Rok: 2010

  • Strasznie wiosennie

    Pogoda rozbrykała się strasznie; temperatura wystrzeliła w górę jak prom kosmiczny i poszybowała na poziom +10°C co skutecznie w Rochu wzbudziło nadzieję na rychły wypad rowerowy. W tym celu poczynił nawet pewne kroki, które miały przyczynić się do utrzymania się pogody na takim poziomie do weekendu, bo już jest umówiony na dwa wypady, a kto wie, może i trzeci uda się uskutecznić. Do nowego sezonu Roch postanowił przygotować nie tylko rower, ale i to co ma na głowie i na stopach, a więc kask poszedł do mycia, buty również, bo na nowym rowerze trzeba się odpowiednio prezentować.

    Roch, wcale tego nie ukrywa, odlicza już dni, godziny i minuty do momentu, w którym wsiądzie na rower i poczuje ten słodki ucisk siodełka na cztery litery i podmuch wiatru rozwiewający jego bujne włosy pod kaskiem. Początki będą trudne i bolesne, ale Roch sam się o to prosił, bo mógł jeździć więcej, ale mu się nie chciało i teraz będzie cierpiał. Tak więc Roch kończy mottem “oby do wiosny!”.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zagubiony w czasoprzestrzeni

    Zerwał się Roch z samego rana, nim kur zapiał, bo był umówiony i nie wypadało się spóźnić. Spojrzał na zegarek i szybko oszacował na co może sobie pozwolić. Jako, że do godziny 900 zostało ledwie trzydzieści minut Roch mógł sobie pozwolić na śniadanie, doprowadzenie siebie do jako takiego stanu wizualnego, ale komputer nie wchodził w grę, bo to straszny pożeracz czasu i mogłoby się okazać, że na sprawdzeniu poczty mogłoby się nie skończyć. Na końcu dopiero spojrzał w kalendarz i stwierdził, że dziś dopiero środa, a nie czwartek i całe te szaleństwo można było przełożyć na jutro.

    Z planów inauguracyjnych też nic nie wyszło, pewnie dlatego, że Roch – nie mając co robić – poszedł spać i nie pojechał na lotnisko. Z drugiej zaś strony może rozpoczęcie wizyt na lotnisku odbędzie z przytupem, bo pojawiła się informacja, że niedługo ma lądować An-124 Rusłan, więc może uda się go upolować, bo Mriję Roch przegapił, ale wtedy nie wiedział, że takie coś jest.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Inauguracja sezonu kolejowego

    Po wczorajszym zakończeniu akcji “Rower 2010” Roch postanowił, że rozpocznie kolejny sezon. Tym razem udało się uskutecznić podwójne rozpoczęcie, czyli sezon fotograficzny z sezonem kolejowym. Roch, korzystając z idealnej pogody, wybrał się na stację i zaczął polować na pociągi, a te dziś dopisały. Szczególnie, że pojawiła się lokomotywa M62 (bliżej znana jako ST44), co było swojego rodzaju cymesem lub wisienką na torcie. Pośród pasażerskich EN57 i towarowych ET22 taka wisienka to jest coś. Do pełni szczęścia brakowało Frightlinera, ale i jego Roch upoluje.

    Do rozpoczęcia pozostał jeszcze sezon lotniczy i – co najważniejsze – sezon rowerowy, ale ten ostatni będzie rozpoczęty jako.. ostatni, bo chlapa i woda z topniejącego śniegu jeszcze długo będzie przeszkadzać w inaugurowaniu rowerowego sezonu. Pozostaje polować na pociągi i samoloty. Dziś było krótko, ale czasem nie można się rozpisywać.

    Na zakończenie nowa galeria kolejowa:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • I nastał koniec akcji “Rower 2010”

    O mały włos Roch zaliczyłby kolejny dzień przestoju, a pogoda robi się coraz ładniejsza. Asfalt już suchy więc można zacząć uskuteczniać wycieczki, ale brak hamulców stanowi pewien problem. Ostatnią rzeczą jaką Roch założył był właśnie przedni hamulec, zapakował się w samochód i obrał cel: zaprzyjaźniony Adventure. Kiedy znalazł już lukę, w którą można było wcisnąć Megi i wydobył rower z bagażnika skierował się ku zaprzyjaźnionemu Adveture.

