Rok: 2010

  • Jest gumka, jeszcze taśma piankowa

    Ktoś by pomyślał, że mając gumkę Roch będzie w siódmym niebie, ale do kompletu zabrakło taśmy dwustronnej piankowej, bo bez niej podstawka ślizga się i żadna gumka nie pomoże. Z gumką też były problemy, bo okazuje się, że to towar wielce deficytowy i nawet zaprzyjaźniony Adventure miał problem ze znalezieniem takiej gumki. W końcu jednak się udało i Roch włożył “gift” do woreczka, szczelnie zamknął i schował w najgłębszej kieszeni kurtki tak żeby nie zgubiła się. W domu Roch założył podstawkę na mostek i bez przyklejenia jej nic z tego. Już Roch wie po co była tam fabrycznie nowa taśma.

    Tyle zachodu tylko po to żeby mieć lansersko założony licznik na mostku, a nie na kierownicy jak ma większość. Poza tym nie ma w tym żadnej głębszej filozofii, czy ergonomii. Roch ma kaprys i go zrealizuje takim lub innym sposobem. Na finał akcji “Rower 2010” już jest Roch umówiony i w przyszłym tygodniu będzie koniec. Orkiestra już jest zamówiona, pompa będzie ogromna, szampan będzie lał się strumieniami, a może nawet Roch będzie nim czyścił łańcuch, w końcu alkohol to alkohol, a przy okazji bąbelkowy masaż.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Tak, dziś tłusty czwartek, ale Roch nie może patrzeć na pączki, a co dopiero o nich pisać.

  • Bo z gumką jest bezpieczniej

    Od rana Roch myślał skąd wziąć gumkę; gumka bowiem była potrzebna Rochowi do zabezpieczenia licznika przed przypadkowym opuszczeniem kierownicy, bo sama taśma dwustronna miała małe szanse żeby utrzymać licznik na miejscu dla niego przeznaczonym. Oprócz bezpieczeństwa gumka musi jeszcze ładnie wyglądać, bo przecież kto by chciał mieć brzydką gumkę na kierownicy? No właśnie nikt, a na pewno nie Roch.

    Pośród różnych gumek, jakie Roch ma w szufladzie nie było takiej jakiej potrzebował. Trochę to krzyżuje plany Rocha, bo chciał założyć sobie licznik, a tak musi czekać do jutra, bo trzeba będzie się uśmiechnąć do zaprzyjaźnionego Adventure i może Roch dostanie taką gumkę, jaką potrzebuje. Wszystkie części są (chyba) skompletowane, pozostało tylko założyć wszystko, ale na to jeszcze jest czas, bo śnieg nie topnieje, a ma go jeszcze przybyć.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Czarny mosteczek ugina się

    Po długich namysłach i obliczeniach, do których Roch zaangażował Excela zapadła decyzja, że mosteczek można kupić, bo funduszy powinno wystarczyć, a jeśli nie to Roch przejdzie na dietę i zaciśnie mocniej pasa. Do momentu przekroczenia progu zaprzyjaźnionego Adventure wszystko szło dobrze. Roch znał długość i kąt wzniosu jaki potrzebuje, ale nie wiedział, że cykloza wagowa go zaatakuje.

    Casting zaczął się od przeglądnięcia wagi poszczególnych kandydatów. W przedbiegach odpadł Ritchey WCS, bo cena oscylująca w okolicach 200 zł była dla Rocha i jego Excela zbyt duża, poza tym po takim wydatku zaciśniecie pasa równałoby się zaciśnięciu pętli na szyi. W związku z tym do dwóch parametrów doszedł trzeci: cena, która nie spowoduje nadmiernego zaciskania pasa. Do ścisłego finału przeszedł, rzutem na taśmę, jeden kandydat, który ukrył się w ciemnym rogu. Nie mając innego kontrkandydata, Roch dokonał jedynego i słusznego wyboru.

    W domu pozostało już tylko złożyć go i cieszyć się nowym nabytkiem, który w końcu komponuje się z kolorystycznie z resztą roweru.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Koniec postojowego

    W końcu Roch przełamał się i postanowił, że zabierze się za dokończenie składania roweru. W ostatnim czasie trochę się rozleniwił, ale jak rower się rozebrało to trzeba go poskładać, bo co Roch będzie robił w letnie popołudnia? A tak wsiądzie na rower i pojedzie popedałować trochę. Zaczął Roch od założenia korby, ale najpierw nałożył solidną porcję smaru żeby nie zapiekła się przypadkiem. Później doszły obie przerzutki i tylny hamulec. Na tym Roch zakończył, bo przód wymaga głębszego zastanowienia się. Roch myśli nad zmianą mostka, więc nie ma sensu składanie jak później trzeba będzie rozbierać.

