niedziela, 28 grudnia 2014

Mroźny rower!

No i niespodzianka na konie roku; Roch zmobilizował się, a w zasadzie został zmobilizowany do wyjścia na rower. Wszystko zaczęło się rano kiedy to Roch, wracając z Rodzinką z Olsztyna (rejon jurajski) zagaił, że pojeździłby sobie na rowerze i Żonka podłapała temat.

- "No to na co czekasz?" - Powiedziała do Rocha.
- "No ale nie mam się w co ubrać" - Odpowiedział wymigując się.
- "Załóż jeansy i idź" - Ripostowała.
- "Ale jak to?!" - mówił - "nie będę wyglądał PRO"
- "To chcesz pojeździć, czy wylansować się" - Pytała Rocha.
- "No pojeździć, ale też lansować się" - Powiedział.

W końcu rozmowa otarła się o nienaładowany GPS, zimno i ogólne nie chce mi się. Jednak ziarno rowerowania zostało zasiane w Rocha głowie. Jechał i myślał i tak po powrocie do domu w końcu się zebrał i znalazł w przepastnej szafie swoje stare rowerowe ubranie. Nawet pasowało, biorąc pod uwagą sytą Wigilię (2013 i 2014).

Roch szybko założył to co wygrzebał z szafy i poszedł pojeździć; trochę się bał, czy będzie mu ciepło. Przyzwyczajony do tego, że w aucie może sobie regulować temperaturę miał obawy czy na rowerze wytrzyma jakikolwiek dystans. Po kilkunastu metrach jednak okazało się, że zimno nie jest, a nogi które są w ciągłym ruchu "samonagrzewają" się więc problem sam się rozwiązał.

Odległość nie jest oszałamiająca, ale jak na zimowy rower po przerwie, lekko licząc, 5-o letniej to i tak spory wynik. Zresztą można wszystko zobaczyć na Stravie (nienaładowany GPS Roch zastąpił tabletem)
Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 26 grudnia 2014

No i po świętach

Jak to się mówi "święta, święta i po świętach". Z świąt pozostało tylko +2 kg na wadze i prezenty z których Roch cieszy się niezmiernie. Od Żonki dostał zestaw płyt Tarji Turunen i teraz może się chwalić kompletem (no prawie, bo brakuje mu jeszcze jednej, ale już nad tym pracuje). Od Mamy słodkości, a od Teściowej słodkości + drobny upominek. Co do Świąt to chyba takie miały być, nie licząc braku śniegu, ale ten zaczął w ostatnim czasie padać.

Ale Święta zbliżają się ku końcowi i pora wracać do normalności, choć nie do końca albowiem Roch ma dużo urlopu więc do pracy idzie w okolicach 5 stycznia, a więc będzie to taka normalna nienormalność. Zapewne powrót do pracy będzie ciężki i nieznośny, ale póki co Roch się tym nie martwi; bardziej martwi go fakt tycia (pewnie dlatego, że żre jak świnia), a także pierwsza krew na wardze Michaśki. Wczoraj w ferworze walki Mała przywaliła w kierownicę swojego rowerka i pojawiła się krew, ale skończyło się tylko na rozciętej wardze, a nie na wybitych zębach. Trochę płaczu, trochę strachu i Młoda wróciła do zabawy. Na szczęście można ogłosić happy end, choć warga jeszcze jest śliwkowa.

Dziś natomiast spadł pierwszy śnieg, który dla Roch był drugim śniegiem ponieważ pierwszy śnieg przeżył on w Bytomiu jadąc do pracy. Niemniej jednak dla Michaśki był to pierwszy śnieg, który mogła świadomie dotknąć. Nie było go zbyt wiele, ale zawsze to coś. Na początku ostrożnie postawiła stopę na białym puchu, a potem już poszło gładko. Widać, że śnieg spodobał się Miśce, tylko czy spadnie go na tyle żeby mogła się nim nacieszyć. Według prognoz ma być biało, ale jak bardzo tego nie wie nikt.

Z białymi pozdrowieniami,
Roch.

wtorek, 23 grudnia 2014

Tuż przed Świętami

No i mamy ten okres, który nazywamy przedświątecznym. Można go poznać po tym, że na parkingach przed supermarketami są kroki, a ludzie są dla siebie nieuprzejmi bardziej niż kiedykolwiek, ale do rzeczy. Roch chciał napisać, że do świat jest przygotowany. W pracy wziął urlop, aż do Nowego Roku, a nawet ciut dłużej. Porządki też już są na ukończeniu; w zasadzie zostało tylko ugotować parę potraw i można uznać, ze Święta zostały oficjalnie zainaugurowane. Milowym krokiem do rozpoczęcia Świat był też zakup choinki. Oczywiście żywej i dużej. Obecny w pokoju model ma 2.70 metra i żeby postawić ją do pionu Roch musiał złamać czubek lub szpic, zależy jak kto nazywa ten element na szczycie choinki.

Ale drzewko stoi i wszystkim się podoba. Nie chwaląc się Roch trzeci raz z rzędu kupił fajną choinkę z której i on sam jest zadowolony. Prezenty też już kupione, na szczęście Roch zna swoją Żonkę na tyle dobrze, że wie co jej kupić i nie musi wpisywać w Google frazy "jaki prezent kupić żonie". Więc teraz pozostało tylko czekać na pierwszą gwiazdkę i rodzinne święta.

Łyżką dziegciu w tej beczce miodu jest fakt, że święta nie będą białe, a Roch tak chciał wyjść z Misią przed dom i ulepić bałwana. Jest jednak nadzieja, że Nowy Rok będzie biały i wtedy upragniony bałwan stanie przed domem z dwoma węgielkami i marchewką.

Korzystając z okazji Roch pragnie też złożyć życzenia wszystkiego co najlepsze, spokojnych i zdrowych Świąt Bożego Narodzenia w gronie rodzinnym, no i białych (może jeszcze Pani Zima zdąży). I nie przejmujcie się wagą - są takie dni w roku, że można sobie pozwolić na obżarstwo. Przynajmniej będzie można sobie postanowić, że "od Nowego Roku mniej jem". I tego Roch będzie się trzymał.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 25 listopada 2014

Jak się sprawy mają?

Dawno nic Roch nie pisał; spowodowane to jest przede wszystkim brakiem czasu. Dzień Rocha wygląda mniej więcej tak: rano idzie sam albo z Michaśką po bułki, taki to już rytuał, że codziennie Michaśka zjada świeżą bułeczkę z rana. Potem, już całkiem na poważnie Roch zbiera się do pracy, pakuje wszystko co ma do zabrania i wsiada do auta. Najczęściej wraca się po okulary, których zawsze zapomina i rozpoczyna walkę.

Owa walka to 60 kilometrów do pracy. Każdy mówi, że to daleko, ale są kraje gdzie dojazd 100 km do pracy nie jest niczym dziwnym. A pracę ma Roch fajną, więc w dalszym ciągu chce mu się jeździć, choć on sam nie ukrywa, że jest to czasami męczące. W pracy jak to w pracy; poranny scrum, potem kawka, i pora zacząć pracować. Po obiedzie leci już szybko i o 17:05 Roch odbija się na budziku, wsiada do samochodu i wraca do Michaśki. Ponownie 60 kilometrów, ale w przeciwnym kierunku.

