Autor: Roch Brada

  • Czyżby weekend pod znakiem słońca?

    Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że zbliżający się weekend upłynie pod znakiem słonecznej pogody. To bardzo dobrze, zważywszy na fakt, że w niedzielę odbędą się jesienna edycja Otwartych Mistrzostw Radzionkowa w kolarstwie górskim, na które Roch zaprasza. Miejsce zawodów można zobaczyć tutaj.

    Ładna pogoda zachęciła Rocha do znacznego, porównaniu z mijającym już tygodniem, oddalenia się od domu. Nie trzeba było martwić się, że zaraz deszcz spadnie albo śniegu, można było ruszyć przed siebie z uśmiechem na ustach, który po części był spowodowany opływającym powietrzem.

    Roch pojechał do Świerklańca, tam troszkę się pokręcił i wrócił przez Nakło Śląskie. W domu czekała na niego nowa płytka, komplet rysunków, a więc Roch mógł poświęcić wieczór na obcowanie z elektroniką. Płytka już prawie się udała, ale Roch doszedł do wniosku, że popełnił błąd w projekcie, który musi zostać poprawiony. Jednak bycie początkującym, w jakiejkolwiek dziedzinie życia, jest trudne.

    Roch serdecznie pozdrawia Czytelników i zaprasza na zawody.

  • I nadciągnęły czarne chmury

    Pogoda już całkiem odpuściła i postanowiła dopuścić do Rocha trochę słońca. Roch nie mógł wytrzymać i tuż po obiedzie wyszedł na rower. Zachęcony pogodą pojechał do Radzionkowa i stamtąd na Dolomity. W połowie drogi zerwał się wiatr, ale Roch nie przestraszył się i jechał w kierunku Rept.

    Będąc już prawie na miejscu spojrzał w niebo, które zaszło czarnymi chmurami. Roch trochę się zmartwił bo koszulka szybko przemoknie i zrobi się zimno. Jednak póki nie padało to miał szanse dojechać do domu.

    Mocno naciskał na pedały i szukał jakiegoś skrótu żeby szybciej dotrzeć do domu. W końcu, już pod domem, lunęło. Roch schował się w klatce i przeczekał opad. Już po pięciu minutach Roch siedział na siodełku i, uzbrojony w kurtkę, jechał z powrotem na Dolomity.

    Okazało się, że z dużej i czarnej chmury spadł mały deszcz, po którym Roch mógł dalej jeździć. Co więcej wyszło prawdziwe słońce, takie żółte i jasne, którego od dawna nie było widać. Powietrze jakby się ogrzało, a może to tylko autosugestia Rocha. Niemniej jednak zrobiło się ładnie i przyjemnie. Taka namiastka Polskiej Złotej Jesieni (TM).

    Prognozy na jutro są równie zachęcające więc i jutro będzie kilka kilometrów więcej w Rochowych statystykach.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Powrót ładnej pogody

    Stało się; ładna pogoda wróciła, znaczy wraca bo jeszcze deszcz od czasu do czasu popada, ale temperatura już wskoczyła na 15 st. C. Roch pojechał na Repty i planował zrobić jakieś ładne zdjęcia, ale oczywiście padły akumulatorki.

    Roch wziął telefon żeby nim zrobił jakieś mniej ładne zdjęcia, ale w momencie wyjęcia go z kieszeni koszulki telefon się wyłączył bo \”low battery\”. No i tak Roch nie popstrykał żadnych ładnych zdjęć. Jednak jutro to nadrobi.

    Z Rept pojechał na Pniowiec i wrócił do domu bo już ciemnawo się robiło. Brak lampek mści się na Rochu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Dziś krótko, a co!

  • Nie ma papieru w mieście

    \”Chodzę i szukam, szukam i chodzę
    Szperam w szafach, patrzę po podłodze\”

    I w ten muzyczny sposób Roch rozpoczyna kolejną ekscytującą notę o .. poszukiwaniach papieru kredowego. Okazuje się bowiem, że w Tarnowskich Górach nie ma papieru kredowego, na którym Roch mógłby wydrukować obrazek płytki. W żadnym z dwóch sklepów papierniczych nie ma takiego rarytasu, ale obie panie, w obu sklepach obiecały, że do piątku będzie.

