Rok: 2015

  • Wyjście z szafy

    Hmmm tata musi chyba umyć rower.

    Tytuł wpisu może dość przewrotny, ale to o czym Roch dziś napisze może być swoistym \”comming out\”. Wiadomo nie od dziś, że Roch ma pociąg do roweru. Ogromny nawet. Jednak od jakiegoś czasu brakuje mu… czasu na rower. Znaczy się, ma czas, ale nie na tyle żeby nacieszyć się rowerem w wyuzdany sposób. Wiadomo też, że w życiu Rocha pojawiły się dwie kobiety które zawładnęły nim na dobre.

    Ta starsza, Żonka i ta młodsza, Miśka powodują u Rocha wyrzut endorfin porównywalny z jazdą na dwóch rowerach równocześnie i to im Roch oddaje się cały i bezgranicznie. Ale młodzież dorasta i Roch musi dotrzymać kroku Miśce. To wymogło na Rochu podjęcie decyzji: oprócz roweru będzie też bieganie. Tak, od trzech dni Roch regularnie biega. Wybrał sobie trasę, 2 km i ją stara się przebiec.

    Wraz z Rochem biega Żonka; motywują się wzajemnie do dalszego biegania, wymieniają się informacjami o bolących mięśniach i prowadzą statystyki. Na koniec miesiąca na wygranego czeka nagroda. I szczerze pisząc fajna to sprawa. Nie tak fajna jak pedałowanie, ale fajna jak na bieganie. Jednak Roch bynajmniej nie porzuca roweru. Czeka tylko, aż do Lidla rzucą lampki rowerowe i wtedy zaczyna pedałować po nocy (na zmianę z bieganiem po nocy, oczywiście).

    Bieganie jest fajne i skuteczne, ale tylko rower wywołuje u Rocha prawdziwy uśmiech. A zatem do zobaczenia na ścieżkach rowerowych (gość biegający na ścieżce rowerowej to może być Roch).

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Nie bójcie się, nie będzie statystyk z biegania.

  • Ponownie na kordeckiego-rondo

    Kwiecień zaczął się zimową pogodą. Padał śnieg i deszcz, a kiedy akurat nie padało to strasznie wiało. Roch zastanawiał się, czy w ogóle w kwietniu pójdzie na rower, a kordeckiego-rondo bardzo go ciągnęło. Takie przejeżdżanie jednego odcinka jest fajne bo pokazuje jak rośnie kondycja. W ostatnim czasie Roch nie miał zbyt dużo ruchu, a już na pewno nie hamował się w jedzeniu i piciu. Święta w końcu były i trzeba było się nażreć. Koniec końców Roch zasiadł na laurach i czekał aż pogoda się poprawi.

    Dziś w końcu pojawiły dwa elementy, które pozwoliły Rochowi iść na rower. Wolny dzień i świetna pogoda. Rano wraz z Rodzinką Roch pojechał na inaugurację sezonu motocyklowego, który co roku odbywa się na Jasnej Górze. Zdjęcia będą dostępne, jak tylko Roch za nie się zabierze. Później jeszcze tylko plac zabaw i huśtawki z Michasią i można było wracać na obiad. Po obiedzie Michasia poszła na odpoczynek, a Roch wykorzystał moment i poszedł na rower.

    Zapis pierwszego wypadu jest poniżej:

    Po przejechaniu 23 kilometrów zadzwoniła Michasia – tak potrafi już zadzwonić do taty – i wezwała go do domu. Tak się złożyło, że Roch właśnie tam jechał, więc Miśka akurat zjadał podwieczorek i tata zjawił się w domu. Młoda była gotowa na rower, więc Roch wsiadł ponownie na rower i pojechał z Michaliną i Żonką na popołudniową przejażdżkę po okolicy.

    Początkowo pojechali pojeździć trochę po bezdrożach, ale ostatecznie wrócili na asfalt po tym jak Michasia zaliczyła swój pierwszy – nie groźny – upadek na rowerze. W tym momencie solidny fotelik i porządny kask zwróciły się podwójnie. Na bezpieczeństwie dziecka nie ma co oszczędzać. Każdy się dziwił jak Roch kupił fotelik nie za 100 zł tylko za wielokrotność tej kwoty. Dziś ta decyzja została potwierdzona, a Michaśka tylko się zdziwiła że rower zrobił baaah. Zero płaczu, zero urazów. Kask i fotelik to podstawa jeśli chce się mieć pewność, że dziecku nie się nie stanie.

    Później już tylko uśmiech gościł na buzi Michasi i chciała jeździć i jeździć, ale też chciało się jej sisi więc szybko zawinęli się do domu. Wyjazd był udany, a Michaśka zadowolona. Takiego weekendu Roch zawsze sobie życzy.