Po powrocie szybka zabawa z dzieckiem, kolacja, kąpanie i czytanie książeczki. To kolejny rytuał, którego Roch nie opuszcza. Książka była czytana zawsze i będzie czytana zawsze. Potem Roch ma czas dla siebie, a o 22:00 zaczyna pracować na swój rachunek realizując różne zlecenia. Kładzie się około 1:00 w nocy.

Jak sami widzicie Czcigodni Czytelnicy, czasu Roch ma mało. Trudno go znaleźć na odespanie całego dnia, a co dopiero wsiąść na rower i trochę pojeździć. Dzień też już jest króciutki, więc sezon ten chyba można uznać za zakończony, zresztą rower - jak już Roch wspominał - stoi w piwnicy. Nie pozostaje nic innego jak czekać na wydłużenie dnia i ocieplenie się powietrza.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 5 listopada 2014

Potrzeba mobilizacji

Jest jesień; przynajmniej tak twierdzą meteorolodzy, ale pogoda za oknem udowadnia, że jeszcze może być ciepło. Jednak Roch powoli zaczął się przygotowywać do nadejścia chłodniejszych dni. Póki co to schował rower żeby nie stał w zimnym garażu, ale niewykluczone, że jeszcze wyprowadzi rower z piwnicy i skoczy gdzieś pojeździć.

Jednak sprawa jest inna; Roch chce spróbować - po raz trzeci - zacząć biegać. Żeby poruszać się przez zimę, bo znowu obrośnie w tłuszcz. Jednak motywacji nie ma, żeby się ubrać i wyjść. Przed pomysłem z bieganiem Roch jeździł na basen, ale kolejne minuty spędzone w samochodzie skutecznie go zniechęciły do dojazdów na basen.

W planach jest również zakup trenażera, ale to dopiero po którejś z wypłat, o ile Roch uzbiera kasę na niego. Do tej pory musi radzić sobie sam, więc pomysł jest taki żeby zacząć biegać, ale jak się zmotywować? Jakieś pomysły?

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 27 października 2014

Ciepło dla rowerków

Powoli nadchodzi czas kiedy trzeba powiedzieć sobie "dość" i podjąć jedyną słuszną decyzję, czyli odłożyć rower na bok, bo sezon rowerowy się kończy, a w zasadzie się nawet nie rozpoczął dla Rocha, ale kilka razy Roch jeździł więc można ogłosić zakończenie. W zasadzie to nie całkowite zakończenie bowiem pogoda ma dopisywać jeszcze jakiś czas, więc Roch postara się jeszcze parę razy wyskoczyć na rowerze gdzieś dalej, ale to chyba raczej ostatki sezonu są.

Skoro rowery będą używane rzadziej to Roch zniósł je do piwnicy - w zimnym garażu Rochowy rower bardzo źle się czuje. Ostatniej zimy zapowietrzył sobie hamulce i zagęścił olej w amortyzatorze, więc Roch musiał zawieźć go do nieocenionego Wojciecha, który tchnął w rower nowego ducha cyklistycznego.

Zatem obydwa rower są już zaparkowane w ciepłej piwnicy, ale może od czasu do czasu jeszcze pojeżdżą, kto wie.

Roch pozdrawia Czytelników.


poniedziałek, 20 października 2014

Niedzielny rower z Rodzinką

W końcu udało się wyskoczyć na rower. W niedzielę pogoda była wręcz letnia i żal było marnować ją na siedzenie w domu, czy leżenie w łóżku. Tak więc Roch ubrał się, Żonka ubrała się i Miśkę i wszyscy razem poszli na rower. Michaśka lubi coraz dłuższe wypady, ale zdarza się jej jeszcze zasnąć na rowerze. Tak tez było w niedzielę, kiedy to pod koniec jazdy dziecko usnęło w foteliku. I nie pomagało udawanie przez Rocha foczki, rajdowca, a nawet zabawa w ciuchcię.

- "Uuuuu uu uuuuuu" - Trąbił Roch udając ciuchcię .

Ale nic nie przynosiło skutku i Michaśka poszła spać. Na szczęście do domu było nie daleko i udało się dowieźć Małą bez kombinowania. Jak tylko została wyjęta z fotelika doznała reaktywacji i przestała chcieć spać, ale już po rowerze to poszła na huśtawkę, trampolinę i w końcu na podwieczorek, bo głodna jak wilk była.

Zapis trasy dostępny jest online, a jakże:


Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 17 października 2014

Wiadro czasu Roch kupi

Gdyby ktoś wiedział lub słyszał o miejscu, w którym można kupić wiadro czasu to Roch chętnie kupi sobie wiaderko lub nawet dwa. Cały czas obiecuje sobie, że zacznie jeździć na rowerze, ale zawsze coś wyskakuje i kończy się na chęci jeżdżenia. Basen też średnio wychodzi, ale takie już życie. Ostateczną kropkę na "i" postawiła pogoda i od początku tygodnia pada deszcz, ale w sumie Rochowi to i tak obojętne bo do pracy rowerem też nie potrafi się wybrać.

Tak więc pozostaje Rochowi ciągłe wmawianie sobie, że się pojeździ na rowerze, albo że się pojedzie na rowerze do pracy, ale koniec końców Roch i tak jest przekonany, że nic z tego nie wyjdzie. Za dużo obowiązków, a za mało czasu. Takie życie.

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 10 października 2014

Ostrożne podsumowanie rowerowania. Albo wszystkiego.

Sezon, niechybnie i nieubłaganie, zbliża się ku końcowi. Ten rowerowy oczywiście. Chyba pora zacząć myśleć o jakimś małym podsumowaniu, ale oczywiście nie o zakończeniu pedałowania. Otóż Roch na nowo odkrył magie roweru; działa jak lek przepisany przez lekarza na wszelkie zło tego świata. Od dawna Roch nie chciał jeździć, bo zawsze było coś do zrobienia, załatwienia albo po prostu nie chciało mu się. Dzięki temu dziwnemu splotowi wydarzeń z ostatnich lat Roch zaniedbał siebie, rower i Bloga.

Bloga prowadzi od jakiegoś 2007 albo nawet 2006 roku, dokładnie już nie pamięta, a różne przekazy różnie podają datę powstania / założenia / zainicjowania. Poważne pisanie zaczęło się od tryptyku rowerowego (trzech długich postów, w których Pafnucy opisuje swoje przygody z Aliną). Starzy Czytelnicy widzą o co chodzi, a dla pozostałych Czcigodnych Roch postara się wygrzebać go skądś, choć jeszcze nie wie gdzie go szukać. Tak czy inaczej Roch w jednej z kolejnych notek załączy tryptyk tak żeby każdy mógł się z nim zapoznać.

Wracając jednak do ostrożnego podsumowania pedałowania, to Roch wraca do korzeni - może i nawet dosłownie, bo chciałby odwiedzić stare, tarnogórskie, śmieci - czyli Dolomity, Suchą Górę, Repty, Lotnisko, etc. Nie wiedzieć dlaczego tęskni mu się do tych pagórków, Częstochowa jest jaka jest, płaska i niewykształcona rowerowo. Co prawda istnieje pojęcie Masy Krytycznej (sic!) ale mijający rowerzyści nie pozdrawiają się, co jest dziwnym zachowaniem, ale duże miasto rządzi się swoimi prawami, których Roch widocznie nie potrafi zrozumieć. Jak większości.

