Rok: 2010

  • Do trzech razy sztuka

    O ile pamięć Rochowi nie płata figla to nim nadeszła zima był okres, że śnieg padał, potem topniał i znowu padał. W końcu sypnęło pełną garścią i tak już zostało. Po co Roch wraca do przeszłości? Bo historia zaczyna się powtarzać; wczoraj całkiem sensowna pogoda, która zachęcała do wyjścia na zewnątrz, a nawet zabrania z sobą aparatu. Dziś całkiem odwrotnie, zrobiło się szaro i zimno, a w dodatku zaczął padać śnieg. Można spróbować postawić śmiałą tezę, że to wiosna próbuje wyprzeć zimę, ale ta trzyma się mocno.

    Jeśli dalej tak będzie to planowana wycieczka weekendowa znowu nie dojdzie do skutku. W tym roku udało się Rochowi wyjść tylko dwa razy na rower, a to już połowa marca. Niedługo kwiecień, a Roch ma ledwie 30km na liczniku i będzie musiał się ostro zabrać za jeżdżenie żeby zrealizować plan, który sobie.. zaplanował.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejny dzień na stacji

    Pogoda zaczyna robić dobrze Rochowi, co prawda jeszcze wyższa temperatura byłaby mile widziana, ale i bez niej można powiedzieć, że jest lepiej niż jeszcze kilka dni temu, kiedy w dzień potrafiło być -3°C albo i mniej. Śmiały plan, o którym Roch pisał wczoraj znowu spalił na panewce. Szybki rzut oka w rozkład odlotów i przylotów potwierdził fakt, iż Roch może wrócić z pustą kartą, a także z lżejszym bakiem paliwa. Nie ma to jak rowerowy wypad na lotnisko, przynajmniej wtedy nie żal, jak nic nie pojawi się nad lotniskiem.

    Skoro nie można było pojechać na lotnisko to Roch wybrał się na stację, a przy okazji zapoznał się z “Regulaminem robienia zdjęć na terenie kolejowym”, bo taki pojawił się na dworcu. Tylko wrodzona skromność hamuje Rocha przed napisaniem, że to jego obecność na peronie spowodowała wygenerowanie krótkiego, bo tylko trzy punktowego, regulaminu. Okazuje się, że zdjęcia można robić, ale na własny – prywatny – użytek. Wszelka komercja wymaga zgody PKP, ale Rocha do nie obowiązuje, bo on czysto hobbystycznie tam przesiaduje.

    Trochę pociągów pojechało, co widać poniżej:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Niespełnione plany

    Od rana, a właściwie od dwóch dni, Roch planuje wybrać się w końcu na lotnisko, aby rozpocząć i ten sezon. Dziś był najbliżej, bo rozkład miał już sprawdzony, nawet były szanse na lądowanie jakiegoś Wizza, ale koniec końców Roch został w domu, bo musiał robić za tragarza. Gdy już tak szedł, a ręce robiły się coraz dłuższe zastanawiał się dlaczego dał się w to wrobić. Później nie miał już ochoty wychodzić z domu, bo wysiłek fizyczny plus odległość od marketu zrobiły swoje.

    W międzyczasie dopytał się w zaprzyjaźnionym Adventure, czy gadżet jest już do odbioru, ale jeszcze nie przyjechał. “Szkoda..” – pomyślał Roch i odłożył słuchawkę, a właściwie cały telefon do kieszeni. Jak się pojawi to Roch dostanie informację, że można się pojawić w sklepie i odebrać wyczekiwanego gadżeta.

    Jutro po raz enty Roch planuje jechać na lotnisko, ale tym razem powinno się udać, bo jutro Roch nie ma żadnych planów, a przynajmniej o nich jeszcze nie wie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wiosno nadejdź!

    Poniedziałek, jak poniedziałek – straszne nudy, w dodatku dziś wybitnie nie było co robić. Roch zatem siedział i się nudził. Chodził z kąta w kąt i myślał czym się zająć. Żeby lutować to trzeba mieć jakiś schemat montażowy, a tego Roch jeszcze nie miał, żeby iść na rower trzeba by założyć ze dwa kożuchy, bo na zewnątrz zimno jak diabli. Z powodu nieumiejętności znalezienia sobie zajęcia Roch poszedł spać, bo tak szybko mija czas.

    Oczywiście Roch pamięta, że dziś święto nad święta, bo Dzień Kobiet, a bez nich Świat byłby nudny. Zatem, tradycyjnie, goździk dla Pań:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zimowa huśtawka

    Takie zimowo-wiosenne huśtawki stają się powoli nudne. Wczoraj w ciągu godziny napadało tyle śniegu, że samochód skutecznie zniknął pod białym puchem, który już wszystkim wychodzi bokiem. Dziś natomiast słońce świeciło i śnieg zaczął topnieć, jeśli i jutro śnieg będzie topniał, to kto wie, może Roch wyskoczy na jakiś rower, o ile dojdzie do siebie, bo z nosa kapie, a Roch nie ma czasu na chorowanie.