    Na zakończenie zapis GPS z drugiego wypadu:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zdrowych i rowerowych Świąt

    No i nastał czas Świąt, kiedy to powinniśmy być razem i razem przeżywać ten czas. Roch życzy Wam Czcigodni zdrowych, spokojnych i radosnych Świąt. Aby ten czas był dla Was czasem spędzonym z bliskimi i ukochanymi.

    Niezapominajcie o Waszych rowerach! Dla Rocha rower jest częścią rodziny a zatem z jajeczkiem idzicie do garażu / piwnicy / pokoju i przutulcie Wasz rower. Należy mu się.

    Do napisania przy okazji kolejnego wyjazdu.

  • Wiosno! Gdzie jesteś?

    Patrząc za okno Roch zaczął się zastanawiać czy to już wiosna, czy jeszcze zima. Do takich wniosków skłoniły go wydarzenia z ostatnich dni. W nocy i rano pada śnieg, w ciągu dnia pada deszcz i nie ma jak wyjść na rower. Z drugiej strony czas posunęliśmy godzinę do przodu, więc dzień mamy dłuższy, a rower jak stał w piwnicy tak stoi. Roch nawet go nie wyniósł do garażu bo jest zimno lepiej jak jest zaparkowany w piwnicy.

    Patrząc na prognozy to sytuacja taka utrzyma się aż do \”po świętach\”, więc najbliższy rower odrobinę się oddalił, a Strava czeka. Nie tylko ona z resztą; nogi Rocha też by popedałowały coś, ale nie ma szans na to, bo za oknem zima. Jedyna pozytywna sytuacja z takiej pogody to taka, że Roch nie musi jeszcze zmieniać opon w samochodzie. A najpierw trzeba je kupić.

    Zamiast śladu GPS, będzie film:

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=DsB5fyJWZa4]

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • A w niedzielę pod górkę

    Po raz kolejny spóźniona notka, ale zmiana czasu odbiła się na Roch w taki sposób, że w niedzielę poszedł grzeczniutko spać już o 2000. Oczywiście wcześniej schował rower do piwnicy (w garażu jest mu jeszcze zimno). Wcześniej jednak poszedł trochę pojeździć. Jako, że sobota – całkiem przypadkiem – została dniem dłuższego dystansu to niedziela została ogłoszona dniem jazdy pod górkę.

    W Częstochowie Roch znalazł całkiem stromy podjazd kordeckiego-rondo i postanowił się z nim zmierzyć już po raz drugi. Strava ma fajne segmenty, czyli odcinki, na których można rywalizować. Najczęściej są to podjazdy i Roch z tego skorzystał. Więcej o segmentach i nie tylko może Roch napisze w najbliższym czasie, bo w głowie świta mu niezła myśl.

    Wracając jednak do podjazdu; Pierwszy raz segment zakończył na 10 pozycji przy okazji docierania kół. I tak mu się spodobała rywalizacja i pobijanie samego siebie, że jak jedzie w tamtym kierunku to od razu wjeżdża na górkę, a pod domem sprawdza, czy pobił samego siebie. Taka forma rywalizacji motywuje do większego wysiłku, wszak można pobić własny wynik, przy okazji wynik kogoś innego i w końcu pochwalić się tym na własnym blogu. Wczorajszy atak na rekord zakończył się na 6 pozycji.

    Skutkiem ubocznym takiego pobijania samego siebie jest fakt, że można obserwować swoją kondycję na konkretnym odcinku. Przy drugim podjeździe Roch mniej się zmęczył, więc progres jest widoczny. To też motywuje, ale i o tym może Roch w najbliższym czasie napisze. Wczorajszy wypad zakończył się wynikiem 14-u kilometrów i 6-ą pozycją na segmencie.

    A to zapis GPS:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Weekendowa pętelka

    Tak się złożyło w środku tygodnia Roch miał urlop, ale nie był to kolejny urlop rowerowy. Trzeba było trochę popracować w kotłowni. Po udanej operacji \”ciepło\” Roch uruchomił komputer i sprawdził pogodę na weekend. Okazało się, że ma być deszczowy, więc z roweru byłyby nici. Na szczęście okazało się, że jest inaczej.

    Dziś pogoda była znośna; trochę zimno, pochmurno i wietrzenie. W dodatku rano Michasię bolał brzuch, więc z sobotniego basenu nic nie wyszło. Roch spędzał czas na zabawie z Miśką, a Żonka na porządkach przedświątecznych. Kiedy Miśka położyła się spać Roch szybko wskoczył w spodenki i poszedł trochę popedałować.