Jak tylko Misia ma włączoną drzemkę to Roch próbuje iść na rower, swoje lata ma i kondycja jest bardzo zaniedbana, ale silne postanowienie poprawy zagościło w sercu i dup*e Rocha więc niech wiatr zawsze wieje w plecy, albowiem Roch chce wrócić do intensywnego pedałowania. Szkoda, że jego Przyjaciel, Koyocik, nie może już pedałować, wspólne Jury były zajebiste, ale zdrowie jest ważniejsze, więc Roch został sam na placu boju, tkwi wiernie na reducie zwanej rowerowanie.

Oby wytrwał jak najdłużej i oby sezon skończył się jak najpóźniej.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS. Jutro - to znaczy już dziś, patrząc na zegarek - Roch planuje jechać do pracy rowerem. Ślad oczywiście zostanie zapisany.

PSS. 1111 post na blogu.

poniedziałek, 6 października 2014

Częstochowa - Blachownia - Konopiska

Od kilku dni oba rowery, ten mały i ten duży stały nie ruszone. Miśka załapała jakiegoś echowirusa i wykropkowało ją, co skutecznie uniemożliwiło pedałowanie, ale wrzesień i październik pod względem pogodowym zaliczały się do Złotej Polskiej Jesieni. Ale w końcu Miśka wyzdrowiała, kropki zeszły. Szybko znalazła Rocha buty i wskoczyła w nie żeby pokazać, że jest gotowa na to żeby przejechać się na rowerze. Pogoda dopisywała, dziecię zdrowe, więc szybko.

Żonka ubrała ją w ciepłe spodenki, kurteczkę i z czystą przyjemnością wsiadła do fotelika żeby pojeździć trochę na rowerze. Po tak długiej przerwie musieli się najeździć do syta, a więc kilometrów wyszło - jak do tej pory - najwięcej, bo aż 11, więc dystans zaczyna się wydłużać, aż w końcu Roch zabierze Michaśkę na Jurę, żeby poznała co to fajna zabawa na rowerze, ale to już w przyszłym roku, teraz pogoda i czas powoli się kończą, więc pozostaje tylko lokalne pedałowanie, co i tak jest fajne. Powstał oczywiście ślad z tego wypadu, na Stravie.

* * * * 

Następnie Roch wybrał się na rower sam, ponieważ zachciało mu się pojeździć trochę dalej i szybciej, a z dzieckiem - wiadomo - nie można pojeździć szybko żeby nie zawiało małej. Więc, korzystając z tego, że Michaśka poszła spać Roch wskoczył w buty i poszedł pojeździć. Coraz częściej wymyśla sobie trasy wyjeżdżające poza Częstochowę (w samym centrum no nie ma gdzie jeździć).

Teraz pojechał z Częstochowy do Blachowni, a stamtąd przez Konopiska do Częstochowy. Kilometrów wyszło 35, więc w ciągu weekendu Roch przejechał ponad 40 kilometrów - szkoda, że sezon się kończy, Roch właśnie zaczynał się rozkręcać. Ale przyszły rok już niedługo. Na zakończenie kolejny ślad:

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 18 września 2014

Z powrotem na dużym rowerze

Od czasu zakupu rowerka dla Michasi nie jeździła ona z Rochem na dużym rowerze. Była tak zajęta swoim pojazdem, że zapomniała, że czasem Roch też chciałby się z nią przejechać, ale koniec końców Rochowi udało się wyciągnąć Michaśkę na duży rower. Tras raczej szybka ponieważ późnym popołudniem dziecię lubi zasnąć na rowerze, ale udało się, że nie poszła spać, więc cała trasa była atrakcją, a nie niewygodnym spaniem.

Na zakończenie zapis trasy, na stravie ponieważ Endomondo ostatnio coś szwankuje.


Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 15 września 2014

Pierwszy test konsumencki

fot. http://www.kellysbike.com/pl
Jak wiecie z bloga niedawno Roch kupił dla Michasi pierwszy rowerek, tzw. odpychacz lub biegacz. Nie posiada on pedałów, a napędzany jest poprzez odpychanie się dziecka (takie chodzenie z rowerem między nogami). Po paru dniach obserwacji Roch wyrobił sobie zdanie (mniej lub bardziej obiektywne) na temat tegoż pojazdu. Ale od początku.

Omawianym rowerekiem jest Kellys Kite 12, który Michasia ma od niecałego tygodnia. Pierwsze wrażenie, jakie Roch odniósł patrząc na rowerek w sklepie, było "wow!". Kolory, "geometria", napisy. To wszystko pasowało do siebie idealnie. Po krótkiej konsultacji w zaprzyjaźnionym sklepie rowerowym Roch - za namową Żonki - kupił go dla Michasi. Po przyjeździe do domu Michalinka od razu dobrała się do rowerka i bez problemu wsiadła na siodełko. Nie dała się zdjąć z niego, żeby się ubrać i wyjść na zewnątrz pojeździć, wśród płaczu i ryku udało się Żonce ubrać dziecko i szybko poszliśmy na dwór.

Po opuszczeniu siodełka Michaśka bezproblemowo wsiadła i jeździła na nim, mimo, że brakowało jej paru milimetrów do ziemi. Ale wspólnymi siłami pchającymi spowodowaliśmy uśmiech u dziecka (i ból pleców u nas). Roch myślał, że fascynacja rowerem przejdzie, ale od momentu pojawienia się rowerka w domu obowiązkowo musimy powozić Michalinkę na podwórku.

Jeśli chodzi o jakość wykonania to jest super - spawy położone są bardzo ładnie, nie ma żadnych ubytków, lakier wydaje się odporny na zarysowania. Całości smaczku dodają małe podnóżki w miejscu gdzie w normalnym rowerze znajdowały się pedały. Mają one służyć temu, aby dziecko mogło sobie oprzeć nogi i działa znakomicie, a jednocześnie nie przeszkadza w odpychaniu się. Wybór Kellysa okazał się strzałem w dziesiątkę.

Na plusy możemy zaliczyć:
+ Waga (rower jest bardzo lekki)
+ Wygląd
+ Pompowane koła i bieżnikowane opony
+ Spory zakres regulacji wysokości siodełka (350mm do 400mm)* i kierownicy (490mm do 540mm)*
+ Łatwość wsiadania i zsiadania

Na minus, ale mały minusik, możemy zaliczyć:
- Twarde siodełko (ale przy pampersie to nie ma znaczenia).

* Dane producenta.

sobota, 13 września 2014

Nadeszła ta chwila

W ostatniej notce Roch w dość tajemniczy sposób wkleił dość tajemnicze zdjęcie bez żadnego opisu. Teraz pora na wyjaśnienia. Otóż dziś Michalina dostała swój pierwszy prawdziwy rower. Odpychacz ale to już rower; ma gumowe opony, aluminiową ramę i siodełko, czyli wszystko to co powinien mieć fajny rowerek.

