Rok: 2010

  • W końcu ładna pogoda

    Zgodnie z tym co wieszczyły prognozy pogody dziś było słonecznie i ładnie, a w dodatku ciepło, co Rocha strasznie cieszyło, bo w końcu mógł wybrać się na jakiś dłuższy wypad. Jednak musiał się śpieszyć, bo po rowerze miał zaplanowaną wizytę na stacji żeby ustrzelić jakieś pociągi. Jednak najpierw Roch musiał \”zaliczyć\” rower.

    Z powodów, które podał wcześniej, Roch wybrał się do Świerklańca, tam zatoczył kółko i wrócił do domu. Prędkość nie spadała poniżej 25 km/h i to wcale nie dlatego, że Rochowi się śpieszyło. Z muzyką jeździ się dużo szybciej, o czym Roch przekonał się na własne uszy, bo ze ślimaczego tempa zrobiła się całkiem ładna prędkość średnia, która oscylowała w okolicach 22 km/h.

    Po powrocie do domu Roch zdążył napić się wody, przebrać i już wychodził na stację. Tam trafiło się sporo lokomotyw, choć kilka z nich już się powtórzyło, ale nie ma się co dziwić – tabor PKP jest ograniczony i w końcu musiało się powtórzyć. Jednak Rochowi to nie przeszkadzało.

    W najbliższym czasie Roch umieści zdjęcia na pikasie, ale póki co musi opanować linuksowego GIMPa, który cały czas gra na Rochowym nosie, ale już niedługo i GIMP polegnie.

    – Dane wypadu: BikeBrother

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pochmurno, ale i rowerowo

    Po dwóch dniach siedzenia w domu Roch miał ochotę wyjść na rower, ale pogoda straszyła chmurami i wiaterkiem, który w każdej chwili mógł przywiać niespodziankę. Jednak Roch nie chciał czekać kolejnego dnia, aż pogoda zrobi się ładna, wyjdzie słońce, a szare chmury przesuną się gdzieś dalej w Polskę.

    Kiedy już Roch wygramolił się z rowerem przed blok, spojrzał w niebo i zobaczył, że jednak wyszło słońce i może uda wrócić się suchym do domu. Za cel wypadu Roch obrał sobie Dolomity i Repty, bo dalej jakoś nie chciało mu się jechać. Na jutro pogoda zapowiada się dużo lepiej, więc jakiś dłuższy wypad będzie bardziej możliwy.

    Kilometrów udało się przejechać dwadzieścia. Jutro musi być dłużej.

    – Dane wypadu: BikeBrother

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ogólne polewanie

    Nie trzeba było specjalnie się spinać, żeby zostać polanym; wystarczyło wyjść z domu i postać chwilę na zewnątrz. Resztę załatwił deszcz, który padał od rana i ani myślał przestać, choćby na godzinkę, żeby Roch mógł gdzieś na rower wyskoczyć. Pozostało siedzieć w domu i walczyć z chęcią nieograniczonego, bo świątecznego, obżarstwa.

    Popołudniu wcale nie było lepiej, deszcz padał, było szaro i nudno więc Roch nadal siedział w domu i się nudził. To już chyba tradycja, że na dyngusa pada deszcz załatwiając to, co inni załatwiają wiadrem wody.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wesołego jajka, mokrego kurczaczka i smacznego dyngusa

    Po wczorajszym wypadzie Roch stwierdził, że dziś ma małą ochotę na jeżdżenie, a wręcz nie ma jej wcale. W związku z tym siedział w domu i mało co robił, bo są Święta, a więc okres leniwy z natury. Jednak popołudniu Roch nie potrafił wysiedzieć w domu i postanowił, że pójdzie gdzieś w teren, może jakiegoś ptaka upoluje. Koniec końców upolował pasażerskiego EN57, który mknął sobie w stronę Tarnowskich Gór. Jest to pierwsza próba obróbki zdjęcia pod Linuksem, z którego Roch zaczął korzystać.

