Rok: 2010

  • Pogoda sprzyja spottingowi

    Wiadomo już, że Roch nie jeździ na rowerze lecz, jeśli pogoda pozwoli, to stara się odwiedzić lotnisko. Tak było i dziś. Dzięki uprzejmości Michała, który zobaczył z głównej drogi i na dłuższą chwilę zawitali na lotnisko. W nagrodę dostali możliwość pooglądania startującego CargoJet`a, który wynagrodził dłuższą chwilę bez ruchu lotniczego. W końcu udało się Rochowi zrobić mu zdjęcie en face, a jako bonus strzelił mu jeszcze profil. Na powiększeniu widać \”pasażera na gapę\”, który zdaje się machać Rochowi, a na pewno patrzy się na niego.

    Oby pogoda utrzymała się jeszcze długi czas, bo Rocha ponownie dopadła ochota na samoloty, więc może w tygodniu wyrwie się na lotnisko, a na pewno w przyszły weekend będzie stał pod płotem i czekał na jakiś przylot lub odlot, bo Roch ma odlot na punkcie samolotów i tak już mu chyba zostanie. Dziś tylko CargoJet trafił się, ale warto było jechać. Dzisiejszy wypad sponsorował Michał, za co należą się wielkie dzięki.

    Na zakończenie CargoJet:

    Boeing 767-223(SF)

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Buty pora schować

    Nadchodzi taki czas, że trzeba zacząć chować różne rowerowe rzeczy bowiem jak się nie jeździ to się kurzy. Ostatnio do kartonu poszedł kask, a dziś Roch schował buty, które też kurzyły się i tym samym kończy się powoli sezon rowerowy, który i tak powinien się już dawno skończyć. Pewnie w okolicach Świąt lub tuż po nich Roch zabierze się za rower, który trzeba umyć, wymienić kilka rzeczy i przesmarować.

    A zima upłynie Rochowi pod znakiem elektroniki, może uda się skończyć (a wpierw zacząć) robota, którego Roch chciałby zrobić. Nowy sezon już za pasem więc nie ma co tęsknić za rowerem, tylko planować przyszły sezon i liczyć na to, że ochota na jeżdżenie będzie większa niż w tym roku, ale na to jest jeszcze czas.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kuń jaki jest każdy widzi

    Po katarze pozostało już tylko wspomnienie (odpukać – puk, puk) dlatego Roch postanowił przewietrzyć trochę mózgownicę. Ci, którzy myślą, że Roch jeździł na rowerze mylą się albowiem Roch chodził po okolicy i szukał czegoś, co można sfotografować. Oczywiście można było jechać na lotnisko, ale w baku Megi widać dno i trzeba zacisnąć pasa (do następnego tankowania oczywiście).

    W związku z tym Roch wypuścił się \”za miedzę\” i trafił na jakąś zagrodę gdzie pasł się koń. Z braku innych pomysłów Roch przywołał bestię, która to zrozumiała i przyszła. Widać swój swojego pozna, a nawet dogada się bez większych problemów. Roch cyknął parę zdjęć i poszedł do domu, bo słońce zaszło i zrobiło się zimno, a widmo kataru jeszcze nad Rochem wisi. Na koniec zdjęcie:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Jest chętny do pomocy Rochowi

    W jednej z ostatnich notek Roch żalił się, że jego osobiste osiemnaście złotych poszło z dymem ponieważ musiał \”odciąć\” układ od płytki, przy czym i ją trochę uszkodził. Długo Roch myślał nad tym jak podejść do drugiej płytki i układu, który Roch niebawem zamówi. W końcu poszedł do swojego Guru Elektronicznego, zrobił słodkie oczy i szczerze powiedział, że potrzebuje pomocy starszego i bardziej doświadczonego kolegi bowiem on sam sobie nie poradzi. Odpowiedź była krótka \”przynieś, zrobimy\”. W tym momencie Roch jeszcze bardziej utwierdził się w tym, że może polegać na swoich Przyjaciołach.

    Tak więc pozostało kupić układ i zacząć lutować, bo długie zimowe wieczory trzeba jakoś przeżyć, a programowanie procesorów — i nie tylko ich — to jest to co Roch lubi najbardziej. Rower, wszystko na to wskazuje, będzie już odpoczywał, bo kolejnego kataru Roch nie przetrzyma, a więc: rower odpoczywa, aparat robi zdjęcia, a kompilatory wszelakie kompilują kod. Zima będzie nasza!

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Gdzie Rochów sześć, tam nie ma co jeść

    Katar nie chce opuścić Rocha, na zewnątrz też wieje więc Roch, jeśli nie musi, to z domu nie wychodzi. A w domu też zbytnio nie ma co robić, książka nieuchronnie się kończy i powoli trzeba będzie rozglądać się za jakąś nową pozycją. Z tego wszystkiego Roch postanowił nauczyć się gotować. Akurat w gazecie był prosty przepis na sojowe kotleciki, czyli w sam raz na piątkowy obiad. Cały algorytm gotowania Roch pominie, bo szkoda miejsca na opisywanie tego, że zmywania było jak z całego tygodnia.