    Jeździło się całkiem znośnie pomimo tego, że pogoda w każdej chwili mogła spłatać figla. Koniec końców Roch  przejechał swoją trasę, którą od dawna już planował. Było trochę z wiatrem i trochę pod wiatr, ale kondycja wraca, a chęć na pedałowanie ciągle się nasila. Ostatecznie Roch przejechał 26 kilometrów, więc nie jest źle. I są szanse na powtórzenie tego w niedzielę. Na zakończenie zapis śladu GPS:

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Jeszcze Roch musi schować rower do piwnicy. W garażu mu, rowerowi, jest zimno.

  • Spóźniona notka – ale pedałowanie było

    Poniedziałek, Roch już z pracy wrócił i czegoś mu brakowało. Weekend minął i jest pewien niedosyt. W końcu Roch doszedł do tego, czego mu brakowało. Otóż zapomniał napisać notkę z sobotniego wypadu. Ogólnie rzecz ujmując weekend był pracowity, w sobotę oczywiście basen z Michalinką, a później pomoc w wiosenno-przedświątecznych porządkach. Czyli mycie okien, ogólne sprzątanie.

    Korzystając z wolnej chwili Roch wyskoczył na rower, ale długo nie mógł jeździć ponieważ wieczorem czekała go impreza urodzinowa, więc musiał przyjechać żeby zająć się Michasią, tak żeby Żonka mogła przygotować wyżerkę dla solenizanta (nie był nim Roch). Koniec końców udało mu się przejechać zaledwie 13 kilometrów, ale to i tak nieźle. W niedzielę też nie było czasu, więc Roch nawet nie myślał o rowerze.

    Na zakończenie zapis śladu GPS:

     Roch pozdrawia Czytelników.
  • Po awarii ani śladu

    Ciasteczko jest własnością Michalinki.
    Zresztą cały tył samochodu jest jej królestwem.

    Roch, po dłuższej przerwie spowodowanej awarią kół w końcu wsiadł ponownie na rower. Jak zawsze niezastąpiony W. doprowadził koła do stanu używalności, choć awaria okazała się niewielka, to i tak przeszły przegląd łożysk i centrowanie. Dodatkowo na serwis załapał się rowerek Michalinki, w którym koła też się scentrowały. Kto by pomyślał, że 20-o miesięczne dziecko potrafi jakkolwiek zużyć rower. A jednak. Więc komplet pojechał do W. i wrócił w stanie idealnym. O ile rowery były gotowe do jazdy, o tyle pogoda nie sprzyjała; a to deszcz, a to wiatr albo coś jeszcze innego. Poza tym Roch musiał też jeździć do pracy, więc czasu nie było zbyt wiele, ale dziś udało się wziąć urlop i Roch mógł pojeździć na rowerze, a popołudnie spędzić z Michalinką.

    Rower udał się świetnie, nie wiało aż tak mocno żeby było to uciążliwe, a parę razy nawet Roch załapał się na wiatr w plecy i wtedy się jechało. Pod wiatr też się jechało, ale było ciężej. Koniec końców Roch przepedałował 13 kilometrów, co jak na ponowny powrót po niemalże miesiącu przerwy jest wynikiem niezłym, szczególnie że w środku tygodnia udało się znaleźć czas na rower.

    Niestety Michasię dopadła infekcja więc nie wychodzi na dwór, a już na pewno nie jeździ na rowerze. Jednak kiedy tylko przejdzie wirus to Roch przejedzie się z nią i Żonką na rowerach. W planach też jest jakiś dzień w tygodniu kiedy Roch zapakuje rower do Mitsu i pojedzie do Tarnowskich Gór, skąd pojedzie rowerem do pracy.

    Tak więc Roch ponownie wsiadł na rower. I nie planuje już z niego zsiadać.

    Na zakończenie ślad GPS:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Awaria. Oby nie poważna

    No i stało się. Po wczorajszej jeździe Roch wstawił rower do garażu licząc na to, że pojeździ jeszcze z MIchasią i Żonką, ale okazało się, że Michalina ma katar więc wieczorem zszedł do garażu i chciał przenieść rower do piwnicy, w której jest cieplej. Kiedy wyprowadził rower z garażu odruchowo złapał z tylne koło i poruszał. Jakie było jego zdziwienie kiedy okazało się, że tylne koło ma dziwny luz. I tak o to Roch został uziemiony, przynajmniej na czas kiedy to niezastąpiony Wojciech nie spojrzy na koło fachowym okiem. Pozostaje czekać aż Firma przeleje wypłatę na konto i Roch będzie mógł naprawić rower.