    Na zakończenie Roch śpieszy złożyć życzenia czcigodnym Czytelnikom mokrego jajka, wesołego kurczaczka i smacznego dyngusa. Kolejność może nie ta, ale dzięki temu są one niebanalne i szczere.

    Jutro, o ile nie będzie deszczu, Roch wyskoczy na rower, bo jeden dzień przerwy to odpoczynek, a dwa to lenistwo.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Lotniczo-kolejowy wypad rowerowy

    Wczoraj Roch odpuścił sobie notkę, bo w domu miał trochę obowiązków, a zanęcony tym, że jak teraz pomoże to jutro (czyli dziś) będzie miał cały dzień dla siebie i będzie mógł robić co chce, zapomniał o całym Świecie. Skoro tak została postawiona sprawa, to Roch łapał się wszystkiego, co tylko mogło spowodować zauważenie faktu, że Roch pomaga.

    Zgodnie z obietnicą Roch miał dziś wolne, a więc rano zaprzyjaźnił się z serniczkiem, a popołudniu postanowił, że spali trochę kalorii. Okazją do spalania był zaplanowany wypad z Koyocikiem, bo pogoda w końcu dopisała. Spotkanie nastąpiło na Świerklańcu, a stamtąd Roch zapragnął odwiedzić lotnisko, żeby sprawdzić, co na nim słychać. Tak więc kierunek: Pyrzowice. Na miejscu Roch odpoczywał, bo – nie ma co ukrywać – zmęczył się, szczególnie, że wiatr ciągle wiał w przeciwnym kierunku.

    Z Pyrzowic Roch został przeciągnięty lasem, w okolice Bibieli i dalej do Żyglina i Miasteczka Śląskiego, gdzie znajduje się stacja kolejowa. Była to ta chwila, na którą czekał Roch. I warto była tam jechać, bo więcej pociągów niż na stacji w Tarnowskich Górach. Tam był kolejny odpoczynek i pora była najwyższa, aby skierować się ku domom.

    Jeszcze tylko kawałek wspólnie podjechali, przy okazji uciekali przed psem i pożegnali się, bo pora zaczynała się robić zimna. Takich wypadów Roch życzy sobie więcej, bo i towarzystwo doborowe i kilometrów sporo, a to w rowerze liczy się najbardziej.

    Na zakończenie znajome linki, czyli ślad GPS i zapis kilometrów.

    – Ślad GPS wypadu: Pyrzowice – Miasteczko Śląskie
    – Dane wypadu: 03-04-2010

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zamiast żartować lepiej jeździć

    Od rana Roch miał się na baczności, bo nie znał \”dnia ani godziny\” kiedy ktoś zrobi mu psikusa. Pierwsza próba została podjęta zaraz po tym jak Roch przebudził się, a sprawca żartu liczył na chwilowe zaćmienie i brutalnie zażartował, że Roch ma przebitą oponę. Jednak czujność Rocha stanęła na wysokości zadania i nie dał się nabrać. Później Roch już miał spokój, bo nikt inny nie odważył się na zrobienie mu psikusa, a i Roch dał sobie spokój.

    Popołudniu Roch wybrał się na rower, a jako że pogoda była ładna, słoneczna i prawie bezwietrzna to zdecydował się wypad w kierunku Miedar. Początkowo było znośnie, ale gdy wjechał w otwarty teren to wiatr zaczął skutecznie go hamować. Między budynkami Roch odpoczywał i nabierał prędkości, a na otwartym terenie Roch męczył się i tracił prędkość. Ogólnie trasa udana, choć sporo górek i całkiem mocny wiatr. Oczywiście na końcu notki są odnośniki to śladu GPS i danych wypadu.

    Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne to są wyniki ankiety, którą Roch pozwolił sobie przeprowadzić. I wyszło, że nowy wygląd bloga (blogu?) jest lepszy niż poprzedni. Oczywiście z Rocha żaden statystyk, a więc wynik też nie jest do końca reprezentatywny, ale Rochowi jest miło, że osiem osób odważyło się kliknąć w jakąś opcję.