    W związku z ułomnością logistyczną tarnogórskich kupców Roch poszedł na rower. Pogoda go miło zaskoczyła, asfalt wyschnął, a nawet słońce wyszło. Roch pojechał na Pniowiec, a stamtąd skoczył na Repty. Pojeździł trochę po mokrych krzakach i wrócił do domu.

    Do piątku Roch ma wolne od moczenia i drapania, ale za to Pogodynki zapowiadają zacną pogodę to Roch nie powinien nudzić na swoim blogu, który coraz mniej przypomina rowerowy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Żelazko, moczenie i drapanie

    Jako świeżo upieczony miłośnik elektroniki Roch zabrał się za tworzenie płytki, którą później zastosowałby w swoim ściśle tajnym projekcie. Zaczął od wydrukowania projektu na drukarce laserowej w zaprzyjaźnionym PWiK.

    W domu znalazł stare żelazko, które idealnie nadawało się do podgrzania płytki do 160 st. C. O starości żelazka niech świadczy tabliczka znamionowa Сделано в CCCP. Tak więc żelazka na pewno nie szkoda, a myśl techniczna naszych przyjaciół na pewno przeżyje niejedno nowe i wypasione żelazko.

    Tak więc Roch położył płytkę na nagrzane żelazko, na to przyłożył wydruk i rozpoczął masowanie. Początkowo delikatnie, aż poczuł te 160 stopni pod palcem masującym. Wziął szmatkę i zaczął masować mocniej i mocniej. Po chwili Roch odłożył płytkę i pozwolił żelazku ostygnąć.

    Gdy płytka przestygła Roch wrzucił ją do ciepłej wody żeby papier odmókł i został tylko toner z drukarki. Po piętnastu minutach moczenia Roch wyjął płytkę z wody i rozpoczęła się nudna procedura oczyszczania płytki z papieru.

    Gdy wszystko było czyste Rochowi ukazała się płytka gotowa do trawienia z jednym ale. Odkleiła się jedna ścieżka co zakwalifikowało płytkę do kosza, a raczej do woreczka \”Porażki Rocha\”. Jako, że brak drugiej płytki pod ręką, a i wydruki się skończyły Roch ma wolne do jutra. Kupuje płytki, drukuje i masuje.

    A tak wygląda prawie udana płytka na tle bardzo udanego schematu, który to Roch własnoręcznie narysował:

    Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Płytka tak pochłonęła Rocha, że zapomniał iść na rower.

  • Niby kraj bez granic

    A czasem są problemy z wejściem do domu. Powodem tych, przejściowych, trudności był brudny rower, na którym Roch jeździł z rana po Reptach. Wszystkie prognozy twierdziły, że popołudniu będzie gorzej niż rano, a rano było całkiem przyjemne. Nawet deszcz nie przeszkadzał tak bardzo.

    Roch pojechał z Michałem na Repty bo tylko tam można było jechać w deszczu. Dolomity były niedostępne z powodu śliskiej gliny, której na Reptach nie ma, na szczęście. Tak więc Roch z Michałem wjechali w krzaki i magicznie deszcz ustał, a właściwie listny parasol powstrzymywał go przed opadem na Rocha i Michała.

    Na Reptach zostało uskutecznione kilka rundek i nastąpił powrót do domu. Nagle okazało się, że deszcz pada jakby mocniej i jest zimniejszy. No ale to już nie było ważne. Pod domem okazało się, że Roch wejdzie do domu, ale rower musi zostać i wyschnąć.

    I tak, w częściach, Roch dostał się do domu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dziś się nie udało

    Kiedyś dobra passa musiała się skończyć. Nie zawsze można wracać suchym do domu. Roch poszedł o krok dalej i poszedł jeździć w deszczu. Co mu tam zależy skoro i tak będzie mokry. Wyszedł z domu to pogoda zdawała się mówić \”idź Rochu, wrócisz suchy\”, ale już po kilku obrotach korby pogoda zmieniła zdanie.

