Awatar Roch Brada

Październiku, ach ty październiku

Rok ma dwanaście miesięcy, w których zawsze znajdzie się czas na rower. Choćby na krótki, takie dookoła komina, albo nawet mniejszy — do paczkomatu i z powrotem. To chyba najkrótszy dystans, jaki Roch przejeżdża rowerem, bo w sumie do najbliższego automatu ma jakieś 450 metrów. Jednak każdy miesiąc miał swoje dłuższe lub krótsze wypady, było ich zależnie od pory roku dużo albo mało. Zresztą widać to po statystykach, które przypominają fale — jest ciepło, są całkiem wysokie, jest zima, to bywają niskie, ale jak nie ma śniegu, to Rochowi raczej nie rzutuje, czy wieje, czy nie. Z reguły pedałowanie Rocha to taka sinusoida, z tym że w październiku pojawił się jakiś błąd i coś nie zażarło. To znaczy, wiadomo co i dlaczego i Roch stara się to naprawić.

Szybka diagnoza pokazała, gdzie Roch popełnił błąd, że w październiku się wypłaszczyło, choć nie musiało, bo pogoda raczej sprzyjała pedałowaniu i można było podciągnąć tę górkę. Jednak Roch wybrał inną drogę i po raz kolejny ma nauczkę, żeby nie zmieniać swoich priorytetów, nawet jak wynikają z tego fajne „pinionżki”. Tak, w ostatnim czasie Roch pucował się, że znowu coś tam robi na boku, choć przez to blogasek był zaniedbany, a i rower(y) stały w garażu. Zasadniczo stało wszystko, bo Roch pochłonięty był robótkami na boku, ale przymierzając się do wygenerowania statystyk, zaczął rozumieć, że nie tędy droga. W sensie można czasem coś ciachnąć, ale nie można dopuścić do tego, żeby to ciachanie zajmowało coraz więcej czasu.

Koniec końców Roch opamiętał się, ale październik można spokojnie spisać na rowerowe straty. Można powiedzieć „no trudno” ale dla Rocha to coś więcej niż „no trudno”. To coś więcej niż tylko stracony miesiąc. Fajnie się zaczął kręcić ten rower — pojawiły się dłuższe wypady, które zaowocowały fajnymi zdjęciami i „ruchem w interesie”. W końcu Roch poczuł, że ten gravel jest dobrze wykorzystany, a w MTB po raz pierwszy nie zapowietrzyły się hamulce wraz ze startem nowego sezonu, a Garmina Roch ładował nie co dwa tygodnie, a co 3-4 dni. Wszystko wskazywało na to, że będzie to pierwszy sezon prawdziwego pedałowania. I tak na początku było, bo w końcu Roch zrealizował swój cel, czyli Żelazny Szlak Rowerowy, który jest przegenialny i Roch na pewno powtórzy wypad przez Czechy. Do tego doszło kilka rekordów i „prawie stówka”, więc wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że będzie to przełom, jeśli chodzi o ilość i jakość wypadów w tym roku, a nawet w ostatnich latach.

Już pomijając fakt, że Roch uległ „piniondzowi”, bo przecież on nie śmierdzi, a dzięki niemu Roch ma godny zestaw bagażników, więc nie można aż tak bardzo krytykować zarobkowego pociągu Rocha, ale nie zmienia to faktu, że przez większość miesiąca ten godny zestaw bagażników stał w garażu, a Roch wisiał przy monitorze. Jednak to już przeszłość i Roch może skupić się na tym, co dla niego jest naprawdę ważne, czyli na rowerze i wszystkim, co jego dotyka. Korzystając z długich wieczorów, Roch zaczął uczyć się zaplatania koła, choć początki nie są łatwe, to nie poddaje się i idzie do przodu. Nawet nie chce liczyć, ile razy zaczynał od początku, ale ciągle próbuje i pewnie w końcu mu się uda. O ile wycentrowanie koła ma już ogarnięte i przetrenowane na BMX Młodego to jeszcze brakuje mu umiejętności budowania koła od podstaw, ale i z tym sobie poradzi, to kwestia czasu.

Garażowy Serwis Rowerowy się rozrasta, choć jeszcze nie ma swojego miejsca, ale mentalnie Roch już jest gotowy na ogarnięcie jakiejś miejscówki i ma nawet na nią pomysł. Tylko musi się jeszcze podszkolić i przemyśleć kilka rzeczy. Zanim jednak to nastąpi, to Roch musi skupić się na zimowym serwisie rowerów — trzeba trochę poświęcić im uwagi; w gravelu suport już od dawna wymaga wymiany, ale Roch postanowił, że go zajeździ, a w Cube trzeba wymienić olej w amortyzatorze. I to będzie kolejne wyzwanie, bo tego jeszcze Roch nie robił, ale pora wziąć się w garść — nie bez powodu Roch zaopatrzył się w książkę o serwisie roweru, żeby teraz mówić, że przecież to za trudne jest. Trzeba tylko kupić olej o odpowiedniej gęstości i ogarnąć te wszystkie podkładki, przekładki i ślizgi — na pewno nie jest to skomplikowane, a odkręcanie kolejnych śrubek to sama przyjemność.

Podsumowując dzisiejszy wpis, to należy zauważyć kilka rzeczy: Roch ma tendencję do ulegania „piniondzowi”, co jest złe, ale też pokazuje, że Roch ma żyłkę przedsiębiorczości, choć on uważa, że to bardziej żyłka hazardzisty. Druga sprawa to taka, że rower powinien zawsze być na pierwszym miejscu — niezależnie od czasu i miejsca, w którym Roch akurat się znajduje. Z perspektywy całego roku, który jeszcze się nie skończył, to październik był najgorszym miesiącem w 2023 roku. Bez dwóch zdań. Choć jest jeden mały pozytyw — Rochowi udało się w końcu wymienić śrubkę w zacisku.

Zdjęcie robione ziemniakiem, ale śrubkę ładnie widać

Roch pozdrawia Czytelników.


Opublikowano

w

przez

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *