Autor: Roch Brada

  • Drobne zaległości

    Nie da się ukryć, że Roch zapomniał o wczorajszej ekscytującej notce. Nie ma nic na swoje usprawiedliwienie poza tym, że coś go z nóg ścięło (nie był to alkohol) i jakoś tak komputer został włączony po to żeby sprawdzić pocztę.

    Dziś jednak Roch zapisał sobie, a i nie przesadzał z rowerem jak to było w sobotę i niedzielę. Dziś spojrzał na liczniki i postanowił, że zrobi tylko tyle kilometrów żeby znaleźć się na kreską w swoich statystykach. Po pobieżnych obliczeniach wyszło mu, że trzeba zrobić nie mniej i nie więcej niż 25km.

    W związku z tym, że liczba kilometrów odpowiadała wariantowi Repty + Dolomity Roch nie miał nic przeciwko pojechaniu w wyżej wymienione miejsca. Na Reptach Roch spotkał szkolną wycieczkę, która zwiedzała sztolnie i inne atrakcje, a na Dolomitach, na szczęście, było luźno.

    To nie weekend, że ludzie spacerują po parkach, lasach i innych kniejach. Roch zakończył wycieczkę ze stanem licznika 28km, dzięki czemu wyskoczył ponad kreskę i już może świętować.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pełna satysfakcja

    Nadszedł weekend, a pogoda zrobiła się wspaniała. Słońce świeciło, wiaterek delikatnie powiewał, a liście mieniły się odcieniami żółtego i pomarańczowego. Złota Polska Jesień w pełni. Roch z Michałem pojechali do Radzionkowa, a stamtąd udali się na Kopiec. Tam chwilowy postój i można było jechać dalej.

    Celem był bunkier w Świerklańcu, na który dojechali przez las. Jednak to nie była główna atrakcja. Na Świerklańcu Roch z Michałem znaleźli sobie miejscówkę, gdzie można było się położyć i złapać kilka promieni słońca. Roch położył się na trawie i tak już został. Nie chciało mu się ruszać nawet na metr z legowiska.

    Ze Świerklańca, Roch z Michałem, pojechali do Tarnowskich Gór, aby tam uskutecznić lans przez Rynek. Notka krótka bo Roch wszystko co najlepsze zawarł na zdjęciu poniżej:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Czyżby weekend pod znakiem słońca?

    Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że zbliżający się weekend upłynie pod znakiem słonecznej pogody. To bardzo dobrze, zważywszy na fakt, że w niedzielę odbędą się jesienna edycja Otwartych Mistrzostw Radzionkowa w kolarstwie górskim, na które Roch zaprasza. Miejsce zawodów można zobaczyć tutaj.

    Ładna pogoda zachęciła Rocha do znacznego, porównaniu z mijającym już tygodniem, oddalenia się od domu. Nie trzeba było martwić się, że zaraz deszcz spadnie albo śniegu, można było ruszyć przed siebie z uśmiechem na ustach, który po części był spowodowany opływającym powietrzem.

    Roch pojechał do Świerklańca, tam troszkę się pokręcił i wrócił przez Nakło Śląskie. W domu czekała na niego nowa płytka, komplet rysunków, a więc Roch mógł poświęcić wieczór na obcowanie z elektroniką. Płytka już prawie się udała, ale Roch doszedł do wniosku, że popełnił błąd w projekcie, który musi zostać poprawiony. Jednak bycie początkującym, w jakiejkolwiek dziedzinie życia, jest trudne.

    Roch serdecznie pozdrawia Czytelników i zaprasza na zawody.

  • I nadciągnęły czarne chmury

    Pogoda już całkiem odpuściła i postanowiła dopuścić do Rocha trochę słońca. Roch nie mógł wytrzymać i tuż po obiedzie wyszedł na rower. Zachęcony pogodą pojechał do Radzionkowa i stamtąd na Dolomity. W połowie drogi zerwał się wiatr, ale Roch nie przestraszył się i jechał w kierunku Rept.