    Wygląd oczywiście będzie się jeszcze zmieniał, ale tylko nieznacznie i tylko tyle na ile ekipa Bloggera mu na to pozwoli, bo na kolejne przenosiny Roch nie ma ani czasu, ani ochoty.

    Na zakończenie obiecane linki do śladów i wyników:

    – Ślad GPS trasy: Miedary
    – Dane wypadu: BikeBrother

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Deszcz na koniec miesiąca

    Roch myślał, że zakończy miesiąc w siodle, ale pogoda – jak zawsze – zadecydowała inaczej. O ile rano było jeszcze ładnie, o tyle popołudniu zaczęło padać. Początkowo delikatnie mżyło i Roch myślał o rowerze, ale po tym jak lunęło “pełną parą” to Roch stracił resztki nadziei na to, że ostatnia rubryka w statystykach zapełni się czymś innym niż tylko zerami.

    Skoro już Roch poruszył temat statystyk to trzeba będzie się pochwalić, bo w marcu już Roch trochę jeździł i parę kilometrów przybyło, choć to jeszcze nie jest szczyt Rochowych możliwości. Trochę padało, trochę było ciepło. Ogólnie miesiąc należy zaliczyć do udanych, bo rower był w ruchu, a Roch miał sporo zabawy. Jak zawsze można sobie statystyki zobaczyć:

    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Prawie lotnisko

    Początkowo Roch planował wypad w kierunku Pniowca, może nawet gdzieś dalej, ale koniec końców Roch wybrał się w kierunku Pyrzowic, żeby sprawdzić jak trasa dojazdowa wygląda po zimie. O ile pierwsza część – dojazd Nowym Chechłem – jest Rochowi dobrze znana, o tyle część “środkowa” była mu nieznana. W lesie, po zimie, pełno połamanych drzew, ale na szczęście są już pocięte i czekają na wywóz z lasu.  Najciekawszym etapem była przeprawa przez mały “stawik”, który rozlał się i teraz jest to duży staw, w którym Roch o mały włos nie wykąpał się. Trzeba będzie znaleźć jakiś objazd, bo wody wciąż przybywa.

    Kiedy Roch już był na asfalcie, przed Brynicą stwierdził – po spojrzeniu w niebo – że pogoda może zrobić mu niespodziankę i postanowił zawrócić do Świerklańca. Pierwsza próba dojechania do lotniska spełzła na niczym, ale i tak aparat został w domu więc Roch mógłby tylko pooglądać startujące Wizzy. Następnym razem Roch uzbroi się w aparat i dojedzie pod sam płot i zrobi kilka zdjęć. Zbliża się okres około świąteczny, a więc Roch będzie miał sporo czasu na takie wycieczki.

    – Ślad GPS trasy: Prawie Pyrzowice
    – Dane wypadu: BikeBrother

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rekreacyjnie i towarzysko

    Nie ma co ukrywać, że Roch wczoraj został przeciągnięty i dziś nie pozostało mu nic innego jak tylko regeneracja sił. Jednak nie można było nie iść na rower, bo trzeba kręcić kilometry i odnawiać kondycję. Próbując połączyć przyjemne z pożytecznym Roch umówił się z Koyocikiem na spotkanie czysto towarzyskie, choć z rowerami u boku.

    Spotkanie nastąpiło na Świerklańcu, a towarzyszył im deszcz, który raz padał, a raz nie, ale ogólnie dało się to wytrzymać. Ze Świerklańca Roch z Koyocikiem pojechali na Chechło, oczywiście lasem, i tam ponownie dokonali odpoczynku. Rower był czysto rekreacyjny, bez zbędnego wysiłku i szarpania się, bo na to przyjdzie czas. Póki co Rocha jeszcze bolą nogi, jednak ostro się zapuścił.