    Dziś plan był prosty, ale śnieg go skomplikował, bo Roch chciał – podobnie jak w poprzednią niedzielę – wyjść na rower, ale śnieg skutecznie go zniechęcił. Skoro już siedział w domu to przynajmniej starał się być przydatny. I tak oto rozpoczął lutowanie termometru, który będzie dumnie stał na jego biurku, a może – o ile całość będzie ładnie wyglądał – komuś podaruje, jako \”hand made\”. Wszystko się okaże jak Roch położy ostatni lut.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Awaria za awarią

    Po tym jak Roch zainstalował program, którym chciał rozkodować VIN samochodu doszło do awarii. System się posypał, a dzięki temu Roch spędził wieczór – i część nocy – na przywracaniu do stanu używalności. W końcu stwierdził, że nie chce mu się w to bawić i postanowił, że zainstaluje Linuksa, bo przy obecnym systemie nic już go nie trzyma.

    I tak, po dwóch dniach, Roch powrócił do żywych. W międzyczasie za oknem Rocha znowu napadało śniegu, zrobiło się biało i chyba rower trzeba będzie odłożyć w czasie, bo zimą źle się jeździ. Poza tym niska temperatura powoduje u Rocha drgawki spowodowane.. niską temperaturą.

    Roch przeprasza, że trochę zaniedbał blog, ale awaria trochę trwała, ale wszystko się udało, czego dowodem jest niniejsza notka.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejny dzień na stacji

    Wczorajszy wieczór Roch spędził w piwnicy, asystując przy składaniu roweru, bo nic lepszego nie było do roboty, a tak przynajmniej Roch trochę się rozerwał. Tyle tłumaczenia dlaczego wczoraj panowała cisza. Za to dziś Roch urzędował na stacji polując na pociągi. Trochę się trafiło, ale raczej wszystko już Roch widział. Do pełni szczęścia brakuje Rochowi tylko jednej lokomotywy, ale i ją Roch upoluje.

    Wiosna jakby nie chciała przyjść, dziś śniegu nie było, ale za to temperatura trochę spadła i jazda na rowerze raczej nie należy do przyjemności. Poza tym Roch nadal czeka na gadżet, który ma pojawić się pod koniec tygodnia lub na początku przyszłego. Później wszystko będzie łatwe i przyjemne. Przynajmniej tak Rochowi się wydaje.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ból bólem zwyciężaj

    Nadarzyła, a właściwie Roch trochę pomógł temu nadarzeniu, się okazja do przejażdżki na rowerze. Roch musiał przejechać się do zaprzyjaźnionego Adventure aby zapytać się jak tam jego gadżet. Gadżet ów nadal “wisi” w zamówieniach, ale to dobrze się składa, bo Roch aktualnie nie dysponuje jakimkolwiek funduszem, który mógłby przeznaczyć na zrobienie sobie dobrze. Gadżet ma być pod koniec tygodnia, a wtedy Roch powinien już mieć trochę wolnych groszy.

    Tak jak spodziewał się Roch, drugi w tym roku wypad był podobny do pierwszego, czyli więcej stania na rowerze niż siedzenia na siodełku. Jednak nie ma innej metody na rozjeżdżenie się niż twarde przylgnięcie do siodełka i zaciśnięcie zębów, bo pierwsze kilometry przypominał zjeżdżanie po nieheblowanej desce. Później było już lepiej, co oznacza, że Roch przyzwyczaja się do deski zwanej umownie siodełkiem. Jeszcze ze dwa wypady i Roch będzie w pełni kompatybilny z siodełkiem.

    Pogoda też zapowiada się znośnie, nic nie wskazuje na to, że zima powróci, a jeśli nawet to na “chwilę”. Pozostaje zacząć odliczać dni do kalendarzowej wiosny i spalić Marzannę, bo zimy było już dość.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Krótkotrwała radość

    O tym, że Roch wczoraj jeździł na rowerze przypominają mu dwie rzeczy; buty, które znalazły się na honorowym miejscu i ból, który i dziś mu towarzyszył, a że Roch musiał siedzieć w wygodnym fotelu Megi to cały czas czuł się jakby szczotka do odśnieżania przebiła się przez fotel i.. zresztą wiadomo, co dalej. Roch zaplanował sobie, że i dziś pojeździ co by ból bólem zwyciężyć, ale pogoda zadecydowała inaczej.

    O ile lekkie zachmurzenie Roch był w stanie zaakceptować, o tyle porywistego wiatru nie mógł przełknąć i musiał się pogodzić z tym, że trzeba siedzieć w domu. Może gdyby Roch miał już w nogach parę tysięcy kilometrów to wiatr nie robiłby mu większej różnicy, ale na początku – mając przejechane 30 km – lepiej nie ryzykować jakiegoś większego zniechęcenia.