    Będąc już prawie na miejscu spojrzał w niebo, które zaszło czarnymi chmurami. Roch trochę się zmartwił bo koszulka szybko przemoknie i zrobi się zimno. Jednak póki nie padało to miał szanse dojechać do domu.

    Mocno naciskał na pedały i szukał jakiegoś skrótu żeby szybciej dotrzeć do domu. W końcu, już pod domem, lunęło. Roch schował się w klatce i przeczekał opad. Już po pięciu minutach Roch siedział na siodełku i, uzbrojony w kurtkę, jechał z powrotem na Dolomity.

    Okazało się, że z dużej i czarnej chmury spadł mały deszcz, po którym Roch mógł dalej jeździć. Co więcej wyszło prawdziwe słońce, takie żółte i jasne, którego od dawna nie było widać. Powietrze jakby się ogrzało, a może to tylko autosugestia Rocha. Niemniej jednak zrobiło się ładnie i przyjemnie. Taka namiastka Polskiej Złotej Jesieni (TM).

    Prognozy na jutro są równie zachęcające więc i jutro będzie kilka kilometrów więcej w Rochowych statystykach.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Powrót ładnej pogody

    Stało się; ładna pogoda wróciła, znaczy wraca bo jeszcze deszcz od czasu do czasu popada, ale temperatura już wskoczyła na 15 st. C. Roch pojechał na Repty i planował zrobić jakieś ładne zdjęcia, ale oczywiście padły akumulatorki.

    Roch wziął telefon żeby nim zrobił jakieś mniej ładne zdjęcia, ale w momencie wyjęcia go z kieszeni koszulki telefon się wyłączył bo \”low battery\”. No i tak Roch nie popstrykał żadnych ładnych zdjęć. Jednak jutro to nadrobi.

    Z Rept pojechał na Pniowiec i wrócił do domu bo już ciemnawo się robiło. Brak lampek mści się na Rochu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Dziś krótko, a co!

  • Nie ma papieru w mieście

    \”Chodzę i szukam, szukam i chodzę
    Szperam w szafach, patrzę po podłodze\”

    I w ten muzyczny sposób Roch rozpoczyna kolejną ekscytującą notę o .. poszukiwaniach papieru kredowego. Okazuje się bowiem, że w Tarnowskich Górach nie ma papieru kredowego, na którym Roch mógłby wydrukować obrazek płytki. W żadnym z dwóch sklepów papierniczych nie ma takiego rarytasu, ale obie panie, w obu sklepach obiecały, że do piątku będzie.

    W związku z ułomnością logistyczną tarnogórskich kupców Roch poszedł na rower. Pogoda go miło zaskoczyła, asfalt wyschnął, a nawet słońce wyszło. Roch pojechał na Pniowiec, a stamtąd skoczył na Repty. Pojeździł trochę po mokrych krzakach i wrócił do domu.

    Do piątku Roch ma wolne od moczenia i drapania, ale za to Pogodynki zapowiadają zacną pogodę to Roch nie powinien nudzić na swoim blogu, który coraz mniej przypomina rowerowy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Żelazko, moczenie i drapanie

    Jako świeżo upieczony miłośnik elektroniki Roch zabrał się za tworzenie płytki, którą później zastosowałby w swoim ściśle tajnym projekcie. Zaczął od wydrukowania projektu na drukarce laserowej w zaprzyjaźnionym PWiK.

    W domu znalazł stare żelazko, które idealnie nadawało się do podgrzania płytki do 160 st. C. O starości żelazka niech świadczy tabliczka znamionowa Сделано в CCCP. Tak więc żelazka na pewno nie szkoda, a myśl techniczna naszych przyjaciół na pewno przeżyje niejedno nowe i wypasione żelazko.