    Deszczyk delikatnie kapał z nieba próbując zawrócić Rocha z obranego kierunku. Jednak Roch pokazał język pogodzie i pognał na Repty. Z czasem deszcz padał mocniej, ale Rochowi było już wszystko jedno. Na Reptach zrobił on jedną rundkę po krzakach i wrócił do domu. W sam raz na ostatni etap Tour de Pologne.

    Zasłużonym zwycięzcą całego Touru został Jens Voigt, chociaż brakowało jakiegoś Polaka. Brawa należą się dla Marcina Sapy, najaktywniejszego zawodnika Touru. Roch z własnego Touru też wrócił mokry i brudny więc można napisać, że ma coś wspólnego z Profi.

    Cóż, pogoda nie rozpieszcza, ale obiecane 10 000km już blisko.

    Roch pozdrawia Czytelniczkę i Czytelników.

  • Tyłem do przodu

    Po tym wszystkim co Roch wypisywał o pogodzie jest mu głupio. Od dwóch dni pogoda oszczędza Rocha i pozwala mu wrócić do domu suchym, lub w ostateczności nie wypuszcza go na rower. Dziś pogoda postarała się i pozwoliła wyjść na chwilę słońcu przez co temperatura wzrosła o kilka stopni.

    Roch ubrał się, zakrył twarz i ruszył przed siebie. Pojechał na Dolomity i na Repty. Jakoś ostatnio królują te rejony być może dlatego, że za kilka miesięcy gdy spadnie śnieg Roch nie wjedzie na Dolomity, a Repty zimą to nic przyjemnego. Tak więc korzysta póki może.

    Później przejechał się na Pniowiec, cały czas pod wiatr, ale z nadzieją, że w drodze powrotnej wiatr popchnie Rocha. Nie mogło być tak pięknie. Wiatr zmienił kierunek wraz z Rochem i dalej przeszkadzał Rochowi.

    Po przyjeździe do domu Roch stwierdził, że gdyby usiąść na rowerze \”tyłem do przodu\” to wtedy wiatr zawsze wiał by w plecy. Światła myśl, nie ma co.

    Roch pozdrawia Czytelników i Czytelniczkę, tradycyjnie.

  • Obieżyświat

    Czasem bywa tak, że trzeba wsiąść w samochód i przypomnieć sobie drogę do Sosnowca. Roch zawitał tam w okolicach 1400, aby spotkać się z Promotorem i przedstawić niemalże skończoną pracę. Niemalże skończoną dlatego, że Promotor znalazł kilka szczegółów, które trzeba poprawić.

    No cóż, bez tych szczegółów też działa, ale jak Promotor każe tak Roch musi zrobić więc trzeba poprawić schemat, projekt płytki, trzeba wydrukować projekt płytki, trzeba uruchomić żelazko, trzeba wytrawić płytkę, trzeba przelutować elementy tylko dlatego, że doszła jedna ścieżka.

    W drodze powrotnej Roch rozmyślał jak to fajnie byłoby na rowerze ponieważ słońce wyszło, termometr pokładowy wskazał 15 st. C. Jednak Roch musiał wydostać się z Sosnowca, co w godzinach szczytu wcale nie jest takie łatwe. Korek za korkiem, a z nimi korek do korka tak wyglądała sytuacja na drogach. Pełni szczęścia dopełniła eLka, która wyskoczyła przed Rocha i snuła się 40km/h i żadne krzyki i płacze nie spowodowały zwiększenia prędkości.

    W końcu udało się wyprzedzić, ale co Roch się nagadał to tylko on wie. W końcu upragnione Tarnowskie Góry, godzina jeszcze sensowna, a i pogoda się utrzymała. Roch zacierał ręce bo wiedział, że zaraz po przyjeździe wyskoczy na rower.

    Tyle co wyłączył silnik i zaczął padać deszcz. Z roweru nici, ale po drodze minął kilka \”grzybiarek\” to i wzrok nacieszył.

    Motoryzacyjnie wyszło, Roch przeprasza.

  • Relacji nie będzie

    Relacji z kolejnego etapu Tour de Pologne nie będzie, a to dlatego, że Roch był na rowerze. Tak, pogoda stała się dla Rocha niezwykle łaskawa i nawet przelotnie wyglądało słoneczko śmiejąc się do Rocha gdy ten omijał kałuże.