    Pozostaje wyczekiwać ustabilizowania się pogody, a do tego czasu Roch będzie starał się wyskoczyć od czasu do czasu na jakiś krótki wypad żeby w piecu całkiem nie zgasło.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Boli, oj boli

    I jest! I w końcu się stało! Sezon rowerowy 2010 Roch uważa za otwarty. Początkowo wszystko stało pod znakiem zapytania, ale koniec końców Roch, o godzinie 1000 czasu lokalnego, uroczyście osiadł na siodełku i pierwszy raz w tym roku wpiął się w pedały; pierwszy raz także zahamował, zmienił przełożenie, a także po raz pierwszy przekroczył 30km/h. Wszystko odbyło się po raz pierwszy w tym roku. Takie pierwsze razy zwykło określać się mianem inauguracji, a więc inaugurował się i to nawet dość intensywnie.

    Celem wypadu, znowu pierwszy raz w tym roku, był Świerklaniec, bo to cały czas asfaltem, a i droga znana i wiadomo czego można się spodziewać. Pierwsze kilometry były niepewne, bo Roch nie wiedział, czy wszystko dobrze poskręcał, czy bloki w butach są dobrze przykręcone i w końcu czy same pedały są mocno dokręcone. Jednak wraz z upływem kilometrów Roch czuł się coraz pewniej, pozycja za kierownicą wręcz idealna, rower w końcu sterowny, reaguje bez chwili namysłu, tak jakby wiedział co Roch zaraz zrobi.

    Co do kondycji, to szczerze pisząc, Roch myślał, że będzie dużo gorzej, a wcale tak nie jest. Owszem, pisząc tę notkę Roch siedzi na jednym pośladku i co chwilę zmienia pozycję, bo cztery litery strasznie go bolą, ale to normalne po takiej przerwie, musi boleć i koniec. Kondycja nawet nie jest zła, ale Roch nie ma zamiaru pisać, że obyło się bez zadyszki, bo to byłoby zwykłe kłamstwo. Zaliczył dwie zadyszki, pod górę było ciężko, ale zaciskał zęby i pedałował dalej. Z tego wynika, że Roch trochę się zaniedbał, ale tak całkiem kondycji nie stracił. Trochę pracy, trochę wysiłku i Roch wróci do pełni formy.

    Jutro, choćby się waliło i paliło, Roch musi się przejechać, choćby kawałek, bo trzeba iść za ciosem i rozjeździć się tak, aby nie przekręcać się z jednego pośladka na drugi tylko siedzieć całym swoim jestestwem na krześle. Na zakończenie lutowe statystyki z dzisiejszym wypadem włącznie:

    A dzisiaj udało się przejechać 26 kilometrów ze średnią prędkością 17 km/h, co jest niezłym wynikiem jak na pierwszy raz.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejne plany rowerowe

    Kończy się drugi miesiąc roku, a Roch nadal teoretyzuje w sprawach rowerowych. Raz pojawiło się światełko w tunelu, ale szybko zgasło, bo deszcz pokrzyżował plany. Jednak dziś pojawiła się kolejna okazja na rozprostowanie nóg. Nie będzie to mega daleki wypad, bo Roch boi się, że płuca zgubi gdzieś po drodze, ale jakieś kilka kilometrów na pewno uda się przejechać.

    Dodatkowym minusem (takim “plusem ujemnym”) jest to, iż w lasach i wszelkich innych terenach leży jeszcze śnieg, albo powstało błoto, które skutecznie zniechęca Rocha do leśnych wojaży. Pozostaje zatem asfalt, co Rocha cieszy niezmiernie, bo jednak na twardym człowiek mniej się męczy, a to dla Rocha jest – do czasu odbudowania kondycji – priorytetem.

    Ponownie Roch pozwolił sobie na teoretyzowanie, a wcale nie jest pewne, że jutro będzie ładna i rower stanie się faktem. Może pogoda grymasić, a może spaść śnieg, czego Roch by nie wytrzymał, bo na ten rok – i najbliższe dwa lata – śniegu będzie dość. Zima swoje już zrobiła, a na kolejny kierunkowskaz Roch nie ma już funduszy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Inauguracja stanęła pod znakiem zapytania?

    Roch myślał i pisał o tym, że już niedługo wskoczy na dwa kółka i pomknie gdzieś przed siebie, ale pogoda szybko zweryfikowała jego plany. Dziś już zaczęło padać i nic nie zanosi się na to, że do weekendu – a on już jest tuż tuż – coś się zmieni. Pozostaje chyba przełożyć plany, bo jazda w zimowo—wiosennym deszczu to żadna przyjemność.

    Do pełni szczęścia pozostaje jeszcze zakup tajemniczego gadżetu, o którym Roch nic nie wspomina, ale jak przyjdzie czas to i tym się pochwali, bo przecież nie byłby sobą, gdyby nie umieścił zdjęcia na blogu. Być może gadżet przyjedzie do zaprzyjaźnionego Adventure na początku marca, a wtedy Roch będzie szalał, także ze szczęścia.

    Roch pozdrawia Czytelników.