    Później Roch gapił się na rower, który coraz bardziej przypomina ten, na którym Roch spędził najlepsze chwile, czasem w deszczu i błocie. Do zrobienia jest coraz mniej, a końca zimy wcale nie widać. Nadal śnieg i mróz rządzą w pogodzie i szybko to się nie zmieni. Jutro Roch planuje wybrać się do zaprzyjaźnionego Adventure i zrobić mostkowe rozeznanie, a może nawet coś kupić, o ile cena go nie przytłoczy swoją długością.

    Zbliża się też czas, w którym Roch znowu zasiądzie przy lutownicy, a tym samym notki na Blogu będą bardziej lutownicze. Być może niedługo firma, w której Roch zamówił wypasione płytki do swojego robota da znać, że już jest gotowe i wtedy rozpocznie testowanie, uruchamianie i zastanawianie się dlaczego nie chce działać. To jednak, nieodległa, przyszłość.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Przestój przestojem popychany

    Przestój przestojem popychany ponieważ, Rochowi, próżniakowi przestało się chcieć, a przecież zostało już tak niewiele do założenia. Hamulce, korba, przerzutki i koniec. Ze dwadzieścia minut powolnej pracy przerywanej popijaniem ulubionej kawy zbożowej. Sobota znowu upłynęła Rochowi pod znakiem lenistwa i nic nierobienia, choć bardzo się starał żeby zakończyć przestój. Tak bardzo się starał, że w końcu zasnął, a jak wstał to nie chciało mu się jeszcze bardziej.

    Roch dochodzi do wniosku, że się starzeje. Kiedyś śrubki to była jego pasja, cały czas miał jakieś palmy ze smaru, bo to tu, to tam dokręcał, regulował i smarował. Teraz też ma na to ochotę, ale jakoś jego wewnętrzne “rochostwo” mówi mu nie i koniec. Roch śpi, je i myśli. Być może to zimowe przygnębienie spowodowane tym, że trzeba siedzieć w domu, a jak już się wyjdzie to z czterema kilogramami ubrań na sobie. Pozostaje czekać na moment, w którym Roch będzie mógł założyć coś luźniejszego, niezobowiązującego i bardzo niemodnego.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejny dzień przestoju

    Roch powziął decyzję o kolejny postojowym, bo przyjemność trzeba umieć sobie dawkować i nie można tak wszystkiego od razu zrobić i mieć z głowy. Roch hołduje zasadzie “jestem leniwy, ale się staram” i dlatego u niego czas jakby zwolnił, a niektóre czynności są wykonywane w ślimaczym tempie, które nawet nie jest znane naszym dzielnym Pocztowcom. Na stacji też Roch nie był, a nie miał powodu żeby tam iść. Wczoraj taki powód był, ale zgodnie z tym co Roch sobie przysiągł nie będzie przelewał swoich sercowych rozterek na blog, który w bardzo szerokim założeniu jest tylko rowerowy (u Rocha to szerokie pojęcie, co systematycznie udowadnia).

    Odżyły za to inne wspomnienia i pragnienia; mityczne już lądowanie CARGO w Pyrzowicach, na które Roch wybierał się co tydzień, ale nigdy tam nie dojeżdżał. W tę niedzielę są szanse na pomyśle zrealizowanie planu, o ile pogoda nie da popalić gigantycznym mrozem lub jakimś opadem śniegu, który zasypie drogi i zaskoczy drogowców. Roch wyrwa kolejne strony ze swojego kultowego kalendarza i odlicza dni do wiosny, bo wiosna to pora roku, w której wszystko może się zdarzyć, nawet Roch może się (ponownie) zakochać.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Na peronach

    Roch ogłosił przestój w składaniu roweru, bo nie można wszystkiego tak od razu złożyć i później nudzić się. Korzystając z planowanego przestoju Roch wybrał się na stację kolejową żeby pooglądać pociągi, a dziś wyjątkowo obrodziły. Nie dość, że na peronach stały trzy EN57 to jeszcze pojawił się cymes w postaci dwuczłonowej lokomotywy ET41. Roch żałował, że nie wziął aparatu, ale jeszcze mrozy są i mógłby zmarznąć, a Roch nie dorobił się jeszcze futerka dla aparatu.