    Wczoraj Roch obiecał, ze wrzuci zdjęcie, jak tylko przyjdą na maila. Oto jedno z nich (profil Rocha, przypominającego pączka w maśle):

    Roch z profilu. W tle trzy rowery, bo jak jeździć to nie na jednym rowerze.

    – Ślad GPS trasy: Świerklaniec – Chechło.
    – Dane wypadu: BikeBrother

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Najpierw deszcz, później awaria

    Początkowo niedziela, podobnie jak sobota, zapowiadała się smętnie i pochmurno, ale wraz z upływem czasu, który dodatkowo dziś przyśpieszyliśmy, robiło się coraz ładniej. Tuż po obiedzie Roch wyszedł na rower, bo był umówiony na wypad w kierunku Suchej Góry. Kiedy towarzystwo się zjechało zapadła decyzja co do pierwszej części trasy, która obejmowała właśnie wymarzoną Suchą Górę. Na miejscu okazało się, że jest sucho i całkiem miło, więc można było się dobrze bawić nie myśląc o tym, że zaraz straci się przyczepność i grawitacja o sobie przypomni w bardzo bolesny sposób.

    Tuż za Rochem i towarzyszami podążała granatowa chmura, która nie wróżyła nic dobrego, ale bez zbędnych obaw, Roch – z Suchej Góry – pojechał do Radzionkowa, a stamtąd w kierunku Księżego Lasu. Zabójczy podjazd spowodował u Rocha “zabójczą” ilość uderzeń serca na minutę, pulsometr wskazał 194 ud/min przy czym piszczał na Rocha, bo ten przekroczył górną skalę, ale czasem zwyczajnie trzeba docisnąć, bo “wygrywa ten, kto zada sobie większy ból”. Z Księżego Lasu Roch pojechał na Kopiec, czyli w okolice Piekar Śląskich.

    Tam był pierwszy, i ostatni, postój, na którym Roch doszedł do siebie, a mięśnie przestały palić z bólu. Kolejnym punktem były Piekary Śląskie i Świerklaniec, do którego Roch dojechał lasem. Nie udało się uciec przed deszczem i kilka chwil Roch spędził pod drzewem, czekając aż przestanie padać. Wtedy też doszło do awarii, która była o tyle dziwna, bo nie można zgubić aż trzech śrubek mocujących zębatki korby. Można zgubić jedną, góra dwie, ale trzy to pech. Na jednej nie dało się jechać, więc Roch wykręcił swoją i dał Michałowi, żeby dokończyć ten przewspaniały wypad.

    Tak więc Roch, z trzema śrubkami, a Michał z dwoma śrubkami, pojechali dalej, bo akurat deszcz przestał padać. W Świerklańcu było widać skutki opadów, a mokry asfalt spowodował, że Roch też był trochę bardziej mokry. Ze Świerklańca pora było wrócić do domu, oczywiście przez Nowe Chechło, bo inaczej się nie da, a przynajmniej jest to mniej bezpieczne, bo nie wiadomo kto ile wypił niedzielnego wina.

    Już pod domem skończyła się energia w GPS, więc ślad jest krótszy o jakieś 7 km, ale to co najważniejsze zapisało się. Roch już dokonał obróbki i wszystko jest online, czyli:

    – Ślad GPS trasy: Sucha Góra.
    – Dane wypadu: BikeBrother

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Powstały zdjęcia z wypadu, jak tylko dojdą na maila to Roch się pochwali.

  • Gdzieś w polach

    Zgodnie z tym, co wszelkie prognozy pogody przepowiadały, dziś trochę się rozpadało. Rankiem Roch myślał, że cały dzień upłynie pod znakiem siedzenia w domu, ale wraz z upływem czasu robiło się coraz ładniej. Powoli przestawało padać i szanse na to, że Roch jednak wsiądzie na rower rosły. Wszystko stało się jasne w momencie, w którym Roch znalazł towarzysza wyprawy; wiedział wtedy, że szanse na rower wzrosły do 100% i można śmiało wyjść, choć deszczowe chmury nad Rochem ciągle wisiały. Jednak warto było podjąć ryzyko zmoknięcia.

