Autor: Roch Brada

  • Słowo się rzekło, trzeba się przygotować

    Po ostatniej petardzie, czyli starcie Rocha w maratonie MTB trochę czasu już minęło i Roch nawet miał ochotę zrezygnować, bo przecież nie opłacił jeszcze swojego startu to i nie musi się stawiać na linii startu, a tym bardziej na linii mety. Jednak wieści się rozeszły, kask się naprawia, W. szuka dla Rocha zatrzasków do kasku, ale przede wszystkim dzieciory już nie mogą się doczekać startu Rocha, więc Roch nie ma wyjścia i musi zapłacić za start i numer startowy. W głowie ma już swoje prywatne \”hall of fame\” startów w maratonach, bo chyba na tym się nie skończy.

    Tak więc przygotowania idą pełną parą; poza organizowaniem spraw technicznych, Roch organizuje też sprawy duchowe, czyli biega i jeździ na rowerze żeby kondycja była przynajmniej symboliczna. Co prawda nie liczy na wygraną, ale chce się sprawdzić, czy jeszcze pamięta jak to się jeździło inaczej niż po ścieżkach rowerowych. Swoją drogą w takim tempie to Roch przygotuje się do triathlonu, a nie do maratonu, ale to i dobrze dla kondycji i zdrowia Rocha. Tak więc zgodnie z planem treningowym Roch biega, a w chwilach wolnych pedałuje.

    Ostatnie pedałowanie było całkiem solidne, bo był upał, było słońce, cienia za to nie było, ale była Żonka, z którą pedałował w stronę Blachowni. Tam odpoczynek i z powrotem do domu. Kilometrów wyszło 33, ale to nie był koniec. Po sprawdzeniu jak mają się dzieci z dziadkami i czy dziadkowie nie mają dość dzieci Roch z Żonką pojechali jeszcze na przejażdżkę do centrum. Taką już rekreacyjną, z postojem na brower i z powrotem do domu. Tutaj wyszło 6 kilometrów.

    Jednak i to nie był koniec. Skoro Roch trzyma się rygoru biegowego to miał jeszcze zaplanowane bieganie, więc po dwóch rowerach wskoczył jeszcze w buty do biegania i poszedł zrealizować trening. Roch przebiegł 2.5 kilometra zgodnie z tym co zegarek mu kazał. I tak się zastanawia nad sobą, bo niechybnie kolejny krzyżyk, w kalendarzu, się zbliża.

    Od dawna nie czuł takiego parcia na sport, a już na pewno na bieganie. Jednak mając przed sobą cel, w postaci maratonu, chce przygotować się do niego najlepiej jak potrafi. Mógłby, oczywiście, przelać opłatę startową i poczekać na start licząc, że \”jakoś to będzie\”, ale skoro podjął takie wyzwanie to musi zrobić wszystko żeby nie zwieść, przede wszystkim siebie. I ma już pomysł na swoje \”hall of fame\”. W przyszłym roku planuje co najmniej 4 maratony obskoczyć. Zimą pojeździ na trenażerze, potem bieganie i będzie forma.

    Kończąc Roch wrzuca wszystko, co przejechał i przebiegł. Chronologicznie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Szanowni Czytelnicy, oto petarda!

    Roch ma takie parcie na rower, że wystartuje w ostatnim w sezonie maratonie Bike Atlier w Częstochowie. Tak, dobrze czytacie. Roch wystartuje w maratonie, a bronił się przed tym ładnych *naście lat, nawet nie chciał startować w lokalnych zawodach wymigując się brakiem kasku. Teraz też kask potrzebuje dwóch części zamiennych, ale to już organizuje W. Roch tylko musi się przygotować na ściganie. Nie liczy na zwycięstwo, ale raczej na fajną przejażdżkę i sprawdzenie siebie, czy jeszcze pamięta jak się jeździ po korzeniach i innych przeszkodach. Kiedyś nieźle mu szło, ale czy teraz sobie poradzi? Na pewno będzie relacja, a może nawet Roch użyje GoPro.