    Pomiędzy jedną lokomotywą, a drugą Roch spoglądał w bezchmurne niebo, bo i tam spory ruch. Tutaj z pomocą przyszedł Lotniczy Guru, który tłumaczył Rochowi, że to leci Ryanair, a tam LOT. Roch patrzył w niebo i dziwił się jak można rozpoznać, który jest który, ale jak widać można. Później jeszcze wypad w miasto i można było kierować się ku domowi.

    Oby rychło nadeszła wiosna; pociągi i samoloty kuszą.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Lekki wżer

    Wżer” – słowo, które u wielu osób nie wywołuje gorączki, nie powoduje wystąpienia stanu bliskiego omdlenia. Słowo jak słowo, można się pomylić, ale nic poza tym. Jednak “Wżer” zaatakował Rocha. Wżarł mu się w miski przedniej pasty i tak żarł i żarł. W końcu Wżer spowodował ubytki przez co kulki tocząc wpadały w wyżarte przez wżer żerowisko, które zeżarte było doszczętnie. Na szczęście w zaprzyjaźnionym Adventure nie takie wżery widzieli i szybko z dużego wżera zrobił się malutki wżerek, który nadal powoduje opór, ale dużo mniejszy.

    Prędzej, czy później jednak czeka Rocha kupno nowej piasty. Dostał niezłą propozycję, aby zanabyć drogą kupna najbardziej wypasioną, najbardziej kultową, przewspaniałą piastę XTR, czyli kultowość przedniego koła wystrzeli w górę, ale to znowu wydatek, który będzie konieczny jak wżer ponownie zaatakuje i zeżre bieżnie tak, że każdy rozłoży ręce i stwierdzi, że na wżera nie ma rady. Roch musi zasiąść nad Excelem, otworzyć arkusz wydatki i sprawdzić, czy ma gotówkę na taki zastrzyk kultowości.

    Oba koła są w domu, rama stoi na kołach, Bomberek jest założony, pozostaje tylko zdecydować się, czy wymieniać mostek i można dokręcać śrubki. Pogoda chyba widzi, że Roch kończy akcję “Rower 2010” i już powoli nadchodzi odwilż. Dziś okrągłe zero, ale śnieg więc to co stopniało zostało szybko zastąpione tym co spadło.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Los kołem się toczy

    A właściwie kołami. Dwoma kołami. Zgodnie z zapowiedziami Roch zjawił się ponownie w zaprzyjaźnionym Adventure z kołami, do których trzeba zajrzeć, czy kulki są jeszcze okrągłe, a bieżnie płaskie. Roch idzie na całość, z małego remonciku, który miał obejmować wyłącznie napęd zrobiło się przedsięwzięcie na skalę akcji serwisowej jednego z producentów samochodów, w których zacina się pedał gazu. Logistycznie Roch jeszcze to ogrania, ale tylko i wyłącznie dzięki kalendarzowi, który Rochowi przypomina co ma odebrać, a co zanieść.

    Jutro koła będą gotowe i rozpocznie się składanie roweru. W planach – o ile Roch finansowo podoła – jest zakup mostka, ale bardziej jako realizacja fanaberii niż realna potrzeba. Na zakończenie Roch założy linki, pancerze i ogłosi sukces, bo akcja “Rower 2010” zostanie oficjalnie zakończona i będzie można wyczekiwać wiosny, aby wbić się w koszulkę, spodenki i zaliczyć pierwszy, wiosenny ból części ciała, która styka się z siodełkiem.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Prawie niespodziewany wydatek

    Czasem jest tak, że wiemy o czymś, ale nie chcemy w to uwierzyć. Roch też wiedział, że stery prawdopodobnie osiągnęły kres żywota, ale nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Jednak w zaprzyjaźnionym Adventure szybko dowiedział się, że nie ma dla nich ratunku i trzeba myśleć o nowych. Skoro już Roch przytargał ramę to nie było sensu wracać z pustymi rękoma i szarpnął się na całkiem nowe i błyszczące stery FSA, bo jak szaleć to szaleć na całego.

