Autor: Roch Brada

  • Amortyzacja pompki i łatek

    Nic nie wskazywało na to, że Roch będzie miał jakąś awarię; w rowerze nic nie stuka, nie trzeszczy, a cały mechanizm jest lepszy niż w szwajcarskich zegarkach. Roch pojechał na lotnisko, bo chciał zrobić pewne 40 kilometrów, w końcu początek miesiąca i ładna pogoda zobowiązują.

    W drodze powrotnej Roch wjechał w dziurę, niby nic szczególnego, dziura jak setki innych, w które Roch wjeżdżał, ale okazało się, że ta jest inna. Ta dziura przebija opony, o czym Roch przekonał się chwilę po wyjechaniu z niej. Powietrze zeszło szybko i całkowicie. Do domu było jakieś 18 kilometrów, a więc spacer w butach SPD odpadał. Wezwanie wozu serwisowego też odpadało, bo zanim Roch wytłumaczy gdzie jest to zapadnie noc.

    W końcu przypomniał sobie, że w plecaku jeździ z nim pompka i łatki, który były kupione właśnie na taką okazję. Po dwudziestu minutach było po sprawie. Dwie dziurki zaklejone, koło założone i napompowane; można było jechać. W końcu, po wielu miesiącach, przydał się zestaw ratunkowy, który jeździł w plecaku. Wydatek ~50 zł zwrócił się, bo Roch nie musiał dreptać do domu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zbiorcza promocja wszystkich sklepów

    Na początku sprawy formalne, czyli dzisiejszy wypad; początkowo Roch chciał wybrać się na lotnisko, aby zobaczyć zepsutego Cargojet`a lecz ostatecznie uległ on naciskom i gwałtom zaprzyjaźnionego \”Guru Lotniczego\” i wybrał się w teren. Na początek Roch pojechał na Dolomity, tam wjechał w pokrzywy do kolan dzięki czemu ta część nóg została uodporniona na reumatyzm. Później Roch pojechał na Suchą Górę i tam stała się rzecz, która stać się nie miała.

    Otóż gwóźdź przebił oponę Rochowego towarzysza. Na szczęście Roch zaopatrzony był w zestaw pierwszej pomocy, ale próba ratowania dętki zmasakrowanej gwoździem skończyła pieszą wycieczką do domu. Trzeba będzie zaopatrzyć się, oprócz łatek, w dętkę, bo nigdy nie wiadomo na co się wjedzie.

    ****

    A teraz sprawy związane z chęcią promowania się innych stron na Rochowym blogu. Mocno wątpliwe jest to, iż Roch zyskał taką popularność, że firmy chcą się u niego promować, a jednak Roch od czasu do czasu dostaje maile z propozycją promocji w zamian za coś. Przykładem niech będzie fragment maila, który przyszedł dosłownie chwilę temu:

    Reprezentuję sklep internetowy ****.pl. W naszym asortymencie znajdują się: (…). Chcemy wspierać ludzi, którzy w aktywny i ciekawy sposób spędzają wolny czas i dzielą się swoimi pasjami i przeżyciami z tym związanymi z innymi.

    Pana blog idealnie wpisuje się w ten model. Czy byłby Pan zainteresowany współpracą, bądź wymianą, oto kilka możliwości:
    W zamian za link na Pana stronie możemy zaoferować(…)

    Później została wymieniona lista darmowych usług jakie w zamian za link Roch mógłby dostać. Wcześniej też przychodziły takie maile i Roch cały czas, z uporem maniaka odpisywał, że Blog nigdy nie będzie komercyjny, a on nigdy nie będzie na nim zarabiał.

    Zatem Roch, w tej notce, zbiorowo promuje wszystkie sklepy, które już Rochowi coś zaoferowały lub zaoferują mu coś w przyszłości. Szanowni przedstawiciele handlowi, czujcie się wypromowani, zareklamowani i dopieszczeni, a maili nie przysyłajcie, bo i tak lądują w koszu ze znaczkiem \”Spam\”.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Plażowiczki

    Z ostatnich lotniczych wieści Roch pragnie donieść, iż zepsuty Cargojet nadal stoi na lotnisku i można go swobodnie fotografować, choć najpierw trzeba dotrzeć w miejsce, który to umożliwi. Właśnie z tym faktem Roch związał swoje dzisiejsze plany rowerowe. Chciał pojechać na lotnisko i rozpocząć eksplorację nieznanego sobie terenu żeby dotrzeć do tego mitycznego miejsca, zwanego \”trzecią płytą\”.