    — \”My, informatycy, musimy trzymać się algorytmów\” — Pomyślał Roch i postanowił, że nie będzie improwizacji. Jak napisali \”dwa jajka\”, to tyle Roch wbił. Do pewnego czasu szło dobrze, kiedy napisali, że trzeba zapiec Roch wyjął patelnie i zapiekał. Efekt był następujący: dwa pierwsze kotleciki rozpadły się, kolejny rozpadł się w momencie przewracania, dwa następne się spaliły na popiół, a ostatni, który ocalał był jak kapeć, ale trzeba było go zjeść i udawać, że był dobry.

    Morał z dzisiejszego gotowania jest następujący: Rochowi lepiej wychodzi jeżdżenie na rowerze, a żeby dożyć słusznie zaawansowanego wieku Roch będzie musiał nauczyć się gotować lub znaleźć kobietę, która zaakceptuje go wraz z wszystkimi wadami i zaakceptuje to, że Roch jest \”akulinarny\”. I wyszło ogłoszenie matrymonialne.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rower stoi

    Katar i ogólne otępienie Rocha nie opuszcza, a co za tym idzie Roch siedzi w domu i nie rusza się z wygodnego fotela ani na krok. Szczęście, że jeszcze trochę książki do przeczytania zostało i nie musi siedzieć przed komputerem. Roch stał się delikatny, kiedyś nie kończył sezonu rowerowego, robił tylko przerwę na Święta i od stycznia zaczynał jeździć. Teraz wystarczy mu wyjść na 30 min, przejechać 10 kilometrów i Roch jest gotowy.

    W tym roku jest wielce prawdopodobne, że Roch już nie wyjdzie na rower, który będzie stopniowo aktualizowany i naprawiany. Tymczasem Roch skupi się na zdjęciach, one przynajmniej są bezpieczne, bo trzymając aparat Roch jeszcze się nie przeziębił. A od przyszłego roku Roch poweźmie solidne postanowienie poprawy kondycji i zahartowania się.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Jedna z ostatnich wizyt na lotnisku

    Póki nie spadnie śnieg to Roch będzie czynił starania, aby co jakiś czas pojawić się na lotnisku, lecz co z tych starań wyjdzie to nikt nie wie. Dziś było w miarę ładnie, ciepło i Roch wybrał się na lotnisko. Poza jednym startem ruch był minimalny więc Roch siedział w samochodzie i plotkował z towarzyszem, z którym odbył wycieczkę. Efektem dzisiejszej wizyty jest Antonov An-26B.

    Jeśli chodzi o sprawy rowerowe to Roch ma niezły orzech do zgryzienia. Oczywiście chodzi o przednią piastę, którą Roch musi wymienić. W międzyczasie pojawiła się propozycja odkupienia hamulców tarczowych więc Roch musiałby kupić przednią piastę w wersji \”disc\”, czyli z mocowaniem na tarczę hamulcową, i wymienić tylne koło. Koszta drastycznie rosną, ale odpada częsta wymiana klocków, starta obręcz, a Roch zyskuje większą siłę hamowania, działanie w każdych warunkach i lans.

    I teraz jest problem, bo trzeba wyważyć wszystkie wady i zalety i podjąć decyzję, czy iść w tarcze i hydraulikę, czy zostać przy tradycji i zaoszczędzić na wymianie kół. Dobrze chociaż, że Roch ma czas na myślenie, bo nie musi martwić się, że ktoś mu hamulce podkupi. Trzeba usiąść do cennika i policzyć ile będzie kosztowała taka przyjemność. Wizyta w zaprzyjaźnionym Adventure też nie zaszkodzi.

    Na zakończenie zdjęcie Antonov`a:

    Antonov An-26B

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Roch na śmierć zapomniał o statystykach. Październik można zobaczyć tutaj: Październik 2010. Nie ma o czym pisać, bo Roch nie jeździł.

  • Zegar biologiczny i inne takie

    Od ostatniej notki minął jeden, a może więcej, dzień kiedy to Roch miał: gorączkę, ból gardła i ponowny katar. Na stare lata Roch zrobił się wrażliwy i każda większa zmiana temperatury wywołuje u niego opłakane skutki. Po pierwszym katarze Roch myślał, że już nic go nie zaskoczy, a okazało się, że może jeszcze być gorzej. Dziś jest dużo lepiej, Roch potrafi zachować pion, głowa nie boli, gorączki też już nie ma. Tylko wredny katar został.

    Drugim minusem ostatniego czasu jest… zmiana czasu. Być może \”za słusznie minionych czasów\” takie machinacje przy czasie miały sens, ale w dobie systemów informatycznych czasowe kombinacje nie mają większego sensu, bo to tylko dodatkowy kłopot w postaci \”restartów\” i wyłączeń owych systemów. Rochowi osobiście też to nie odpowiada, niby spał godzinę dłużej, ale wcale tego nie odczuł. Nie dość, że wstał o 630 to jeszcze spał w ciągu dnia żeby wyrównać swój zegar biologiczny.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Błoga nieświadomość

    Roch już zapomniał jak to jest jeździć bez licznika, a po ostatnich wydarzeniach jest zmuszony do jeżdżenia bez pomiaru prędkości. Początkowo Roch czuł się nieswojo, ale po paru chwilach było całkiem nieźle. W końcu Roch mógł skupić się na szumie wiatru i opon, a nie na kontroli tego, co to diabelskie urządzenie wskazuje. Jedyne co przypominało Rochowi o tym, że jedzie na rowerze to pulsometr, który od czasu do czasu pikał, ale to można wytrzymać.