    Jutro ponowna wizyta w zaprzyjaźnionym Adventure; tym razem koła idą na serwis, bo trzeba piasty sprawdzić, tryb odkręcić i modlić się do Rowerowego Boga żeby przednia piasta nie podzieliła losu sterów, bo i tam opór jest większy niż zazwyczaj, a i oś pracuje “krokowo”, a nie płynnie jak to jest w tylnej piaście. Jednak zbytnia oszczędność nie popłaca i niekupienie Shimano XT było błędem, a wszyscy mówili, że co XT to XT, choć trochę droższe.

    Na zakończenie trochę cyferek, a właściwie zer, bo tak wyglądają statystyki Rocha za styczeń. Nie ma jednak w tym nic dziwnego, nawet najtwardsi, przy -15°C, nie wychodzą z domu. Roch z niecierpliwością czeka na odwilż, bo kilometry rosną, a jazda na tak wycacanym i wychuchanym rowerze to sama przyjemność i ponowne 10 tyś. km nie powinno być problemem. Właściwie to samo powinno się zrobić.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Stłukło się

    I jest pierwsza – w dodatku śmiertelna – ofiara zimy. Jest nią kierunkowskaz, który stłukł się był, gdy Roch zaliczył kawałek lodu pod kołami. Potem poszło z górki, dopiero zaspa zatrzymała Rocha, a przy okazji pomogła rozbić się migaczowi, z czego Roch był bardzo niepocieszony. Na szczęście poza pechowym kierunkowskazem inne elementy Megi są nienaruszone, ale i tak trzeba było jechać do zaprzyjaźnionego pana Adama, żeby coś poradził, bo nie dość, że tak głupio bez kierunkowskazu to jeszcze buźka Megi wygląda mocno niesymetrycznie. Na szczęście wszystko już naprawione.

    Poza tym jest i dobra wiadomość; dziś termometr wskazał temperaturę powyżej zera, czyli trochę topniało. Są pierwsze oznaki końca zimy, choć jeszcze nie do końca pewne, ale ważne, że Roch zrzucił z siebie kilka warstw swetrów, kurtek i koszulek. Nastrój jakoś się poprawił, od razu chciało się rower składać, ale jeszcze nie można. Przygoda z zaspą spowodowała, że Roch nie zdążył przed 1300 zjawić się w zaprzyjaźnionym Adventure. Wizyta zostaje przesunięta na poniedziałek z nadzieją, że temperatura zrobi Rochowi dobrze i będzie powyżej zera.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Półmetek akcji “Rower 2010”

    Stało się to, co Roch zapowiadał od dłuższego czasu, ale po kolei. Piątek, jak reszta dni tygodnia zalatywała nudą. Chcąc to zmienić Roch postanowił, że założy nowe opony na obręcze, bo wszystko leży i przeszkadza. Skoro już Roch zdjął opony to wypadało umyć obręcze, bo te porosły trzyletnim błotem. Po dłuższej chwili moczenia kół w wodzie, Roch wyszedł trzymając tryumfalnie czyste obręcze w górze. Potem wystarczyło je wysuszyć i można było zakładać opony.

    Później Roch stwierdził, że skoro już moczy się w wodze to trzeba w końcu umyć ramę. Najpierw jednak trzeba było zmiękczyć błoto żeby nie porysować lakieru. Po dziesięciu minutach można było ją namydlić i wyszorować. Po wielu latach Roch był w stanie przeczytać numer seryjny ramy, a także napis “Author”, który znajduje się na dolnej rurze. Ukazały się także zadrapania, obicia i odpryski, ale pęknięć na szczęście nie ma. Później tylko suszenie i wcieranie wosku żeby się ładnie błyszczało. Jak szaleć to na całego.

    Jednak w tej beczce Roch dostrzegł łyżkę, a właściwie dwie, dziegciu. Po pierwsze to niepokojący opór sterów, który może sugerować ich kres, ale to okaże się jutro (lub w poniedziałek) jak Roch wybierze się do zaprzyjaźnionego Adventure. Druga łyżka dziegciu to cykloza wagowa, której Roch się nie spodziewał. Korzystając z tego, że rower jest rozłożony na czynniki pierwsze Roch zważył każdą część, po czym uwzględnił wszystkie wyniki w swoich statystykach.

    Na zakończenie zdjęcie ramy, czystej ramy:

    Roch pozdrawia Czytelników.