    Tak więc Roch położył płytkę na nagrzane żelazko, na to przyłożył wydruk i rozpoczął masowanie. Początkowo delikatnie, aż poczuł te 160 stopni pod palcem masującym. Wziął szmatkę i zaczął masować mocniej i mocniej. Po chwili Roch odłożył płytkę i pozwolił żelazku ostygnąć.

    Gdy płytka przestygła Roch wrzucił ją do ciepłej wody żeby papier odmókł i został tylko toner z drukarki. Po piętnastu minutach moczenia Roch wyjął płytkę z wody i rozpoczęła się nudna procedura oczyszczania płytki z papieru.

    Gdy wszystko było czyste Rochowi ukazała się płytka gotowa do trawienia z jednym ale. Odkleiła się jedna ścieżka co zakwalifikowało płytkę do kosza, a raczej do woreczka \”Porażki Rocha\”. Jako, że brak drugiej płytki pod ręką, a i wydruki się skończyły Roch ma wolne do jutra. Kupuje płytki, drukuje i masuje.

    A tak wygląda prawie udana płytka na tle bardzo udanego schematu, który to Roch własnoręcznie narysował:

    Roch pozdrawia Czytelników.

    P.S: Płytka tak pochłonęła Rocha, że zapomniał iść na rower.

  • Niby kraj bez granic

    A czasem są problemy z wejściem do domu. Powodem tych, przejściowych, trudności był brudny rower, na którym Roch jeździł z rana po Reptach. Wszystkie prognozy twierdziły, że popołudniu będzie gorzej niż rano, a rano było całkiem przyjemne. Nawet deszcz nie przeszkadzał tak bardzo.

    Roch pojechał z Michałem na Repty bo tylko tam można było jechać w deszczu. Dolomity były niedostępne z powodu śliskiej gliny, której na Reptach nie ma, na szczęście. Tak więc Roch z Michałem wjechali w krzaki i magicznie deszcz ustał, a właściwie listny parasol powstrzymywał go przed opadem na Rocha i Michała.

    Na Reptach zostało uskutecznione kilka rundek i nastąpił powrót do domu. Nagle okazało się, że deszcz pada jakby mocniej i jest zimniejszy. No ale to już nie było ważne. Pod domem okazało się, że Roch wejdzie do domu, ale rower musi zostać i wyschnąć.

    I tak, w częściach, Roch dostał się do domu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dziś się nie udało

    Kiedyś dobra passa musiała się skończyć. Nie zawsze można wracać suchym do domu. Roch poszedł o krok dalej i poszedł jeździć w deszczu. Co mu tam zależy skoro i tak będzie mokry. Wyszedł z domu to pogoda zdawała się mówić \”idź Rochu, wrócisz suchy\”, ale już po kilku obrotach korby pogoda zmieniła zdanie.

    Deszczyk delikatnie kapał z nieba próbując zawrócić Rocha z obranego kierunku. Jednak Roch pokazał język pogodzie i pognał na Repty. Z czasem deszcz padał mocniej, ale Rochowi było już wszystko jedno. Na Reptach zrobił on jedną rundkę po krzakach i wrócił do domu. W sam raz na ostatni etap Tour de Pologne.

    Zasłużonym zwycięzcą całego Touru został Jens Voigt, chociaż brakowało jakiegoś Polaka. Brawa należą się dla Marcina Sapy, najaktywniejszego zawodnika Touru. Roch z własnego Touru też wrócił mokry i brudny więc można napisać, że ma coś wspólnego z Profi.

    Cóż, pogoda nie rozpieszcza, ale obiecane 10 000km już blisko.

    Roch pozdrawia Czytelniczkę i Czytelników.

  • Tyłem do przodu

    Po tym wszystkim co Roch wypisywał o pogodzie jest mu głupio. Od dwóch dni pogoda oszczędza Rocha i pozwala mu wrócić do domu suchym, lub w ostateczności nie wypuszcza go na rower. Dziś pogoda postarała się i pozwoliła wyjść na chwilę słońcu przez co temperatura wzrosła o kilka stopni.