    Po chwili rower wisiał na stojaku i był ubierany w linki i pancerze, potem tylko przyciąć, zacisnąć końcówki i po godzinie z hakiem rower był gotowy do jeżdżenia. Roch zamówi jeszcze gadżet, bo pojawi się on dopiero pod koniec miesiąca, czyli Roch odbije się od finansowego dna. Wychodząc ze sklepu przywitała go lokalna orkiestra dęta, tarnogórskie kwiaciarki wręczyły mu bukiet kwiatów, a w oddali powiewał transparent: “ROCHOWI ŻYCZYMY UDANEGO SEZONU I NIEKOŃCZĄCYCH SIĘ WYPADÓW ROWEROWYCH”. Roch podziękował wszystkim, uderzył się o pedał i sen prysł. Przywitała go jedynie szara rzeczywistość, czarny śnieg i breja, która towarzyszy odwilży.

    Najważniejsze jest to, że rower nabrał świeżego wyglądu, a i Roch nabrał ochoty na jazdę, co dobrze rokuje na najbliższy sezon, bo Roch ma kolejny plan wykręcenia nowych i świeżych 10 tyś. km. Na dodatek, wraz z nowym mostkiem, Roch polepszył sobie pozycję i w końcu to jest to. Wręcz ideał. Tak, Roch przejechał się na rowerze – nie mógł wytrzymać.

    Na koncie zdjęcie. Rower, wersja 2010 po faceliftingu:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Finisz akcji “Rower 2010”

    Tak się jakoś dzień Rochowi ułożył, że popołudniu zachciało mu się dokończyć składanie roweru. Składania dużo nie było, bo tylko klamki i manetki, ale zawsze jakieś zajęcie, a i była spora szansa na zepsucie czegoś i z tej szansy Roch skorzystał. Najpierw jednak, w przypływie radosnej twórczości, założył lewą klamkę na prawą stronę kierownicy, a prawa klamka wylądowała na lewej połówce. Wyglądało to komicznie, ale Roch szybko naprawił swój błąd. Później jeszcze stery coś nie złożyły się dobrze, bo jest szparka i trzeba będzie zapytać w zaprzyjaźnionym Adventure, co zepsuł Roch.

    Uszkodzeniu uległ też mały Roch, który z dużym Rochem jeździł, a trzymał się plastikowej obejmie, która znienacka pękła przy zakładaniu. W niedzielę trzeba będzie wytężyć szarą komórkę i wymyślić sposób zamocowania go na kierownicy, bo bez niego to jakoś pusto jest. Licznika już nie ma na kierownicy, to chociaż mały Roch mógłby towarzyszyć temu dużemu w rowerowych wypadach.

    W poniedziałek najprawdopodobniej Roch wybierze się do zaprzyjaźnionego Adventure żeby założyć linki i pancerze, a także zamówić tajemniczy gadżet, który Roch sobie sprawi z okazji zakończenia sprawnie przeprowadzonej akcji “Rower 2010”.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Idzie wiosna – podejście drugie

    Co prawda na spalenie Marzanny jeszcze za wcześnie, ale już pojawiają się pierwsze oznaki wiosny. Pisząc tę notkę w TV straszą, że na ogłoszenie wiosny jeszcze za wcześnie, bo zima wcale nie myśli odpuszczać, ale Roch wie swoje i wie, że wiosna jest bliżej niż dalej. Żadne to odkrycie, szczególnie, że mamy koniec lutego i teoretycznie niedługo nadejdzie kalendarzowa wiosna.

    Korzystając z okazji Roch wybrał się do zaprzyjaźnionego Adventure, bo chce jeszcze kupić ostatni gadżet, na który Roch od dawna choruje. Na szczegóły jeszcze za wcześnie, bo wpierw trzeba sprawdzić, czy finansowo Roch podoła, ale jak wszystko się uda i szczęście dopisze to Roch będzie miał fajny bajer. Najpierw jednak trzeba skończyć rower i to jest priorytet na najbliższe kilka(naście) dni. Linki i pancerze, dokręcenie tego i owego i można ogłosić, że “norma została przekroczona o 200%”.