    Koniec końców Roch wybrał się nad wodę pooglądać sobie plażowiczki, który opalały się na Chechle. Wszyscy patrzyli się na niego jakby był z innej planety; kask, spodenki, koszulka, rękawiczki z długimi palcami, okulary, buty, etc. Wszystko to powodowało zdziwienie, ale Rochowi było to obojętne, on skupiał się na czymś innym. Trochę w tym koncentrowaniu się pomagały mu ciemne okulary, przez które nie było widać na co Roch się aktualnie patrzy.

    Jeśli wszystko się uda to jutro Roch wybierze się na eksplorację \”trzeciej płyty\” i poszukiwanie dogodnego miejsca na sfotografowanie Cargojet`a.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Niedzielno-poniedziałkowa jazda na rowerze

    O ile tytuł może trochę mylić, bo Roch wcale nie jeździł przez całą dobę, ale wczoraj nic nie pisał, a więc dziś będzie zbiorczo, za dwa dni. Jeśli o niedzielę chodzi to już tradycyjnie Roch bawił na lotnisku, ćwicząc warsztat i podziwiając to co ląduje lub startuje. Testował też nowe miejsce do obserwacji, pod bramą, na wprost pasa. Odległości pomiędzy \”pręty\” i płot przestaje być przeszkodą.

    Autor zdjęcia: pwl. Źródło: http://lotnictwo.net.pl

     Jednym z ciekawszych, choć groźnych, wydarzeń wczorajszej wizyty na lotnisku było awaryjne lądowanie Boeinga 767-200ER kanadyjskich linii Cargojet Airways, który w Pyrzowicach jest (prawie) w każdą niedzielę. Powodem awaryjnego lądowania był wyciek oleju w jednym silniku. Więcej można przeczytać w artykule Awaryjne lądowanie w Pyrzowicach – Lotnicza Polska. Na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie.

    Galeria na Picasie wzbogaciła się o nowe zdjęcia, które Roch popełnił podczas pobytu na EPKT, a także zdjęcia kilku kolejnych samolotów na wysokościach przelotowych, wśród których trafił się rodzynek w postaci samolotu linii Emirates z charakterystycznym czerwonym napisem na spodzie samolotu. Obok niego leciał drugi taki sam (też został złapany).

    *****

    Jeśli chodzi o dzisiejszy wypad to Roch podskoczył do Bytomia, bo kierunek Świerklaniec, Piekary Śląskie znudził mu się wybitnie i potrzebował on odmiany w postaci czegoś nowego, świeżego. Do Bytomia Roch dojechał \”bokiem\”, omijając główne drogi, które w godzinie szczytu są zakorkowane.

    Kierunek Bytom okazał się tym, czego Rochowi było potrzeba; zawsze to jakaś odmiana, nowe widoki i nowe dziury w jezdni, w które można śmiało wjechać. O ile jutro pogoda dopisze to Roch znowu zaatakuje kierunek Bytom.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pora rozporostować nogi

    Od jakiegoś, dłuższego, czasu Roch miał inne zajęcia na głowie aniżeli jazda na rowerze, jednak w weekend postanowił to zmienić i wyjść na rower szczególnie, że pogoda znacznie się poprawiła. Początkowo Roch chciał jechać na lotnisko, ale nie miał z sobą aparatu więc mógłby tylko oglądać samoloty, a nie oglądać i ćwiczyć warsztat. Po drobnej modyfikacji planu Roch wybrał się do Świerklańca i lasem pojechał do Piekar Śląskich natomiast lotnisko zostawił sobie na jutro.

    Po powrocie do domu Roch przeleciał przez fora lotnicze w poszukiwaniu informacji o jutrzejszym przylocie B747, ale według wszystkich znaków na niebie i ziemi jutro nie trzeba wcześnie rano wstawać prawdziwy spotting. Być może trafi się, o ile w ogóle coś przyleci lub odleci, jakiś fajny samolocik, który będzie warto pokazać większej ilości osób, ale to okaże się jutro.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ciąg dalszy regeneracji

    Tak jak Roch ostatnio pisał tak jest w dalszym ciągu. Pogoda sprzyja długiej regeneracji, a więc Roch korzysta z tej możliwości ile może. Deszcz pada, choć może nie gwałtownie, ale mżawki też są wkurzające i wcale nie umilają procesu jeżdżenia na rowerze. W międzyczasie Roch zawitał jeszcze u Koyocika i poza tą wizytą Roch z domu nie wychodził.