    Na wszelki wypadek Roch podał w zgłoszeniu numer ICE Żonki. Jakby coś się stało to będzie musiała Rocha zbierać z trasy. Tak więc teraz pozostaje zmienić nawyki jedzeniowe, zacząć się ruszać i nabierać kondycji. Wyścig już za 70 dni. Czasu coraz mniej. Z tej jakże doniosłej okazji powstaje również nowy tag, który będzie można obserwować: #rochsiesciga.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dobre wieści, można znowu pedałować we czwórkę

    O niczym Roch nie wspominał wcześniej, ale nie tak dawno temu Młoda nabawiła się kontuzji kolana. Przez to rower poszedł w odstawkę dopóki kolana nie obejrzał ortopeda. Jednak z tym też tak nie było kolorowo. Pierwszy z lekarzy okazał się specem w.. straszeniu. On bowiem chciał wbijać igłę w kolano, leczy osoczem bogato płytkowym od razu, bez żadnego potwierdzenia, bo \”to na pewno nie zaszkodzi\”. Jednak nieufność Rocha wzięła górę i żadnego wstrzykiwania nie było.

    Kolejna wizyta była zaplanowana u innego ortopedy, tego, który w przeszłości leczył dzieciorom biodra i którego polecała \”Złota Pani Pediatrka\”. I tutaj po badaniu okazało się, że z kolanem jest wszystko w porządku, dodatkowo lekarz zbadał biodra, zrobił USG i zrobił dokumentację, czego poprzedni lekarz \”zapomniał\”. Dla poprzedniego liczyły się tylko cebuliony i \”na pewno nie zaszkodzi\”.

    Taki krótki wpis, o tym, że Młoda może pedałować na rowerze, że kolano jest zdrowe, ale przede wszystkim o tym, że nie należy ufać lekarzowi, który podaje Ci rękę i ma całą ścianę certyfikatów i identyfikatorów z konferencji. Roch o tym się przekonał na własnej skórze i prawie na kolanie dziecka. Skończyło się dobrze, młoda może pedałować.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Młoda w swoim żywiole.

  • No i udało się popedałować, choć nie do pracy

    Tak jak Roch zapowiadał na swoim oficjalnym fanpage, tak też zrobił, czyli dziś poszedł na rower. A w zasadzie, to pojechał do pracy i po pracy dopiero poszedł na rower. Jednak od rana miał rower z tyłu głowy i miał wrażenie, że to uczucie go nie opuszcza. Nawet w samochodzie czuł, że rower jest za nim. W końcu jednak wyjął go z bagażnika, wskoczył w obcisłe i zaczął zastanawiać się gdzie tu pojechać, a wybór był bogaty. Koniec końców Roch postanowił, że pojedzie w stronę Chechła. Na Segecie i Dolomitach był już dwa razy, a w stronę Chechła w tym roku jeszcze nie pojechał. Skoro cel był wybrany to nie pozostało nic innego jak pojechać i go zrealizować.

    Kiedy już dojechał do Chechła, spojrzał na zegarek i doszedł do wniosku, że ma jeszcze trochę czasu, więc spróbuje przejechać lasem do Świerklańca. Było to o tyle trudne, że w tych okolicach nie był już 7 lat, bo tyle już mieszka pod Świętą Wieżą. Jednak udało się dojechać i nie zaginąć w lesie, bo nikt nie wiedział gdzie Roch pojechał. Ze Świerklańca Roch wrócił już asfaltem, bo czas mu się kończył, ale planował jeszcze pojechać do Radzionkowa, przez Piekary Śląskie, ale to może uda się następnym razem.

    Trzeba nabijać kilometry, bo na lipiec Roch podjął wyzwanie i zgodził się przejechać 200 kilometrów. W połowie miesiąca jest na początku tego, ale zostało mu jeszcze trochę czasu i może uda mu się osiągnąć cel i dostać nagrodę. A nagrodą jest.. zresztą to zostanie niespodzianką, o ile Rochowi uda się przejechać cały założony dystans to ją dostanie, a jak nie to przynajmniej nie będzie wiadomo co stracił.