Jak widać na załączonym obrazku tatuś cieszy się bardziej niż córka, ale możecie wierzyć Rochowi, że jak tylko zobaczyła rowerek to od razu wsiadła na niego i kazała się pchać po mieszkaniu. A jak Żonka próbowała ubrać Michasię i wyjść z nią na podwórko to było rykowisko jakiego jeszcze Roch nie słyszał, bo Michasia musiała zsiąść z rowerka.

Ogólnie dziecko zadowolone, uśmiechnięte i pewnie dużo będzie na nim jeździła. A Roch jest szczęśliwy bo w końcu w mieszkaniu stoi jakiś rower, a jak wiadomo rower w mieszkaniu to radość, a więc niech stoi ów rower długo i szczęśliwie (w przerwie od jazdy na nim, oczywiście).




Roch pozdrawia Czytelników.

PS. Dwie uśmiechnięte dziewczyny, czego można chcieć więcej?


środa, 10 września 2014

Rower prawie służbowy

Jak Czytelnikom bloga wiadomo Roch ma przyjemność pracowania w Bytomiu, a mieszkania w Częstochowie; takie rozwiązanie ma swoje wady i zalety. Wadą jest to, że w samochodzie spędza więcej czasu niż przeciętna osoba w wieku produkcyjnym. Zaletą jest to, że może odbić do Tarnowskich Gór, zostawić samochód u Mamy i przepedałować się rowerem do Bytomia. I z tego ostatniego Roch korzysta coraz częściej.

Dziś również zostawił samochód u Mamy i popedałował do pracy. W pracy ma ten komfort, że atmosfera jest na tyle luźna, że może sobie zostawić rower w pokoju, a przepoconą koszulkę powiesić na kaloryferze w łazience. Nawet trasę opracował taką, żeby uniknąć zbędnych podjazdów, a przy okazji zahacza o Suchą Górę i uprawia lekką jazdę terenową. Tak czy inaczej nie zamierza rezygnować z tych wypadów do pracy.

Na zakończenie dwa ślady GPS, z których pierwszy jest "do pracy", a drugi "z pracy".


wtorek, 9 września 2014

Jak prezent imieninowy to tylko...

No właśnie, wiele osób ma spory problem co kupić swojej drugiej połówce na urodziny/imieniny/święta. Z Roch jest inaczej. Doskonale wie, co Żonka by chciała, ale tego nie chce z różnych powodów. W najbliższym czasie Żonka obchodzi imieniny, a Roch dostał ekstra kasę więc część z niej przeznaczył na imieninowy prezent. Zapytacie co ma to wspólnego z rowerami. Otóż ma i to wiele.

Roch od dawna widział, że Żonka ma problemy z wpinaniem się w swoje pół-SPD, które z jednej strony były platformami. Widząc jak Żonka się męczy Roch pojechał wczoraj po pracy do zaprzyjaźnionego sklepu rowerowego Adventure gdzie kupił dla Żonki rasowe pedały SPD. Co prawda tylko Shimano M520, ale to już rasowe SPD.

Żonka od razu poszła je przetestować i wróciła uśmiechnięta, więc raczej prezent spełnił swoją rolę i spowodował uśmiech na twarzy drugiej połówki. I oto chodziło.

poniedziałek, 1 września 2014

Pierwsza długa trasa zdobyta

Jakiś czas temu Roch pisał, że zamierza wrócić do dalszego pedałowania.W ostatnią sobotę udało mu się dopiąć swego i przejechać pierwsze od wielu, wielu miesięcy trzydzieści kilometrów. Córka, co prawda była bardzo niepocieszona, że Roch pojechał na rower sam, a ona została w domu, ale na takie wojaże Michaśka jest jeszcze za mała. W związku z tym Roch obiecał Michasi, że jak wróci do całą trójką pojadą pojeździć na rowerze.

Trasa obejmowała Częstochowę - Rększowice - Częstochowę. I zajęła całe 35 kilometrów. Zapis jest na Endomondo. Po powrocie Roch chwilę odpoczął, poszedł z Rodzinką na spacer i znowu wsiadł na obiecany rower z Michaśką. Ogólnie kilometrów wyszło dużo, z czego Roch bardzo się cieszy. Wypad można sobie zobaczyć na Endomondo: tutaj.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Małe kroczki

Zgodnie z obietnicą poprawy, którą Roch wygłosił kilka dni temu dziś po pracy wyskoczył na rower. Korzystając z tego, że Żonka z Michaśką pojechały do lasu, Roch zjadł gołąbka i wsiadł na rower. Daleko nie jeździł, ale kawałek się przejechał. Było fajnie, męcząco, ale nie ma się co dziwić ponieważ od dawna nie jeździł na rowerze.

W sobotę zaplanował sobie dłuższą trasę, szczegóły będzie można obejrzeć na Endomondo. Chyba, że pogoda się pogorszy, ale prognozy na to nie wskazują. Roch wskoczy wcześnie rano na rower i popedałuje - tak, żeby po powrocie mieć cały dzień dla Rodzinki, z którą i tak mało spędza czasu. Szczegóły można zobaczyć na Endomondo: tutaj.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 27 sierpnia 2014

Silna chęć poprawy

Rochowi brakuje roweru. I to bardzo, ale nie ma za bardzo czasu, nie miał za bardzo chęci. Ale teraz znowu mu się chce, od dawna chodzi i mówi, że pojedzie do pracy na rowerze (do pracy czyli od Tarnowskich Gór do Bytomia na rowerze), ale pogoda wciąż mu nie sprzyja. Jednak jutro pogoda zapowiada się całkiem w porządku, a więc czas wsiąść na rower.

W planach był zakup nawet motywatora w postaci Garmina Edge 200, ale ostatecznie jak Roch zacznie jeździć na rowerze to wtedy sobie kupi licznik. Tak więc jutro może uda się podjechać do pracy rowerem, o czym Roch na pewno napisze.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Trzydzieści wiosen - dwa dni później

No i stało się, Rochowi zmieniła się cyfra z przodu. Wszedł w trzecią dekadę i chyba poczuł, że musi to jakoś uczcić. W sumie to się podsumować. W biografii Steva Jobsa Roch przeczytał zdanie pasujące do tego podsumowania: przez pierwszych 30 lat życia kształtujesz swoje nawyki, przez ostatnich 30 lat życia twoje nawyki kształtują ciebie.

A więc Roch zakończył kształtowanie swoich nawyków, a teraz one będą kształtowały jego. Co może oznaczać, że Roch będzie nieznośny dla otoczenia, ale bezkrytyczny dla siebie. Nie zmienia to faktu, że na dłuższą metę Roch jest uciążliwy, ale nie o tym. Co mu przez te 30 pierwszych lat życia się udało osiągnąć?

Odkąd zyskał jakąkolwiek świadomość życiową sam chciał poznawać wszystko i wyrabiać na każdy temat teorię. I tak mu zostało do tej pory. Poza tym studia, pierwsza i druga praca, a w najbliższym czasie też coś dla siebie - już na to pracuje.

W międzyczasie Roch uprawiał rowerowanie, czego efektem był (a w zasadzie jest nadal) ten blog. Rowerowego Roch założył nie wiadomo dlaczego i nie wiadomo kiedy, ale założył i rozkręcał się piśmienniczo. Od momentu znalezienia pracy skończyły się przyjemności rowerowe, a przynajmniej mocno się ograniczyły. Kluczowy jednak był rok 2012.

Wtedy to Roch powiązał się Państwowym Węzłem Małżeńskim ze swoją obecną Żoną. Potem poszło już z górki i na świecie pojawiła się Michalinka. Od tego czasu już nic nie jest takie samo. Michasia w domu wprowadziła nowe zasady i teraz wszystko toczy się wokół niej. Ale miało być podsumowanie, więc pora podsumować:

Trzydziestoletni Roch czuje się spełniony i niczego by nie zmienił.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Ciągłe rowerowanie

- "Nie ma chwili odpoczynku, trzeba ciągle pedałować" - mówi do siebie Roch podczas gdy Michasia popędza z tylnego siedzenia.

Z córką Roch jeździ codziennie, a przynajmniej stara się tak robić. O ile dziecko nie jest zmęczone i akurat chce jeździć (czasem basen wygrywa z rowerem) to Roch wsiada na rower i jedzie przed siebie. Michasia lubi wiatr we włosach (na których oczywiście znajduje się kask). I lubi też coraz dalej jeździć, dystanse dochodzą już prawie do 10 kilometrów.

Roch zaczyna zastanawiać, czy nie zrobić dłuższego wypadu po Jurze. Oczywiście na miejsce dojechać samochodem, a po samej Jurze już jeździć rowerem. Kilka chwil spędzonych w lesie dla Michasi powinno być fajną rozrywką. Dla Żonki zresztą też, bo i ona zaczęła pedałować ponownie. Czasem wsiadamy wszyscy na rowery i jedziemy przed siebie, tak dla czystej rozrywki i spędzenie razem czasu.

Roch pozdrawia Czytelników.

środa, 30 lipca 2014

Pierwsze kroczki rowerowe

 - "Jak to jest" - zapytał Roch Żonki - "że nasze dziecko szybciej nauczyło się pływać niż chodzić?"

Tym pytaniem Roch wyraził zaciekawienie, że Michaśka pierwsze pływała, a dopiero teraz zaczyna stawiać pierwsze samodzielne kroki. W międzyczasie Roch przymierzył ją do rowerka "odpychacza", ale jeszcze brakuje jej 1 cm żeby sięgnąć ziemi.

Ale to co zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania; Michaśka posadzona na rowerku od razu złapała się kierownicy i siedziała a Roch pchał ją po sklepie. Jazdę na rowerze polubiła tak samo jak pływanie, a więc teraz muszą poczekać aż ten 1 cm przybędzie i Miśka w końcu zrobi pierwsze samodzielne odepchnięcie się na rowerku.

A tak poza tym to Roch z Michaśką cały czas pedałuje i zapisuje.

wtorek, 15 lipca 2014

Kolejny rower

Korzystając z dobrej passy i całkiem znośnej pogody (w końcu mamy lato) Roch z Michaśką śmigają sobie na rowerze. Wczoraj Roch chciał zabrać Michasię na wycieczkę do parku, ale po drodze dziecko mu odpłynęło i zasnęło w foteliku. Do końca nie wiadomo dlaczego się tak dzieje, ale pewnie przez bujanie fotelika, który działa "kojąco" na Michaśkę.

- "No cóż" - pomyślał Roch i zawrócił do domu.

Koniec końców Michaśka część drogi pokonała na siedząco a powrót odbył się na leżąco. Te 25° odchylenia jest cudownym rozwiązaniem. Oczywiście do parku nie dojechali, bo ze śpiącym dzieckiem to nie jest żadna przyjemność, a wiadomo, że wszędzie dobrze się śpi, ale w łóżeczku najlepiej.

PS. Wieczorem jeszcze głupcowali, a jak!

poniedziałek, 14 lipca 2014

Pierwsze przymiarki do kupna rowerka

Powoli, wielkimi krokami, zbliża się moment kiedy Roch z Żonką staną przed poważnym wyborem: jaki rowerek kupić dla Michasi? Odpowiedź jest prosta. Jako pierwszy rowerek Michasia dostanie odpychacza, czyli taki rower bez pedałów. Zaprzyjaźniony Adventrue na pewno stanie na wysokości zadania i załatwi dla Rocha rowerek, który sobie on upatrzył.

Roch - wierny sprawdzonej marce - wybrał Cube'a. Sam jeździ na Cube i uważa, że lepiej nie mógł wybrać. Dla dziecka też Cube będzie odpowiedni. Michaśka bardzo lubi jeździć na rowerze, jak tylko jest w garażu to idzie do Rocha roweru i mówi: "eee, yyyyyyyyyyyyyy, ee", co oznacza "tato chcę żebyś mnie powoził, tato". W języku Michasi "eee" oznacza "tato". Tak na Rocha woła i koniec.

Ciekawe, czy drugi bobas przejmie ten nawyk od Michaśki? Tego nie wie nikt, ale wracając do tematu rowerowego. Wczoraj również byli na rowerze, trochę pojeździli, ale ciekawsze od widoków były dla Michasi podnóżki i na tym się głównie skupiała.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS. Roch chwalił się, że drugie dziecko już w drodze? Bocian planowany jest na okolice lutego lub marca. Świetna sprawa, nie ma co.

środa, 9 lipca 2014

Spacerowanie, rowerowanie i odpoczywanie

U Rocha powoli nadchodzi czas mocnych zmian, ale o nich - jak zawsze - Roch napisze jak zajdą. Na chwilę obecną Roch stara się skupić na tym żeby córa była wybawiona i - przede wszystkim - zaspokojona rowerowo. Nie widzieć dlaczego, ale Michaśka polubiła pedałowanie do tego stopnia, że sama idzie do garażu i chce na rower.

Po powrocie z pracy Roch jedyne co robi to zakłada skarpetki i buty po czym zapina Michaśkę do fotelika, zakłada jej kask i idą jeździć. Ostatnio nawet uprawiali lekką jazdę w terenie i Michaśce się podobało, cieszyła się i klepała Rocha po plecach żeby jechał szybciej, ale on nie jechał za szybko, żeby nie zrobić dziecku krzywdy.

W każdym razie córka rowerowo wyedukowała się i teraz czekać aż sama wsiądzie na swój pierwszy rowerek (oczywiście Cube albo Canondale).

Roch pozdrawia Czytelników.


środa, 2 lipca 2014

Długo nic nie było pisane

Jak zawsze Rochowi zapomniało się napisać na blogu o tym co w jego rowerowym, ale i nie tylko, życiu się dzieję. A dzieje się.

Jak wiecie, albo i nie, Roch wraz z Rodzinką zafundował sobie wakacje. W Bułgarii. Kraj ogólnie fajny, zobaczyliśmy Nesebar, Roch pierwszy raz był nad morzem i pierwszy raz atakowała go meduza. Ogólnie odpoczęliśmy i odcięliśmy się od wszystkiego. Tydzień beztroskiej laby. Koniec odpoczynku zaowocował też w pewną niespodziankę. Otóż okazało się, że do Michaśki, Żonki i Rocha dołączy za 8 miesięcy jeszcze jeden bąbel. Krótko pisząc Żonka jest w ciąży!