    Na początek Roch pojechał na Dolomity, tak jak wczoraj, ale z Dolomitów Roch udał się do Radzionkowa, a później pedałując przez pola dojechał do Suchej Góry. Na polach mnóstwo gliny, która z opon przeniosła się na Rocha, ale czasem trzeba zacisnąć zęby i przełknąć gliniany syf, który odrywa się od opon. Z Suchej Góry Roch ponownie wybrał się na Dolomity i odpoczywał na trawce. Nogi zwisały ze skarpy, a Roch myślał, co będzie jak owa skarpa się oberwie i poleci z Rochem w dół. Wyobraźnia Rocha nie zna granic i w każdym momencie działa. Na szczęście nic się nie oberwało, czego dowodem jest dzisiejsza notka.

    Na zakończenie obowiązkowo Roch dokonał lansu przez miasto, bo dzień bez lansu jest dniem straconym. Ogólnie wypad należy zaliczyć do bardzo udanych szczególnie, że kilometrów wyszło 24, a i puls był w miarę wysoki, co oznaczało, że Roch zmęczył się, a 1 521 kcal, które udało się spalić tylko to potwierdza. Dzięki czujności jednego z czcigodnych Czytelników Roch odkrył nowy serwis do gromadzenia różnych statystyk i postanowił, że skorzysta z jego dobrodziejstw. Dane dzisiejszego wypadu można obejrzeć w serwisie BikeBrother.

    Śladu GPS Roch nie ma, bo bojąc się deszczu Roch zrezygnował z zapisu. Może jutro, o ile pogoda dopisze, uda się coś zapisać, a na jutro szykuje się całkiem obiecujący wypad. Oby tylko pogoda dopisała.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pod górkę pedałuje Roch

    Jak Roch obiecał tak zrobił i wyszedł na rower. Postanowił, że dzień dzisiejszy (dawno już nie było zacnego pleonazmu) upłynie pod znakiem wjeżdżania pod górkę, bo tak jest trudniej niż zjeżdżanie w dół choć i to bywa trudne. Jednak dziś Roch wjeżdżał. I tak, na początek skierował się ku Dolomitom, gdzie o mały włos nie przejechał go jakiś TIR z piaskiem pędzący po polnej drodze. Okazało się, że w okolicy powstaje kolejne “elitarne” osiedle domków jednorodzinny dla prezesów, bo chyba tylko ich stać na kwotę 5 tyś z metr kwadratowy.

    Kiedy już Roch uporał się z Dolomitami podskoczył na Suchą Górę, bo to po drodze i kolejna okazja do wjeżdżania pod górkę. Z Suchej Góry podjechał do Rept, bo kilometrów było mało, a jak już jeździć to trzeba przeskoczyć granicę dwudziestu kilometrów, bo mniej to już obciach. Kondycja powoli wraca, już nic Rocha nie boli i nie łamie, pozostaje tylko przeć do przodu i kuć żelazo póki gorące.

    Z okazji dzisiejszego wypadu pojawił się kolejny ślad GPS, który można obejrzeć w serwisie Crossingways. Na uwagę – tak, Roch się chwali – zasługuje przewyższenie jakie Roch zaliczył, bo jak wjeżdżać to na poważnie. Wszystkie ślady można zobaczyć też u Rocha, na stronie Mapa wypadów. Nawet kolorki udało się zmienić.

    Na zakończenie Roch pragnie zainteresować wszystkich, którzy wiedzą co to rower, artykułem w kwietniowym numerze Elektroniki dla Wszystkich, który omawia “elektryfikację” roweru, czyli zrobienie czegoś na wzór roweru z elektrycznym napędem. Roch jest na etapie uzyskiwania zgody Redakcji EdW na publikację fragmentu artykułu na blogu.

    Roch pozdrawia Czytelników.