    Roch zrobił rundkę dookoła Tarnowskich Gór i wrócił do domu, nie wie ile kilometrów przejechał i wcale nie chce wiedzieć. W środku Rocha dojrzewa decyzja porzucenia planów zakupu licznika, bo bez niego jeździ się lepiej i wcale nie jest koniecznym wyposażeniem roweru. Ilość kilometrów wcale nie jest najważniejsza, a statystyki od przyszłego roku będą obejmowały tylko puls. O ile decyzja w Rochu całkiem dojrzeje.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Awaryjny dzień

    Do popołudnia wszystko miało się dobrze; Roch jeździł to tu, to tam, załatwiał co miał załatwić, ale w końcu wrócił do domu i postanowił, że pójdzie pojeździć na rowerze. Pogoda ładna, lekki wiaterek, ale da się wytrzymać i można jeździć. Jednak — i tak już mocno sfatygowany — licznik nie wytrzymał próby i rozpadł się kompletnie. Dokładnie to oderwał się kabelek od podstawki w taki sposób, że naprawa, o ile w ogóle możliwa, jest nieopłacalna ponieważ nowy licznik to koszt około 100 zł, a poparzone palce są bezcenne.

    A skoro Roch poruszył temat poparzonych palców to wypada napisać o postępach w budowaniu \”Rowerowego Robota Rocha\”. Otóż temat wcale nie umarł, ale z powodu kryzysu jego priorytet nieco zmalał, ale wciąż jest rozwijany. Przez chwilę Roch poddał się, bo nie dało się przylutować mikroskopijnego układu, ale dziś zrobił z tym porządek. Układ co prawda był uszkodzony (przegrzany lutownicą) i trzeba było go jakoś usunąć z płytki, a jednocześnie nie spowodować jej uszkodzenia.

    Po wielu kontaktach palców z grotem lutownicy Roch sięgnął po ostateczne rozwiązanie, czyli odcięcie \”nóżek\” od \”korpusu\”. I tak 18 PLN przeszło do historii i wylądowało w szufladzie oznaczonej jako \”eksperymenty\”. Kolejnych osiemnastu złotych Roch nie przeżyje dlatego będzie musiał poszukać kogoś, kto mu to wlutuje. Na początek Roch uderzy do swojego Guru Elektronicznego, może będzie miał chwile czasu na pomoc młodszemu koledze. Na zakończenie pamiątkowe zdjęcie beznogiego układu:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Świąteczne porządki?

    Roch nie może być gorszy od super i hipermarketów i już rozpoczął przygotowania do Świąt. Po części wynikało to z nudów jakie męczyły Rocha, a po części z faktu dokonania przez Rocha zakupu paru narzędzi do jego elektronicznego warsztatu. Musiał w końcu zrobić porządek z burdelem, który panował w szafce, a że Święta za pasem to można było podciągnąć to pod świąteczne porządki. Okazało się, że miał 3 kg zbędnego złomu, który poszedł w kosz i znalazło się miejsce na nowe narzędzia. To było wczoraj.

    Dziś Roch walczył z oporną materią w postaci dętki, którą trzeba było skleić, potem jeszcze założyć koło i można było siadać do elektronicznych spraw, które Roch chce załatwić. Okazało się, że nie ma wytrawiacza i jutro trzeba jechać na zakupy, więc dziś Roch dociął laminat miedziany i na tym zakończył. Potem tradycyjnie: najpierw książka, potem trochę komputera i dzień się kończy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Nuuuuudy

    Weekend upłynął pod znakiem permanentnego nudzenia się. Gdyby nie książka to Roch w ogóle nie włączałby komputera, a tak przynajmniej przerobił kilka przykładów, potrenował i znowu się nudził. O ile sobota jeszcze ładna była, ale wietrzna strasznie bowiem w górach halny grasował, o tyle niedziela to już kompletna jesień; wiatr, deszcz, szaro i nic poza tym. Jak tak dalej pójdzie to Roch skończy książkę jeszcze w tym tygodniu i co dalej? Trzeba będzie rozejrzeć się za kolejną pozycją, póki \”Najpopularniejszy i najfajniejszy rząd po \’89r.\” nie podniesie VATu na książki.

    Oby pogoda ciut się poprawiła, bo inaczej Roch zanudzi się w domu, a w planach jest jeszcze przestawienie czasu, czyli dłużący dzień będzie się jeszcze bardziej dłużył. No cóż, jesień idzie dużymi krokami i trzeba jakoś przezimować ten ciężki czas. Niedźwiedziom to jest dobrze, idą spać i wstają na wiosnę.

    Roch pozdrawia Czytelników.