    Jednak nie ma takiej awarii, która uziemiłaby Roch na tyle skutecznie żeby nie mógł sobie pojeździć z Michalinką na rowerze. Dziś załapała co to jest jest utrzymywanie równowagi na rowerze i zaczęła odpychać się sama. Roch wyjął rower z piwnicy i pojeździł trochę po okolicy z Miśką i oczywiście zarejestrował ślad GPS żeby miała pamiątkę.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Sam na rowerze

    Kolejny weekend i kolejny rower; zaraz po tym jak wrócili z sobotniego basenu Roch poszedł na rower. Michalinka jak zawsze po basenie poszła spać, a że Żonka była też zmęczona to obie zamknęły się w sypialni, a Roch został sam z rowerowymi planami. W planach mieli też wspólne pedałowanie, ale wieczorem okazało się, że Michalinka ma katar i z roweru muszą zrezygnować.

    Roch pojechał swoją stałą trasą, choć nadal nie może przejechać jej całej. Tym razem na przeszkodzie stanął wiatr, który skutecznie zniechęcał Roch do pedałowania, kiedy jednak zawrócił to wiatr zaczął być sprzyjający, ale kierunek był przeciwny niż ten na początku zaplanowany. Tak więc rowerowo udało się połowicznie, bo Michalina nie jeździła, ale katar jest katar, nie można go lekceważyć.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Drugie otwarcie sezonu rowerowego – z Żonką i Michasią

    Luty; powinna leżeć gruba warstwa śniegu zmrożona kilkunastostopniowym mrozem. Ów śnieg powinien skrzypieć pod zimowymi butami, a kurtki powinny być bardzo ciepłe. Ale nie u nas. Weekend był wiosenny, ale chłodny. Roch miał plany rowerowe, ale weekend to czas wspólny z Żonką i Michasią, a rower jest gdzieś z boku.

    W sobotę rano oczywiście basen w Tarnowskich Górach, tym razem z Kubą i Alą i z babcią oczywiście, czyli Michasia była w siódmym niebie. Po basenie obowiązkowy obiad u drugiej babci, czyli w jednym miejscu były dwie babcie, a to już szczyt szczytów. Po powrocie do domu Michalinka poszła spać, a Roch dostał wychodne na rower. Pomiędzy tym wszystkim były jeszcze walentynki i kolacja, na którą Roch zaprosił Żonkę, ale restauracja zaczęła kombinować z rezerwacją i koniec końców poszli napić się piwa.

    Na zakończenie walentynek Roch kupił Żonce kwiatek – co nie jest normalne ponieważ przez trzy lata Roch nie szarpnął się na taki gest, ale kiedyś pora się zmienić, a że Nowy Rok to i Nowy Roch. Ale wracając do roweru. Dystans to 17 kilometrów, tym razem Roch próbował celować w zjazdy bo nie chciał się męczyć na podjazdach. Było fajnie, jak to na rowerze.

    Zapis z sobotniego wypadu:

    * * * *
    W niedzielę rano cała trójka wybrała się na spacer połączony ze spaniem w wózku na świeżym powietrzu. Czyli powrót do tradycji spacerowej i do kilometrów pokonanych na nogach pchając wózek. Jednak najciekawiej zapowiadało się popołudnie. Pogoda była iście wiosenna i Roch z Żonką wpadli na pomysł żeby zabrać Michasię na rower. Żonka ubrała ją w ciepły kombinezon, który jest nadmuchiwany, więc izolację termiczną ma niezłą, a Roch poszedł po rowery. 
    Przetarł fotelik i rower Żonki, uzupełnił powietrze w oponach i można było pedałować. Na pytanie \”Michasiu wszystko w porządku?\” Michasia odpowiadała \”Łoooooooooooooooo\” co oznaczało, że jej się podoba. A skoro się podoba to cała trójka przejechała 6 kilometrów co zostało zarejestrowane na GPSie:

    Michasia uważa sezon rowerowy za otwarty:

    A Roch pozdrawia Czytelników.

  • Jak urlop wypoczynkowy to tylko z rodzinką i na rowerze

    Urlop wypoczynkowy to fajna instytucja, można sobie go wziąć kiedy się chce, o ile kierownik się zgodzi i robić na nic co się chce. Roch skorzystał dziś z jednego dnia owego urlopu i rano pojechał z Michalinką i Żonką na basen. Do Rochowej gromadki dołączyła jeszcze ciocia z synkiem i całą piątką pojechali do Tarnowskich Gór na basen. Jako, że ferie się kończą dzieci na basenie było mnóstwo. Po powrocie Michalinka zjadła zupkę i poszła spać.

    Roch, korzystając z okazji wyskoczył na rower. Pogoda był już prawie wiosenna, słoneczko świeciło, temperatura w okolicach 4°C i prawie bezwietrznie. Roch wykorzystał pogodę i chciał przejechać w końcu jakoś większy dystans, ale aplikacja Stravy się obraziła i trochę zgubiła śladu. Choć to nie do końca pewne, czy aplikacja, czy telefon, ale faktem jest to, że kilometrów jest mniej.

    Roch pozdrawia Czytelników.