Jeszcze przed weekendem Roch odgrażał się, że:
przez weekend będzie pedałował
Roch Brada
ale tym razem życie zweryfikowało te plany i zamiast jeździć to Roch robił inne rzeczy, ale suma summarum to weekend, choć bez roweru, był udany. Może nie tak bardzo jak z rowerem, ale udany. Jednak opuszczone, weekendowe, jazdy Roch stara się odbić w tygodniu, po pracy. Dodatkowo wrócił do dawnego „prawie” nawyku, który potem porzucił, a od wczoraj (tj. od środy) znowu zaczął w sobie zaszczepiać.
No więc weekend był kinowy. I to bardzo nawet, bo Roch był na dwóch seansach. Pierwszy to oczywiście Agent Jej Królewskiej Mości Bond, James Bond. Jako zagorzały fany agenta 007, Roch nie mógł odpuścić sobie kolejnej produkcji o brytyjskim agencie z dwoma zerami na „przedzie”. To nie jest raczej miejsce na recenzowanie filmu, ale Roch ograniczy się do napisania, że kolejny raz było dobrze, a nawet bardzo dobrze. Co prawda końcówka była dla Rocha szokiem, niedowierzaniem i kubłem zimnej wody, ale całokształt był genialny.
Po Bondzie przyszedł czas dzieci. One też chciał iść do kina na swojego agenta, a w sumie na kilkoro agentów, bo wybrały Psi Patrol. No i tak się siedziało na sali pełnej kaszlących bombelków i oglądało się Ryder’a i jego psią paczkę. Dla Rocha nie było tragedii, bo serial tez był całkiem niezły, a jak bombleki oglądały go w TV to i Roch przycupnął przed ekranem, że niby coś ma do roboty. W każdym z nas jest trochę dziecka.
Ale powracając do głównej tematyki blogaska, czyli rowerów to Roch we środę pedałował z bombelkami, co prawda tylko trochę, ale jednak udało się wyjść na rower. Pogoda jeszcze sprzyja i zachęca i trzeba, póki to jest możliwe, skorzystać z niej. Roch ma nadzieję, że nadchodzący weekend będzie pogodny, bo w końcu Roch też chce pojeździć. Może nawet uda się w krótkim rękawie, bo według prognoz zbliża się Złota Jesień, więc perspektywy są.
Z ostatniego wypadu powstało takie zdjęcie, bombelkowe rowerowy zawsze muszą być z przodu, a teraz tak je ustawili, że wyszło od największego do najmniejszego. We wstępie Roch też wspomniał, że wrócił do czegoś, co już kiedyś robił, a co – jak to u Rocha bywa – przystał robić. Tym czymś było i znowu jest bieganie.
Tak, znowu wrócił do biegania. Za dużo siedzenia, a za mało ruszania się. Owszem, czasem bywa weekend rowerowy, ale pozostałe 5 dni Roch siedzi w swoim wygodnym fotelu, przy komputerze, który w końcu znalazł swój przytulny kącik. No i tak powoli przyrastał do tego przytulnego miejsca, ale w końcu trzeba się ruszyć. Doszło do tego, że Roch zgubił swoje spodenki do biegania, więc w Decathlonie kupił nowe i poszedł biegać.
Czy coś z tego wyjdzie? Oby, ale podobno czynność powtarzana regularnie przeradza się w nawyk. Tak więc, dziś bieganie, a w weekend pedałowanie. Taki jest plan na najbliższy czas. I tego będziemy się trzymać.
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Popcorn był za słony.
Dodaj komentarz