Po powrocie od razu pojechali do lekarza, ten stwierdził, że "mąż stanął na wysokości zadania" i dostaliśmy pierwsze zdjęcie z USG. Fajnie się to ułożyło. Dwójeczka dzieciaczków w podobnym wieku. Wspólne baseny, rowery, spacery.

Po powrocie Roch miał jeszcze trochę wolnego, więc jeździł sobie z Michaśką na rowerze, spacerował z Żonką i byczył się na całego. Potem nadeszła pora powrotu do pracy, ale nie na długo, bo w planach był roczek Michalinki. Na roczku wielu gości nie nie było, ale zabawa była udana o czym może świadczyć rozbity wazon.

Ogólnie sezon wakacyjny Roch stara się spędzić aktywnie, wraz z Rodzinką. Bo i tak czasu ma coraz mniej, a chęć zabawy z Michaśką jest spora.

Roch pozdrawia Czytelników.


środa, 30 kwietnia 2014

Wycieczka i śpiące dziecko

Miśka coraz bardziej lubi jeździć na rowerze; nawet zakładanie kasku idzie już sprawniej niż wcześniej, choć czasem jeszcze grymas niezadowolenia pojawia się na jej twarzy. Dziś, po powrocie z pracy Roch od razu wskoczył w buty rowerowe i zabrał Miśkę i Żonkę na przejażdżkę (choć tak na prawdę to Żonka pierwsza wyszła z domu i czekała na Rocha). Długość rowerowania zwiększa się tak żeby kiedyś można było wybrać się na dłuższą wycieczkę, może nawet całodniową, ale Miśka tak się relaksuje na rowerze, że od razu zasypia.

I tu jest mały problem. Wiotkie dziecko z kaskiem na głowie potrafi przyjąć pozycję taką, że nawet Rocha kręgosłup boli, a tutaj jeszcze rower buja. W końcu Roch zdjął małej kask i główka przestała latać na wszystkie strony. Fotelik też ma fajną funkcję bo odchyla się prawie do pozycji leżącej więc bajtel może spokojnie sobie spać niekoniecznie opierając się o okolice tyłkowe prowadzącego rower. Ogólnie wypad fajny i już prawie 10km z dzieckiem - fajny wynik.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Odrobina zaległości

"Się jeździ" - chciałoby się powiedzieć, ale pogoda nie sprzyja rowerowaniu. Jak już się uda wyskoczyć na wieczorną lub nocną przejażdżkę to jest spory sukces. Ale Roch nie poddaje się i jak tylko ma chwilę to idzie no rower pojeździć. Kiedy wraca to już za bardzo nie ma siły na siedzenie przed komputerem więc idzie się umyć i do łóżka, bo rano musi wstać do pracy.

Dziś na przykład zaraz po tym jak Roch wysiadł z auta i wszedł do domu Miśka czekała na niego zwarta i gotowa do rowerowania, no więc Roch zmienił tylko buty i pojechali na przejażdżkę. Oczywiście Żonka też pojechała no bo jak komplet to komplet. Razem z Żonką starają się wydłużać Miśce wyjazdy tak żeby przyzwyczajała się do trochę dłuższych wyjazdów.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Pierwszy etap ryczącej 40ki

Pogoda znowu pokrzyżowała plany Rocha i przez kilka dni nie jeździł na rowerze, ale dziś udało się w końcu wsiąść na siodełko i przejechać się kawałek. Jeżdżenie po nocy ma wiele zalet; człowiek nie opali się w dziwny -- "kolarski" -- sposób, nie musi walczyć z samochodami, a i innych rowerzystów jest mniej, ale też ma swoje minusy; jest ciemno i czasem nie widać dokąd się jedzie, a jak chce się wjechać w jakiś ciemniejszy rejon* to trochę strach, bo nie wiadomo ile tam nocuje bezpańskich i głodnych psów.

Jednak to Rocha aż tak bardzo nie zniechęca do nocnej jazdy i do przygotowywania się do pokonania "ryczącej 40ki", bo tak Roch nazwał trasę, którą sobie wymyślił i którą chce się przejechać, ale za dnia, żeby widzieć gdzie się jedzie i jak ta jego trasa wygląda. To jednak jeszcze trochę czasu zajmie, bo wpierw Roch musi rozjeździć nogi (dziś zaczynały łapać go skurcze) a dopiero potem szarpać się na jakieś większe dystanse.

Dziś trochę wiało, więc ciężej się pedałowało, ale zdrowa dieta jaką Roch sobie wprowadził w ostatnim czasie pomaga mu odzyskiwać spokój ducha (i wagi). Na wakacje co prawda Roch nie będzie miał kaloryfera, ale za rok kto wie. Masa już jest, teraz pora na rzeźbę. Ostatecznie Roch wrócił do domu około 2300, zrobił sobie twarożek z rzodkiewką, który zabierze do pracy i powoli kładzie się spać, bo jutro ostatni dzień do pracy, a w weekend ponownie basen i na pewno rower.

Roch pozdrawia Czytelników.

*Informacja dla Policji: Roch posiada oświetlenie.

czwartek, 17 kwietnia 2014

W nocy to się śpi...

...a nie jeździ na rowerze -- ktoś mógłby tak powiedzieć widzą Rocha pedałującego o 2230 przez miasto, ale ten nie ma czasu żeby jeździć "jak człowiek" za dnia. Pozostaje mu parę chwil w ciągu nocy kiedy może swobodnie popedałować, choć zazwyczaj wybiera wcześniejsze pory, ale dziś dał się porwać szałowi przedświątecznemu i wziął udział w świątecznych porządkach. Co prawda tylko mała kosmetyka korytarza, ale zawsze może powiedzieć, że nie migał się od obowiązków.

Na jutro ma zapowiedziane odkurzanie, pieczenie ciasta (włożenie i wyjęcie z piekarnika -- środkowym zestawem czynności zajmuje się złota Żonka) i na pewno coś jeszcze wpadnie, więc ewentualny rower będzie możliwi dopiero koło godziny tak jak dziś. Ale wieczorami, tfu nocami, jeździ się doskonale. Zerowy ruch, ludzi też jakby mniej na chodnikach, przyjemny chłodek a nawet troszkę zimno więc pedałować można śmiało, a że jest noc? No to co!

Dziś wieczorne, tfu nocne, pedałowanie zakończyło się wynikiem 8 kilometrów, ale Roch próbuje się rozkręcić i dać czadu. Może w końcu osiągnie jakieś 20 - 30 kilometrów. Oczywiście powstał zapis trasy, więc można sobie pooglądać wieczorne, tfu nocne, pedałowanie.

A teraz dobranoc.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rowerowe zaległości

Pogoda nie dopisuje, rower sobie stoi, ale wcześniej Roch troszkę popedałował. Zaczęło się w sobotę, kiedy w końcu wsiadł na rower w dodatku z Miśką. Po chorobie dziecię miało wielkie parcie na aktywność no i Roch wsiadł na rower, zapiął fotelik i dziecko. Oczywiście Żonka pedałowała razem z nimi. Wyjazd nie był daleki, ale wystarczył aby Miśka rozpromieniała na nowo.