    Po drodze, oczywiście, była sesja na jego niedawno otwarte social media. Co prawda siebie Roch (jeszcze) nie wrzuca, ale kilka zdjęć roweru w ciekawych (jego zdaniem) kompozycjach się zrobiło. Kolejny rower może uda się niedługo znowu zrobić, a może nawet uda się coroczne Tychy zaliczyć. Powoli stają się one tradycją, a na miejsce spotkania Roch już dojeżdża bez nawigacji, a to o czymś świadczy. Na zakończenie zdjęcie roweru. W ciekawej kompozycji (jego zdaniem):

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • O tym jak przemycić rower do pracy

    Ostatnio tak się składa, że Roch ciągle pedałuje. Jak nie ze Staśkiem, to z Żonką, a ma w planach też zabrać rower do pracy. Tam jeszcze nie był, a ostatnio administrator rozluźnił zakaz wprowadzania rowerów do budynku. Zaczynają z tego korzystać inne osoby, więc dlaczego Roch nie miałby z tego przywileju skorzystać. Trzeba tylko iść pewnie z rowerem i się uśmiechać, ten sposób podobno działa, więc Roch zastosuje swój uśmiech numer 2 i podąży pewnym krokiem ku schodom. Na wszelki wypadek jednak weźmie zapięcie ze sobą. Tak jakby uśmiech nie zadziałał, a krok nie był dość pewny.

    Poza tym spokój, rower jest, czasem nawet dłuższy, ale do lipcowego celu, czyli 200 km, zostało jeszcze całkiem sporo, bo aż 180 kilometrów. Tak więc codziennie musiałby przejeżdżać około 12 kilometrów żeby wyrobić założony cel, a jak wiadomo nie zawsze jest okazja do pedałowania, ale może wypadami do pracy Roch nadgoni i zrealizuje postawiony sobie cel. Póki co to raz jest krócej, a raz dłużej, ale codziennie rower jest używany, a to już wielki postęp.
    Obowiązkowe są wieczorne wycieczki rowerowe z młodzieżą, której to bardzo podoba się pedałowanie i już całkiem dobrze radzi sobie na rowerze. Nawet są pierwsze próby jazdy na stojąco, czy z jedną ręką. Dobrze, że kaski są na swoim miejscu. Przynajmniej głowy mają zabezpieczone. 
    Na zakończenie ostatni wypad. Taki dłuższy.

    Roch pozdrawia Czytelników.
  • I wjeżdża on, niebieski rower

    Patrząc na ostatnie wydarzenia, Roch doszedł do wniosku, że w całym swoim życiu rowerowym nie miał tylu rowerów ile mają jego dzieci. Owszem, składał rowery, ale nigdy nie zdarzyło się tak, żeby miał kilka rowerów w domu albo garażu. Zawsze był jeden, który był udoskonalany i z którym dążył do perfekcji. Dopiero teraz Roch może powiedzieć, że ma rower perfekcyjny, szyty na miarę pomimo, że nie bawił się w żadne bike fity.

    Jednak wracając do rowerów dzieci. Roch poruszył ten temat dlatego, że ostatnio Staś dosiadł kolejnego rowerka, już większego i okazało się, że pasuje on do niego. Owszem, jak przy każdym poprzednim rowerze Roch musiał skrócić sztycę, ale koniec końców Staś dostał nowy, większy rower. I dalej śmiga jak szatan, tyle, że na większych kołach. Młoda z kolei ma chwilowy przestój z powodu kontuzji kolana, ale wszystko idzie ku dobremu.

