Tak jak Roch ostatnio pisał tak jest w dalszym ciągu. Pogoda sprzyja długiej regeneracji, a więc Roch korzysta z tej możliwości ile może. Deszcz pada, choć może nie gwałtownie, ale mżawki też są wkurzające i wcale nie umilają procesu jeżdżenia na rowerze. W międzyczasie Roch zawitał jeszcze u Koyocika i poza tą wizytą Roch z domu nie wychodził.

    Samopoczucie Rocha odbija się też na blogu, który zaczyna świecić pustkami, ale jak tylko pogoda się zmieni to Roch zacznie nadrabiać straty. Niby mamy lato, a pogoda wcale nie jest letnia, bardziej jesienna, a to nie motywuje do wychodzenia na rower. Oby się ten stan rzeczy szybko zmienił, bo tak dłużej być nie może.

    Roch pozdrawia Czytelników.