    Początkowo Roch pojechał na stację BP napompować oponki bo te po dwudniowym odpoczynku sflaczały jakby troszkę. Gdy te były już twarde Roch mógł skierować się na Dolomity. Z Dolomitów sobie tylko znanym skrótem wyjechał do Rept.

    Krzaki były mokre to i Roch po chwili był mokry, ale szczęśliwy bo licznik wskazywał coraz więcej kilometrów. Z Rept pojechał na Pniowiec i lasem wrócił do domu. Licznik wskazał 50km, a pogoda się załamała. Dobrze, że Roch nie porwał się na większy dystans.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolarstwo bierne

    Roch uprawiał kolarstwo bierne. Na czym to polega? Otóż wystarczy włączyć telewizor w okolicach 1500, obejrzeć pakiet reklam i już piętnaście minut później można pedałować wśród najlepszych kolarzy Świata. Tak, dobrze się domyślacie, że notka będzie o Tour de Pologne.

    Za oknem plucha i ziąb więc jedyny sposób, aby pedałować to Najstarszy Tour, który łaskawie transmituje telewizja, za przeproszeniem, publiczna. Tak więc Roch ściskał kciuki za trójkę, która uciekała przed peletonem. Oczywiście dwójka Polaków ostro pracowała, a Hiszpan z Euskaltel – Euskadi jakby nie mógł dać dłuższej zmiany.

    Koniec końców trójka została wchłonięta przez peleton na około cztery kilometry przed metą. Jednak ucieczka była pasjonująca, obie premie górskie (III kategorii) zostały zdobyte przez Polaków, a i na mecie najlepszy przyjechał na ósmej pozycji. Jak na razie Polacy pokazują klasę, są w każdej ucieczce, zdobywają premie i walczą, bo dobra walka jest lepsza od najlepszego zwycięstwa. I niech to będzie pointą dzisiejszej notki.

    Jak pogoda się nie poprawi to Roch zrelacjonuje całe Tour de Pologne, z braku lepszych zajęć.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Brrr, zimno

    Weekend upłynął z dala od roweru, nie licząc krótkiego wypadu w sobotę, dlatego Roch postanowił, że żadne krzyki i płacze nie zatrzymają go w domu. Roch ubrał się, po czym wyszedł na balkon żeby upewnić, że to co ma na sobie nie spowoduje zbytniego ochłodzenia lub podgrzania.

    Test balkonowy wypadł pomyślnie dlatego Roch założył kask i zszedł na dół. Wsiadł na rower i pojechał przed siebie. Niektórzy twierdzą, że mamy nadal lato, ale temperatura i chmury wskazują na wczesną jesień.

    Brrr zimno.. – Mówił do siebie Roch co kilka kilometrów.

    Nie ma się czemu dziwić – przez kilka miesięcy Roch był przyzwyczajany do temperatur grubo ponad 20 st. C, a tu nagle taka niespodziewajka. W mp3grajku co chwilę zmieniały się utwory, a to York ft. Asheni – Mercury Rising, a to Roni Size – Dirty Beats. Rochowi robiło się coraz cieplej.

    Początkowo chciał przejechać na Pewną Ulicę (TM), ale ostatecznie pojechał na Repty i Dolomity. Widać już pierwsze oznaki jesieni, liście zaczynają spadać z drzew, a dzień staje się coraz krótszy. I tutaj dochodzimy do meritum dzisiejszej notki. Coraz krótszy dzień to coraz mnie kilometrów, a to – jak wiadomo – jest dla Rocha trochę niepokojące. Co prawda statystycznie Roch nadal znajduje się nad kreską, ale 31-12-2008 nadejdzie bardzo szybko i Roch obudzi się z ręką w statystykach.

    Trudno będzie uskuteczniać 50km dziennie, ale do końca września powinno nakapać jakieś 400km więc tysiąc powinien zostać dokonany. A co z tego wyjdzie to okaże się za 14 dni.

    Kończąc Roch pozdrawia Czcigodnych Czytelników.