    Poprzedni rowerek, zgodnie z zapowiedzią, został przekazany kolejnemu adeptowi sztuki kolarskiej. U Rocha zaś chwilowo cieniej z rowerem, ale zawsze coś, a to lekarz, a to co innego, ale w poniedziałek na pewno uda mu się trochę popedałować po starych śmieciach. Teraz śmiga z dzieciorami, może weekend będzie trochę bardziej rowerowy, o ile pogoda dopisze, a ta po fali upałów zrobiła się bardzo kapryśna, a patrząc w prognozę pogody widać 16 mm opadów w sobotę, więc pozostaje tylko liczyć na jakieś sprzyjające wiatry.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Nowy rower:

  • Krótka przerwa się skończyła

    I tak jak Roch pisał w poprzedniej notce, krótka przerwa się skończyła wraz z weekendem. Oczywiście w sobotę rower z dzieciorami, zaraz po tym jak Roch zwlókł się z łóżka, potem zabawa, zabawa. Popołudniu Młoda miała wyjście na urodziny, więc Młody wskoczył do fotelika i pojechali na wycieczkę rowerową, która ostatecznie skończyła się na lodach. Jednak trzeba było szybko wracać, bo w międzyczasie jeszcze były do obskoczenia imieniny i Roch musiał odebrać Młodą z urodzin.

    Jednak to co wydarzyło się w niedzielę to była magia. Pierwszy rower był już rano, później dzieciory zadokowały się u dziadków, a że upał był nie do zniesienia, to Roch zbytnio nawet nie protestował. I tak z Żonką pojechali na rower. Trochę było ciepło, licznik wskazywał tylko 37°C – 40°C. Szybki postój na uzupełnienie elektrolitów, przejazd przez kurtynkę wodną i można było wracać. I to mógłby być koniec roweru, ale tak się złożyło, że Roch był jeszcze umówiony z dawno nie widzianym, a ostatnio odkrytym kolegą jeszcze z \”pedałówy\”*.

    Tak więc na wieczór Roch zafundował sobie dodatkowe 10 kilometrów pedałowania. W sumie nie było źle, okazało się, że dzielą ich trzy ulice, a mówią, że Świat wcale mały nie jest. Tak więc może się okazać, że Roch będzie miał pierwszego towarzysza do pedałowania (oczywiście zaraz po Żonce), z którym co jakiś czas pokręci parę kilometrów. Podsumowując to wczoraj Roch objeździł wszystkich, bo i z dzieciorami był, z Żonką i na koniec jeszcze z zaliczył wieczorne pedałowanie ze znajomym.

    Jedna z przykładowych tras:

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    * – Szkoła podstawowa.

    PS2.
    Chociaż raz o czasie, czerwcowe statystyki. No nie jest źle, wręcz jest dobrze.

  • Krótka przerwa w pedałowaniu

    Nastąpiła u Rucha krótka przerwa w pedałowaniu. Nie jest to kolejna kilkuletnia przerwa jak bywało kiedyś, ale krótka. Spowodowana ona jest tym, że babcia z dziadkiem pojechali na zasłużony odpoczynek i dzieciory miały przymusowy odpoczynek od dziadków. Jednak żeby być precyzyjnym to Roch pedałował cały czas. Z Młodym jeździli na wieczorne przejażdżki rowerowe codziennie, jednak nie było to tak dalekie pedałowanie, bo młody z oczywistych powodów nie dałby rady. Z jednym wyjątkiem.

    Ostatnio wybrali się całą paczką na plażę, czyli do parku Lisiniec. I młody uparł się, że pojedzie na rowerze. No i pojechał, pobawił się w piasku, zjadł lody, popluskał się w wodzie i wrócił na rowerze prawie do domu. Przejechał 7 kilometrów na małym rowerku, ale w końcu chciał odpocząć u Żonki na foteliku, a Roch transportował rower.

    Więc to nie jest tak, że nie było pedałowane, bo były dzieci. Właśnie wtedy było pedałowane, ale teraz Roch wyskoczy na jakiś dalszy wypad z Żonką, bo na pewno nie odmówi. Ostatnio Młody też przymierzył się do większego rowerka, ale brakuje mu jeszcze kilka milimetrów i o ile jeździ na nim jak szalony, to jeszcze ma problem z podparciem się, ale Roch obstawia, że najpóźniej w połowie lipca Młody awansuje na większy rowerek, a obecny zostanie przekazany kolejnemu adeptowi sztuki rowerowej.