    Później pozostanie czekać na wiosnę i na pierwszą możliwość rowerowania.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Idzie wiosna – podejście pierwsze

    I jest, w końcu stało się to, o czym Roch marzy od momentu kiedy spadł pierwszy śnieg. Nadeszła odwilż i to od razu z przytupem, bo temperatura wskoczyła od razu na 6°C i słupek rtęci ani myślał opaść, jakby był pod wpływem niebieskiej tabletki. W końcu można było zrzucić z siebie kilka warstw kurtek, a i łatwiej zaczęło się chodzić. Same plusy, choć jak gwałtownie zacznie topnieć to może się okazać, że kartografowie będą musieli zweryfikować dotychczasowe mapy, bo powstanie kolejny ocean.

    Jutro, według wszelkich prognoz, ma być kolejny dzień z dodatnią temperaturą, a to oznacza, że idzie wiosna i trzeba dokończyć składanie roweru. Pozostało już niewiele do założenia więc trzeba się spiąć i dokończyć montaż, bo wiosna już tuż tuż. Poza rowerem, Roch ma w głowie kompletowanie części do robota, szukanie “gdzie taniej”, a potem jeszcze lutowanie. Pośród tego wszystkiego musi znaleźć się miejsce dla Pythona, w którego Roch wsiąka coraz mocniej i z każdą nowo poznaną biblioteką zastanawia się jak mógł bez niego żyć.

    Roch kończy, bo jeszcze jakieś kody zacznie wklejać.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • I są piękne dwie

    Roch już dawno zapomniał, że zamówił płytki dla swojego robota, który powstaje w wielkich bólach, ale dziś listonosz przypomniał mu o tym, bo z samego rana był już u Rocha z kopertą. Początkowo Roch myślał, że to jakieś zaległe zamówienie z zeszłego roku, bo każdy wie jak działa Poczta Polska. Okazało się, że w kopercie są piękne i lśniące płytki, które Roch zamówił, bo jego proces technologiczny, czyli żelazko, poległo już w fazie planowania.

    Płytki wyglądają profesjonalnie, nie to co te, które wychodzą spod Rochowego żelazka. Teraz tylko zamówić resztę części i można zająć się lutowaniem i uruchamianiem robota, który w końcu powstanie będąc żywym i – Roch ma taką nadzieję – jeżdżącym dowodem na to, że dotrzymuje słowa, nawet tego pisanego. W końcu przestanie mu się nudzić, a zacznie się cięcie, gięcie i wiercenie, czyli to czego najbardziej nie lubią sąsiedzi, ale to ich problem, a nie Rocha. Prawdziwa sztuka musi nieść z sobą ofiary.

    Przed Rochem jeszcze wypad do Katowic po w\\w części do robota, bo tam taniej jest. Jednak trzyliterowa hurtownia z Łodzi liczy się, a katowicki Nikomp trzyma rozsądny poziomom cenowy nawet doliczając koszt benzyny lub bilet kolejowy, bo Rocha ciągnie aby “wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet” i pojechać do Katowic. Na zakończenie zdjęcie dwóch, lśniących:

     Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rower kusiciel

    Pojawiły się pierwsze oznaki odwilży choć do pojawienia się przebiśniegów jeszcze daleko. Korzystając z okazji Roch wyszedł trochę ogarnąć dookoła Megi, bo już jest problem żeby wyjechać z parkingu. Wyjął łopatę z bagażnika i zaczął energicznie odkopywać samochód i kiedy był już w połowie złamała się łopata. W pierwszej chwili Roch pomyślał, że ma “power” w rękach, ale po dokładniejszych oględzinach okazało się, że to złośliwość rzeczy martwych, a nie moc Rocha.

    Jako, że narzędzie pracy uległo zepsuciu Roch nie ma zajęcia i siedział w domu. Chciał co prawda zająć się rowerem, ale tam już nie ma zbytnio co robić, bo zostały manetki i chwyty do założenia i można nawiedzać zaprzyjaźniony Adventure aby przyciąć pancerze, założyć linki i dokręcić to, czego Roch nie jest w stanie ruszyć z przyczyn technicznych. Jednak Roch czeka na pierwsze, prawdziwe, oznaki nadejścia wiosny, bo skończony rower będzie stał i kusił Rocha, a na zewnątrz jeszcze “tony” śniegu i chlapa.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Wszystko na swoim miejscu

    W końcu Roch wybrał się do marketu budowlanego po taśmę dwustronną. Nie obyło się jednak bez drobnych problemów; na początku okazało się, że jest problem z wyjechaniem z parkingu. Weekendowe opady spowodowały to, że samochód zakopał się i tylko solidna łopata była w stanie go odkopać. Po dziesięciu minutach walki z łopatą i śniegiem udało się wyjechać. Cel: Market Budowlany.

    Jednak znalezienie taśmy to jak szukanie igły w stogu siana, a więc trzeba było zasięgnąć języka.

    – “Przepraszam, gdzie znajdę taśmę dwustronną?” – Zapytał Roch uroczą panią z informacji.
    – “Alejka 29 i w prawo” – Odpowiedziała pani Rochowi uśmiechając się do Rocha, który lekko się ślinił.

    Poszedł był więc Roch do alejki 29 i w prawo, ale tam były tylko taśmy malarskie, które z założenia nie są dwustronnymi. Znalazł więc Roch fachowca, koniecznie faceta, który będzie bardziej kompetentny.

    – “Przepraszam, gdzie znajdę taśmę dwustronną?” – Ponownie zapytał Roch samca, ewidentnie, alfa.
    – “Dział techniczny, alejka 16” – Odpowiedział ów fachowiec.

    Okazało się, że to był strzał w dziesiątkę i po chwili Roch był kasowany za taśmę. Później jeszcze formalności, jak to na początku tygodnia, i można jechać do domu zakładać licznik. Nawet szerokość taśmy pasowała, jakby była “dedicated for Sigma”. Po chwili ustawiania, poziomowania, grymaszenia i dumania Roch przycisnął podstawkę i doznał ulgi, bo nic się nie odkleiło i nic nie odpadło. Jednak jest lans:

    Teraz można zakładać resztę, czyli klamki, manetki i chwyty. O tym będzie na bieżąco.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Niech moc Pythona będzie z Wami

    Roch myślał, że widział już (prawie) wszystko. Zdawało mu się, że z niejednego pieca chleb jadł, a jednak dziś doznał kolejnego oświecenia. Dostał był Roch plik, który trzeba było trochę “przerobić”, czyli coś wyciąć i coś dodać. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że plik miał tysiąc linii, a więc ręczna edycja – nawet w weekend – odpada, bo Rochowi się nie chce. Pozostało napisane jakiegoś automatu, który wytnie z pliku kilka znaków i wstawi kilka innych.

    Kiedy Roch stwierdził, że pisanie programu odpada, bo już jest 15 linijek, a wciąż końca pliku nie widać wpadł na pomysł napisania skryptu. Jako, że lubi uczyć się nowych rzeczy sięgnął po Pythona. Wszyscy się nim zachwycają jako on jest prosty i fajny. Roch lubi proste i fajne rzeczy, więc był on w sam raz dla niego. Okazało się, że zapisanie tysiąca linijek bez dwóch pierwszych znaków mieści się w sześciu linijkach:

    def writeFile():
        write_file = open(\"plik.txt\", \"w\")
        for binary in range(1000): 

            write_file.write(bin(binary)[2:])
        write_file.close()
        return

    Później okazało się, że odczyt jest jeszcze prostszy, bo mieści się w jednej linijce. Roch zakochał się bez pamięci w prostocie i fajności. Pewnie znajdzie się osoba, która to jeszcze bardziej zoptymalizuje, ale Roch i tak jest z siebie dumny, bo 6 linijek to 15.

    Z braku tematów rowerowych Roch rzucił się na tematy informatyczne. To był ostatni raz, bo i tak już Roch przegina z elektroniką i robotami. Wybaczcie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejny przestój

    Tak już się przyjęło, że im bliżej weekendu tym Roch jest bardziej leniwy, a to lenistwo przekłada się na zajęcia, które Roch zaniedbuje. Od dwóch notek Roch pisze o montażu licznika na mostku, gumkach i taśmach piankowych. Dziś da sobie z tym spokój, chociaż nie kupił taśmy, bo nie było, a market budowlany był Rochowi wybitnie nie po drodze, ale jutro powinien być już na trasie przejazdu to może uda się o niego zahaczyć.

    W przyszłym tygodniu rysuje się śmiały wypad do chorzowskiego Twomarku żeby sprawdzić co słychać w szerokim świecie rowerów. Oczywiście Roch ani myśli zdradzać zaprzyjaźniony Adventure, ale dlaczego nie rozejrzeć się w okolicy, może Roch upatrzy coś, co kupi u konkurencji. Wypad oczywiście z Koyocikiem, bo to kolejna okazja do zlotu bezrowerowego. O szczegółach Roch będzie informował na bieżąco.

    Roch pozdrawia Czytelników.