W końcu Mała przekonała się do kasku. Wcześniej nie za bardzo chciała go zakładać, a bez kasku Roch nie chciał wozić daleko. Mimo, że Roch na rowerze spędził w życiu trochę czasu to wypadki zdarzają się nawet najlepszym, ale kask polubił Miśkę, a ona polubiła kask, więc teraz Roch może śmiało jeździć z Małą nie bojąc się o to, że może się na rowerze zachwiać (kask nie zwalnia z obowiązku myślenia!).

Wciągu tygodnia Rochowi udało się wyskoczyć na wieczorny rower, ale było tak zimno, że wrócił jeszcze szybciej niż wyszedł. Po tych dwóch rowerach zaczął padać deszcz i pada aż do dziś. Według pogody przyjemniej zrobi się dopiero w piątek, a więc może jeszcze uda się coś pojeździć. Już niebawem Wielkanoc, a to oznacza trochę dłuższy weekend i może nawet rowerowy.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 6 kwietnia 2014

Kokardka na rowerze

W domu nadal większy lub mniejszy szpital, zwalczyli razem z Żonką i Naszą Panią Pediatrką gorączkę i infekcję u Miśki, a ostatnio się pojawiła wysypka. Jutro Żonka jedzie z Miśką do Naszej Pani Pediatrki żeby ją zobaczyła, ale po prywatnym dochodzeniu, czyli "przed użyciem zapoznaj się z ulotką" okazało się, że jeden z antybiotyków może -- jako skutek uboczny -- wywołać wysypkę. Oby jutro się to potwierdziło. A skoro Miśce już dużo lepiej, bo i gorączki nie ma i spokojnie śpi, to Roch wyskoczył na wieczorny rower.

Dawno już nie pedałował, więc wyciągnął rower, włączył lampki i Endomondo i pojechał przed siebie. Kręcił się po okolicy, ale chciał przejechać 20 km, więc musiał się zapuścić trochę dalej. Lampko-latarka zamontowana z przodu przydała się kiedy Roch pedałował przez krzaki żeby przejechać z jednej części Częstochowy do drugiej. Potem Roch przejechał się jeszcze do centrum i wrócił do domu.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 3 kwietnia 2014

Szybka rundka po okolicy

Po krótkiej przerwie spowodowanej chorobą Rocha i po krótkiej przerwie spowodowanej powrotem infekcji u Miśki, Roch wyszedł na rower. Co prawda przejechał się tylko kawałek bo myślał co tam u Miśki słychać, ale jak na początek zrobił mały kroczek rowerowy. Dodatkowo Roch zrobił sobie lepszą lampkę i teraz już może śmigać całkiem oświetlając sobie drogę przed kołem.

Dziś rundka po okolicy, żeby nie oddalać się od domu, ale może w końcu uda się pyknąć jakieś dwadzieścia kilometrów a może nawet więcej. Oczywiście wieczorem, bo wtedy jeździ się najlepiej. W planach Roch ma też zrobienie jeszcze lepszej lampki, ale to są plany i mogą się nie udać.

Roch pozdrawia Czytelników.

poniedziałek, 31 marca 2014

Powrót na siodełko

Po okresie choroby nadszedł czas rekonwalescencji, czyli powrót do jeżdżenia. Rochowi się poprawiło na tyle, że chętnie siadł na rower i kawałek się przejechał. Żonce też się spodobało wieczorne jeżdżenie więc jeżdżą na zmianę, kiedy Roch czyta bajeczki Miśce to Żonka pedałuje, a kiedy Żonka wraca to Roch się ubiera i wskakuje na siodełko. Jakoś oboje nie mają serca zostawić Miśki pod opieką kogokolwiek.

No więc Roch wybrał się w okolice Jasnej Góry, zrobił rundkę dookoła klasztoru i wrócił. Jednak zaczął od wyjazdu na Politechnikę i dopiero stamtąd pojechał w stronę "Świętej Ziemi. Tej ziemi". Wieczorne  rowerki chyba na dobre weszły w harmonogram dnia Rocha. I Żonki też.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 30 marca 2014

Przymusowa przerwa w rowerowaniu

I stało się; Rocha dopadło przeziębienie, ale najważniejsze, że Miśka zdrowieje. Teraz pora na Rocha, ale z małym dzieckiem to już tak jest, z domu robi się szpital i każdy z domowników swoje przejść musi. Na szczęście Miśce odpuściło, Rochowi wciąż tak samo, a Żonka przeszła to delikatnie. Grunt, że dziecko zdrowe.

Z okazji przeziębienia, aaaapsik, Roch odstawił rower żeby "nie przeziębić przeziębienia" i nie dostać zapalenia płuc czy innego cholerstwa. Za to Żonka tłucze wieczorami kilometry. Kiedy Rochowi się polepszy też będzie wieczorowo pedałował. Niestety, ale tylko wieczory mu zostają - praca, a potem "chwilka" dla Michasi, bo czeka aż tatuś przyjedzie z pracy i trochę pogłupcują.

Tak więc kilka dni bez roweru Roch musi wytrzymać.

czwartek, 27 marca 2014

Krótka przerwa w rowerowaniu

No i pojawiła się pierwsza przerwa rowerowa, która spowodowana była na początku pogodą, a raczej jej brakiem, a później przeziębieniem Miśki, które dopadło ją w niedzielę. Koniec końców wizyta u naszej Złotej Pani Pediatrki, która zaleciła syropek i wyjaśniła jak przebiega przeziębienie u niemowlaka. U Miśki jest to raczej łagodny przebieg, ale jak potrzeba to szuka mamy i tylko do niej się tuli.

Popołudniu Roch wyskoczył na 40-o minutowy rower w czasie kiedy dziecię spało. Szybko się uwijał, pedałował żeby dojechać do domu przed wstaniem Miśki, ale jednocześnie żeby się najeździć i rozciągnąć trochę stare mięśnie. Udało się; rower przewietrzony, Roch rozciągnięty, a córka wyspana. Na zakończenie mapka wyjazdowa.

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 23 marca 2014

Rocha pierwszy wyjazd z córką

Do tej pory Roch jeździł z córką, ale ta siedziała w foteliku, który był na rowerze Żonki, ale - jak wiecie - Roch zrobił się zazdrosny i resztką wysiłków finansowych zakupił w Zaprzyjaźnionym Adventure. Resztą sił założył do roweru siedząc w garażu do 2300. Ale w końcu się udało i w sobotę Roch śmigał z córką na rowerze.

Dystanse co prawda nie są powalające, ale trzeba Miśkę rozjeździć więc na początek jeżdżą z nią po 10 - 15 minut żeby dziecko się przyzwyczaiło do pewnego rodzaju wysiłku i bujania na foteliku. Sam fotelik jest w porządku, dziecku się podoba, jest wygodny i stabilny, no i ma system odchylania do 20°, czyli do pozycji półleżącej.

W niedzielę pogoda się załamała, udało się odbyć poranny spacer, ale na nic więcej nie wystarczyło słońca. Zaczął padać deszcz tak jakby chciał dać Michalinie odpocząć od aktywności fizycznej. Ostatecznie bawiliśmy się w domu. Trochę odpoczynku też się należy.