    Tak. Przekazany. Żonka ma znajomych, którzy do roweru mają podobne podejście co Roch, więc ich Młody pomyka teraz na odpychanym, a jak będzie gotowy to ma kolejny rower, o ile będzie chciał. Trzeba inwestować w rowerowe pokolenie. Tak więc podsumowując to pedałowane było, ale też nie było. Dziś też było pedałowane.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ciągle się roweruje

    Odkąd Młody zaczął samodzielnie pedałować to nie ma dnia żeby nie chciał iść na wycieczkę rowerową. Roch podziwia jego zapał do pedałowania, szczególnie, że na małych kółeczkach musi się namęczyć, ale nie poddaje się i widać, że sprawia mu to ogrom radości. Żonka swego czasu przymierzyła go do większego rowerka, ale jeszcze jest na niego ciut za duży. Jednak za chwilę okaże się, że jednak kolejny rowerek się przyda i wtedy, na większych kołach, będzie mu się już całkiem sprawnie pedałowało.

    Nie mniej jednak wycieczki rowerowe są codziennie, nawet jeśli to tylko wypad dookoła domu to liczy się to jako wycieczka i czas spędzony wspólnie na tym co sprawia wiele radości. Najczęściej jednak jest to trochę dalej niż dookoła domu. I tak sobie Roch pedałuje z młodzieżą. Dla niego to też jest dobre, bo ciągle siedzi w siodle i się rusza. Może w tym tygodniu uda się też trochę popedałować po pracy, ale na tę chwilę Roch ma już zaplanowane zajęcia.

    Na dalekim horyzoncie jest też plan zaatakować Pszczynę, jak co roku; ale to jeszcze musi się wyklarować i ustalić co i jak. Jednak corocznej tradycji musi stać się zadość i pszczyński rynek musi zostać odwiedzony. A może nawet jakieś szalone trasy w Bielsku-Białej, czyli EnduroTrials.

    Na zakończenie zdjęcie rowerów dwóch.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Oczywiście, spóźnione podsumowanie

    Żeby tradycji stało się zadość to Roch i teraz postanowił, że zapomni o statystykach za maj, a nawet pójdzie o krok dalej i zapomni żeby napisać kilka notek. Kiedyś było to nie do pomyślenia, ale teraz powoli staje się, o ile nie stało się już, tradycją. Tak więc na samym końcu będą zaległe statystyki, a teraz pora przejść do bardziej emocjonującej części, czyli do tego co u Roch się dzieje. Pod względem rowerowym. A dzieję się nie mało.

    W ostatnim tygodniu Roch ponownie odwiedził stare śmieci, pojeździł trochę po okolicy. Trasę wymyślił przez Suchą Górę, później na Dolomity i z Dolomitów do centrum i do samochodu. Okazuje się, że z Rochem wcale tak źle nie jest, co więcej kondycję ma całkiem dobrą, ale to zasługa tego, że w tym roku jeździ dużo więcej niż w latach ostatnich. Dzieci już na tyle duże są, że czasem wolą iść do babci niż siedzieć ze starymi, ale jak już siedzą to też nie mają co się nudzić. Młody popyla już na rowerze pewnie i odważnie, więc co chwilę wsiada na rower i chce jechać na wycieczkę rowerową.