    Roch ubrał się, zakrył twarz i ruszył przed siebie. Pojechał na Dolomity i na Repty. Jakoś ostatnio królują te rejony być może dlatego, że za kilka miesięcy gdy spadnie śnieg Roch nie wjedzie na Dolomity, a Repty zimą to nic przyjemnego. Tak więc korzysta póki może.

    Później przejechał się na Pniowiec, cały czas pod wiatr, ale z nadzieją, że w drodze powrotnej wiatr popchnie Rocha. Nie mogło być tak pięknie. Wiatr zmienił kierunek wraz z Rochem i dalej przeszkadzał Rochowi.

    Po przyjeździe do domu Roch stwierdził, że gdyby usiąść na rowerze \”tyłem do przodu\” to wtedy wiatr zawsze wiał by w plecy. Światła myśl, nie ma co.

    Roch pozdrawia Czytelników i Czytelniczkę, tradycyjnie.

  • Obieżyświat

    Czasem bywa tak, że trzeba wsiąść w samochód i przypomnieć sobie drogę do Sosnowca. Roch zawitał tam w okolicach 1400, aby spotkać się z Promotorem i przedstawić niemalże skończoną pracę. Niemalże skończoną dlatego, że Promotor znalazł kilka szczegółów, które trzeba poprawić.

    No cóż, bez tych szczegółów też działa, ale jak Promotor każe tak Roch musi zrobić więc trzeba poprawić schemat, projekt płytki, trzeba wydrukować projekt płytki, trzeba uruchomić żelazko, trzeba wytrawić płytkę, trzeba przelutować elementy tylko dlatego, że doszła jedna ścieżka.

    W drodze powrotnej Roch rozmyślał jak to fajnie byłoby na rowerze ponieważ słońce wyszło, termometr pokładowy wskazał 15 st. C. Jednak Roch musiał wydostać się z Sosnowca, co w godzinach szczytu wcale nie jest takie łatwe. Korek za korkiem, a z nimi korek do korka tak wyglądała sytuacja na drogach. Pełni szczęścia dopełniła eLka, która wyskoczyła przed Rocha i snuła się 40km/h i żadne krzyki i płacze nie spowodowały zwiększenia prędkości.

    W końcu udało się wyprzedzić, ale co Roch się nagadał to tylko on wie. W końcu upragnione Tarnowskie Góry, godzina jeszcze sensowna, a i pogoda się utrzymała. Roch zacierał ręce bo wiedział, że zaraz po przyjeździe wyskoczy na rower.

    Tyle co wyłączył silnik i zaczął padać deszcz. Z roweru nici, ale po drodze minął kilka \”grzybiarek\” to i wzrok nacieszył.

    Motoryzacyjnie wyszło, Roch przeprasza.

  • Relacji nie będzie

    Relacji z kolejnego etapu Tour de Pologne nie będzie, a to dlatego, że Roch był na rowerze. Tak, pogoda stała się dla Rocha niezwykle łaskawa i nawet przelotnie wyglądało słoneczko śmiejąc się do Rocha gdy ten omijał kałuże.

    Początkowo Roch pojechał na stację BP napompować oponki bo te po dwudniowym odpoczynku sflaczały jakby troszkę. Gdy te były już twarde Roch mógł skierować się na Dolomity. Z Dolomitów sobie tylko znanym skrótem wyjechał do Rept.

    Krzaki były mokre to i Roch po chwili był mokry, ale szczęśliwy bo licznik wskazywał coraz więcej kilometrów. Z Rept pojechał na Pniowiec i lasem wrócił do domu. Licznik wskazał 50km, a pogoda się załamała. Dobrze, że Roch nie porwał się na większy dystans.

    Roch pozdrawia Czytelników.