Roch pozdrawia Czytelników.

piątek, 21 marca 2014

Wieczorna pętla

Od samego rana Roch załatwiał sprawy rowerowe, a miał do odbioru swój prywatny i nienaruszalny uchwyt na fotelik. Na szczęście Wojciech mógł rano wyjść przed blok więc Roch szybko odbił w prawo na którymś ze skrzyżowań i podskoczył przed pracą po odbiór tegoż cuda. Przyokazyjnie zadłużył się na małą sumkę, ale nie miał przy sobie pieniędzy, a przecież już prawie koniec miesiąca jest, więc i gotówki może trochę brakować.

Popołudniu, po powrocie z pracy, poszedł na rower. Nie miał nic lepszego do roboty, więc wsiadł na siodełko i pojechał w poszukiwaniu jakiejś sensownej trasy, nie koniecznie jeżdżąc kilka razy dookoła żeby nabić kilometrów. W końcu pojechał drogą którą wraca z pracy, trochę pozmieniał kierunki i wyszedł całkiem ładny dystans (przyp. Roch od dwóch lat nie siedział na rowerze). Koniec końców kilometrów wyszło 12, ale to dopiero początek.

Trzeba przyznać, że Częstochowa ma całkiem fajne drogi dla rowerów, mało ich, ale jak już się wjedzie na jakąś ścieżkę to można podjechać kawałek całkiem niezłą nawierzchnią. Jednak jak się droga dla rowerów skończy to trzeba wjechać na dziurowy chodnik albo coś co go ma udawać. Czyli jak wszędzie; drogi i chodniki dziurawe, ale nie wszędzie i nie wszystkie. Jutro kolejny dzień z wieczornym rowerem. Nawet latarkę Roch zaadoptował na potrzeby oświetlania drogi przed sobą.

Na zakończenie zapis dzisiejszego wypadu.

Roch pozdrawia Czytelników.

czwartek, 20 marca 2014

Pierwszy wyjazd Michaśki

No i nadeszła TA chwila. Michasia pierwszy raz jeździła na rowerze, co prawda to Żonka pedałowała, ale Michasia aktywnie uczestniczyła w nadawaniu tempa jazdy. Była takim sternikiem w "dwójce pojedynczej ze sternikiem". Początkowo Roch chciał fotelik zamontować u siebie, ale z drugiej strony to Żonka będzie jeździła z dzieckiem jak Roch będzie w pracy, a dla Rocha zostają weekendy. Więc kiedy tylko ruszyli Roch stał się zazdrosny.

Szybki telefon do zaprzyjaźnionego Wojciecha i na jutro Roch ma do odbioru dodatkowy uchwyt na fotelik do swojego roweru. I tym samym w najbliższy weekend Roch jeździ na rowerze z Córką! Ogólnie chęć pedałowania wróciła ze zdwojoną siłą. Chyba dwuletnia przerwa mu pomogła. Jutro wieczorem, po powrocie z pracy, Roch zamontuje w swoim rowerze uchwyt na fotelik i w weekend ma fotelik w swoim rowerze i spędzają aktywnie cały weekend. We trójkę.

I na koniec historyczny, pierwszy wypad Michasi. PS. Tak na marginesie Roch pedałował także po wyniki badań, więc rower dziś zaliczony był dwukrotnie. Oczywiście został zapisany ślad z wypadu.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 18 marca 2014

Zmian ciąg dlaszy

Zmian w rowerowym życiu Rocha coraz więcej; od jakiegoś czasu (czyli od około dwóch lat) rower stał w garażu i się psuł. W końcu zatarł się tłoczek w hamulcu i płyn zaczął cieknąć. Roch nie mógł patrzeć jak jego rower się męczy, ale z drugiej strony "nie ma kasy" brało górę, bo Roch chce zapewnić swojej szalonej rodzince wszystko czego potrzebują a swoje przyjemności odsunął daleko w tył.

Ale w końcu Żonka wręcz kazała Rochowi zawieźć rower do Wojciecha żeby go naprawił. No i tak od słowa do słowa, od smsa do smsa Roch zapakował rower do samochodu i podrzucił go do Wojciecha. Po kilku dniach rower był gotowy; Wojciech zrobił dużo więcej niż Roch planował, ale za to rower śmiga jak nowy, sklepowy. I za to W. należało się to co dostał. Po przywiezieniu roweru do domu Roch zabrał się za naprawę koła w wózku, bo Michasia przebiła koło jadąc na spacerku. Po zaklejeniu opony Roch wsiadł na rower i pojechał napompować koło na stację chociaż nie musiał tego robić akurat wieczorem. Ale chciało mu się trochę pedałować.

Z tej okazji odnowił sobie konto na "znanym portalu rejestrującym aktywność sportową" i zaczął ponownie rejestrować ślady.

* * * *

Ale idąc za ciosem Roch i Żonka postanowili jeździć na rowerach rodzinnie i kupili dla Michasi fotelik i będą jeździć wspólnie i w porozumieniu. Pierwsza próba już w sobotę więc można spodziewać się kolejnej notki. Tymczasem, całkiem niespodziewanie Roch dziś wsiadł na rower i przejechał się kawałek po ciemnej Częstochowie. Fajnie się jeździ wieczorem - przynajmniej Roch nie ma problemu z ukryciem swojej istotnej nadwagi. Czarne wyszczupla, a noc ukrywa; idealne powiązanie. Jak tylko czas i obowiązki domowe pozwolą to Roch będzie uskuteczniał wieczorne pedałowanie, może coś z tego wyniknie więcej.

W przygotowaniu są statystyki na rok 2014, ale o tym Roch jeszcze będzie pisał.

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 25 lutego 2014

Rocha przygoda z bieganiem

W zasadzie od dwóch lat Roch nie wykazuje żadnej aktywności fizycznej; po części wynikało to z pracy, do której dojeżdża 120km dziennie, a w ostatnim czasie każdą chwilę spędza z córką i żonką, więc nie ma czasu na ruch w postaci rowerowej, czy jakiejkolwiek innej. Ale wczoraj powziął męską decyzję.

- "Zaczynam biegać" - powiedział.

I poszedł biegać. Faktycznie, biegał 30 minut, spalił jakieś 250 kalorii i czuł, że to jest to co chce robić. Dziś też planował biegać. Z takim założeniem wracał do domu. Jak tylko wykąpali dziecko, wybawili je żeby łatwiej "padła" w łóżeczku Rocha opuściły siły i przestało chcieć mu się biegać.

Dodatkowo, spalone wcześniej kalorie, Roch uzupełnił BigMac'iem.


Ale żeby nie było to zamiast biegania Roch znosił drewno do piwnicy, więc aktywność fizyczna też była, choć już nie było to bieganie. Ogólnie już kiedyś Roch podchodził do biegania, ale też pobiegał tylko jeden dzień. Drugie podejście też skończyło się na jednodniowym bieganiu.

Roch chyba został stworzony do jazdy na rowerze, ale ten nadal czeka na lekki serwis i fotelik dla dziecka, bo w tym roku Roch jeździ z uroczą pasażerką.

Roch pozdrawia Czytelników.