Miesiąc: październik 2011

  • Długo wyczekiwany rower

    Poniedziałek nie należał do udanych; awaria radia i jazda samochodem w kompletnej ciszy (nie licząc podśpiewywania pod nosem), potem kompletna pustka, która dopadła Rocha w pracy. Było jeszcze kilka epizodów, o których Roch nie będzie pisał, bo zwyczajnie nie warto. Czekał tylko do 1500 aż wyjdzie z pracy i pojedzie do domu. Na szczęście na drogach było luźno i Roch w miarę szybko pokonał trasę. W domu szybki obiad i rower.

    Po czterech dniach wygłodniały Roch wskoczył na siodełko i pojechał do zaprzyjaźnionego Adventure żeby dopompować Bomberka, bo już nie chciało mu się grzać po schodach na czwarte piętro. W zaprzyjaźnionym Advenutre Roch dostał pompkę, która była dziwna. Im szybciej Roch pompował, tym powietrze szybciej uchodziło. W końcu zapytał co to za fenomen i dowiedział się, że trzeba umieć to obsłużyć. Po chwili, w wykwalifikowanych rękach, pompka pompowała aż miło było patrzeć na manometr.

    W końcu Roch mógł wyruszyć przed siebie, czyli do Miasteczka Śląskiego. To już będzie standardowa trasa, którą Roch będzie uskuteczniał. Dnia ubyło już całkiem dużo i dalsze wyjazdy są możliwe w weekend i w dodatku rano, co nie zawsze jest możliwe. W drodze powrotnej złapał go deszcz. Niewielki, raczej taka mżawka, ale upierdliwa, bo zimna. Na szczęście Roch wziął kurtkę i wrócił w miarę suchy.

    Rower przeszedł podwójny chrzest; po pierwsze został zmoczony przez deszcz, a po drugie Roch jeździł z \”wyserwisowanym\” Bomberkiem. A na koniec dojrzał do tego, żeby obciąć rurę sterową żeby mieć bardziej rajdową pozycję. Teraz tylko znaleźć chwilę, żeby zaprzyjaźniony Adventure ją skrócił.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rower już w domu, pogoda nie sprzyja testom

    Rower stoi już w domu, z nowym olejem, napompowany i gotowy do jazdy. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że pogoda na weekend dała ciała. Jest zimno, słupek rtęci ledwo wzbija się na poziom 10°C, ale nie to jest najgorsze. Deszcz. I to nie taki ciągły, który zaczyna padać, pada i przestaje padać. Ten deszcz jest inny, on zaczyna padać, pada i przestaje padać, później wychodzi słońce, niebo robi się błękitne i znowu pada i tak cały dzień. Nawet jakby Roch chciał wstrzelić się w \”okienko\” pogodowe to zdąży się ubrać i znowu pada. Weekend, pod względem rowerowym, należy zaliczyć do nieudanych.

    Jedyne co Roch zrobił to wytarł ramę, napompował Bomberka, zamocował kabelek z licznika i wytarł go, Bomberka, z resztek oleju. Nic nie jeździł, nie wie, czy ohydny luz nadal jest, czy już go nie ma. Poza tym Roch musi znowu dobrać odpowiednią ilość powietrza żeby amortyzator wybierał mu liście, ale nie ma kiedy, bo pada deszcz. Jesień mogła nadejść dużo później, po co ona nam teraz? Jeszcze październik nie zaczął się na dobre, a już plucha i zimno. Według prognoz deszcz jest przejściowy, ale niska temperatura może zagościć na dłużej. I niech sobie jest, najważniejsze żeby nie padało.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Operacja się udała, pacjent żyje

    \”Cześć, gusioo z tej strony, zajrzałeś do Bomberka?\” — Zapytał Roch podczas przerwy śniadaniowej.
    \”No, wszystko jest ok, ma lekki luz, ale to normalne\” — Odpowiedział W.

    W tym momencie Rochowi spadł kamień z serca i wszystko wróciło do normy. Amortyzator jest sprawny i konto nie zostanie opróżnione, poza tym Roch związał się emocjonalnie z Bomberkiem. Żaden inny amortyzator nie byłby w stanie zastąpić mu Bomberka, z żadnym innym Roch nie przeżył tyle co z Bomberkiem. Na całe szczęście jutro już rower będzie poskładany i można będzie jeździć, o ile pogoda na to pozwoli.