    Młoda ma podobnie, choć odkąd dostała na Dzień Dziecka deskorolkę to tylko na niej śmiga, ale nie ma co się dziwić. Ona wszystkiego czego się nie dotknie potrafi zamienić to w coś fajnego. I oby tak dalej. Na zakończenie obiecane zdjęcie:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwsze kilometry z 1×9

    Roch już jest po pierwszych testach nowego napędu i trzeba przyznać, że zmiana wyszła bardzo dobrze. Po pierwsze waga, po drugie wygląd i po trzecie uproszczony serwis. Z przodu jedna zębatka, z tyłu jedynie 9. Odpadają linki, kombinowanie z przełożeniami. Aktualna konfiguracja u Rocha sprawdza się doskonale i nie będzie nic zmieniał. Przełożeń jest dość, a więcej wiązałby się z inwestowaniem w osprzęt, którego Roch wymieniać nie chce. Teraz zostało jeszcze przerobić Żonki rower na 1×9, bo ten kto to wymyślił powinien dostać nagrodę Nobla.

    Poza tym u Roch mocno rowerowo. Powoli bo powoli Roch \”rozkręca\” swój fanpejdż na FB, ale i tak jak nie pedałuje to robi wiele innych rzeczy więc na pisanie ma mało czasu, ale jak już nagromadzi się wydarzeń to Roch czuje się w obowiązku napisać o nich choćby w telegraficznym skrócie. I tak młodzież już w komplecie pedałuje na swoich rowerkach. Pierwsze wspólne wycieczki już się odbyły i można powiedzieć, że Młody nabiera pewności na rowerze i się rozkręca. Rozkręca się do tego stopnia, że niedawno zaliczył pierwszą poważną glebę, ale nic się nie stało. Kask spełnił swoje zadanie i skończyło się zaczerwienieniu.

    Już niedługo – znając tempo Rocha to gdzieś w połowie czerwca – kolejne statystyki za maj. I powinno być dobrze. Na zakończenie jedno z wielu zdjęć przerobionego roweru.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Misja zakończona sukcesem! Projekt 1×9 został dokonany

    Od dawna Roch nie był tak podekscytowany. Oczywiście jeśli chodzi o rowerowe sprawy, albowiem wymyślił sobie, że coś zmieni w rowerze. Żonka co miesiąc robi przemeblowanie, więc Roch też postanowił, że zrobi przemeblowanie w rowerze. Za namową W. Roch poszedł w nowoczesność i wymyślił, że przerobi napęd na 1×9, czyli jedna zębatka z przodu i 9 z tyłu. Jednak Roch musiał być sobą i postawił W. jedno wymaganie. Zębatka ma być niebieska (turkusowa), bo ładnie będzie wyglądała i rower będzie taki spójny.

    W. stanął na wysokości zadania. Znalazł jedyną zębatkę w Polsce (poważnie, nawet Velo twierdziło, że jest jedna w Gdyni) i ściągnął ją do Tarnowskich Gór. Specjalnie dla Rocha. Sporo czasu minęło, bo po dwóch tygodniach Roch mógł zawozić rower żeby sfinalizować swój pomysł. Wpierw jednak pozdejmował niepotrzebne graty. Czyli przednią przerzutkę, pancerze, linkę, manetkę. Do tego W. zdjął dwa blaty. Rower odchudzony na maksa. Przy okazji zaszła konieczność wymiany napędu, bo stary nadawał się na złom.

    I tak oto Roch przerobił rower. Od dawna o czymś takim myślał i w końcu się udało. Rower wygląda zaje*ście. Z racji okropnej pogody Roch przejechał tylko kilkanaście metrów, ale i tak może powiedzieć, że opłacało się. Do tego waga. Przed modyfikacjami rower ważył 12.30 kg, a po Rochowi udało się zejść do 11 kg. Piórko, normalnie piórko. Nie pozostaje nic innego jak czekać na pogodę, bo teraz jedynie Roch może iść do garażu i podziwiać swoje dzieło, a jest co podziwiać.

    O ile Roch nie ma zmysłu estetycznego (spodnie, koszulka i buty zawsze do siebie nie pasują) to rower jakoś tak instynktownie Roch wyczuł. Choć Żonka musiała go hamować bo chciał założyć czerwone śrubki, ale koniec końców Żona wybiła mu ten pomysł z głowy. I dobrze bo wyglądałoby to festyniarsko,

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS. No chyba nie myśleliście, że będzie bez zdjęcia.