    Co prawda lekki luz jest, ale po sześciu latach mały luz ma prawo się pojawić. Według zaprzyjaźnionego Adventure nie ma co tego naprawiać, luz jest minimalny, a wymiana ślizgów wiąże się z wymianą uszczelek. Roch posłucha rady Fachowców i będzie jeździł. Luz będzie monitorowany, jeśli zacznie toczyć Bomberka wtedy Roch wymieni ślizgi i uszczelki. Póki co pacjent żyje, operacja się udała.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rokowania są dobre

    Wczoraj Roch oddał rower w troskliwe ręce zaprzyjaźnionego Adventure żeby przywrócili Bomberka do stanu używalności. Jednak nie mógł się doczekać diagnozy i już w sobotę napisał do przedstawiciela Marzocchiego na Polskę, czyli do F.H. \”GREGORIO\” z pytaniem \”czy są części zamienne\”. Dziś nadeszła odpowiedź:

    \”Witam
    Kpl. tulei ślizgowych to koszt 80zł – towar jest dostępny.
    Generalnie materiały eksploatacyjne (uszczelki, olej) są dostępne w ciągłej sprzedaży.
    Pozdrawiam
    F.H.Gregorio\”

    Wynika z tego, że rokowania są dobre, pacjent powinien przeżyć niewielkim kosztem. Zabrzmiało jakby Roch pracował w NFZ, ale ten miesiąc miał być miesiącem oszczędzania i może uda się jeszcze odłożyć trochę środków na czarną godzinę. Od rana Roch dzwoni do chłopaków z nadzieją, że rower jest już naprawiony i dane mu będzie pojeździć przez weekend ponieważ ubiegłotygodniowy plan rowerowy jest nadal aktualny.

    Być może jutro będzie wiadomo co mu dolega i oby były to tuleje ślizgowe. Potem jeszcze poczekać aż towar przyjedzie i można śmigać jakiś dłuższy dystans. Teraz pozostaje trzymać kciuki za sprawną logistykę, niby do Ustronia nie jest daleko, ale różne rzeczy mogą się wydarzyć.

    Na chwilę obecną nic więcej nie wiadomo. Jeśli pojawią się jakieś aktualizacje Roch natychmiast napisze notkę.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Delikatnie i ostrożnie

    Niedziela, po pochmurnym poranku, była bardzo przyjemna. Pogoda wręcz letnia, a Roch musiał powstrzymać się od rowerowania. Długo jednak nie wytrzymał i popołudniu postanowił, że trochę pojeździ. Pojechał na stację PKP i z powrotem. Omijał każdą dziurę, starał się odciążyć przód i nie hamować przednim hamulcem. Nic nie stukało, ale to nie był znak, że Bomberek cudowanie naprawił się przez noc. Na miejscu Roch posiedział, poplotkował z towarzyszem wypadu.

    Na wycieczkę Roch zabrał aparat, żeby po raz drugi złapać TLK, ale tym razem na każdym zdjęciu jest słup trakcyjny i żadne z nich nie nadaje się do pokazania. Poza tym trafił się jeden samolot i to zdjęcie akurat nadaje się na pokazanie na Flickr. Po powrocie do domu Roch zasiadł przed komputerem i tak już zostanie aż do wieczora. Jutro poniedziałek, a więc pierwszy dzień kolejnego tygodnia pracy i pierwszy dzień bez roweru, który popołudniu jedzie do zaprzyjaźnionego Adventure.

    WizzAir

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Stukanie i pukanie

    \”No masz ci los\” — mruknął Roch.

    Tymi słowami zaczął sobotni poranek, kiedy o 800 wyjeżdżał z domu na spotkanie z Koyotem. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że awaria dopadła Bomberka, a dokładnie — tak orzekli spece z zaprzyjaźnionego Adventure — ślizg. Pękł był lub jakiś inny numer wykręcił, co objawia się tym, że prawa goleń ma luz większy niż roboczy, a skutkiem tego są stuki. Stuka i puka i nie pozwala jeździć. Weekend więc zapowiada się stacjonarnie, na łóżku lub z aparatem gdzieś, ale na pewno nie na lotnisku, bo nie ma jak dojechać.

    Co więcej Roch musiał odwołać jutrzejszy wypad z Koyotem, bo boi się o pogorszenie stanu pacjenta. Co prawda można jeździć, ale świadomość, że coś niedomaga w jego rowerze blokuje go. Tak już ma zakodowane, że wszystko może mieć awarię, ale rower musi działać jak najlepszy szwajcarski zegarek. Nic nie może skrzypieć, nie mówiąc już o stukaniu, czy pukaniu. Trasa do Świerklańca jest dobrze znana, ale dziś dodatkowy smaczek, GPS również doznał awarii i zarejestrował ślad cokolwiek dziwny: Świerklaniec.

    Ewidentnie GPS chciał na lotnisko, ale z awarią Bomberka to nie jest możliwe, Nigdy!

    Roch pozdrawia Czytelników.