    Samopoczucie Rocha odbija się też na blogu, który zaczyna świecić pustkami, ale jak tylko pogoda się zmieni to Roch zacznie nadrabiać straty. Niby mamy lato, a pogoda wcale nie jest letnia, bardziej jesienna, a to nie motywuje do wychodzenia na rower. Oby się ten stan rzeczy szybko zmienił, bo tak dłużej być nie może.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Regeneracja

    Po wczorajszych wojażach Roch stwierdził, że dziś będzie się regenerował i – o ile w ogóle – będzie jeździł gdzieś blisko, może wyskoczy w kierunku Koyocika, ale na pewno nie będzie się spinał na więcej niż 30 – 40 kilometrów. Roch musi dbać o zdrowie, bo trzeba przecież podtrzymywać przyrost naturalny, a może nawet wyciągnąć go z zapaści, a do tego potrzeba w pełni sprawnego Rocha.

    Jednak z tych planów nic nie wyszło; Roch musiał siedzieć w domu, bo obowiązki, zajęcia domowe i tak dalej. Rower odpoczywał, ale na jutro planowana jest wycieczka do Koyocika, tak która była planowana na dziś. A wiadomo, że stamtąd jest tylko kawałek na lotnisko więc kto wie, czy i na lotnisku Roch nie skończy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dookoła lotniska

    Pogoda ponownie zachęciła Rocha do wdrapania się na rower, co jest utrudnione przez tłuszczyk, którym Roch systematycznie obrasta. Póki nie przekracza limitu wagowego ustalonego dla Bomberka to wszystko jest w porządku, choć Rocha trochę demotywuje fakt brzuszka, który chcąc nie chcąc się pojawił. Żeby trochę się go pozbyć i podtrzymać kondycję Roch wybrał się dookoła lotniska, bo dawno już wioskami nie jechał. Na towarzysza Roch wybrał swojego \”guru lotniczego\”, który też kilometry uskutecznia, a w grupie – jak wiadomo – jest raźniej.

    Żeby utrudnić sobie życie Roch jechał pod wiatr praktycznie całą drogę. Jak nie wiało z przodu, to rzucało Rochem na boki, a poruszyć Rocha to nie lada wyczyn. Dopiero w drugiej połowie dystansu przestało wiać i zrobiło się spokojniej, a i Roch zaczął jechać prosto. Za Zadniem (Zadzieniem?) było już z górki i nogi Rocha trochę odpoczęły.

    Ponownie doszło do szaleństwa kilometrowego ponieważ 73 km ze średnią prędkością 24 km/h to jest szaleństwo szczególnie, że Roch kilka dni nie jeździł i jutro nogi mogą boleć, ale to dopiero jutro.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwszy prawdziwy spotting

    Wskazówki zegara nieśmiało wskazywały godzinę 700; Roch snuł się po domu szukając zajęcia na najbliższą godzinę. Nie potrafił zasnąć, za bardzo był podekscytowany tym, co miało dziś nastąpić. Chodził z miejsca na miejsce, nie mógł skupić myśli, czas się dłużył, ale w końcu nadeszła upragniona godzina. Wszyscy jeszcze spali, a Roch cichutko wymykał się z domu, jakby szedł na tajną randkę. Jego randką był lądujący Boeing 747, na przylot którego Roch czekał od tygodnia. Nie liczyło się nic, tylko upragnione zdjęcie i pierwszy prawdziwy spotting.

    W drodze na lotnisko spotkał swojego \”Lotniczego Guru\”, który pedałował na rowerze. Roch wybrał inny środek transportu, pewniejszy, szczególnie, iż od rana coś tam z nieba leciało. Na miejscu były już trzy samochody, Roch wcisnął się jako czwarty, zaparkował przodem do pasa i czekał. Po chwili dojechał do niego wcześniej spotkany Guru, razem postanowili czekać na start. Im bliżej godziny zero, tym więcej aut się zjeżdżało, więcej ludzi było, niektórzy nawet wyposażeni byli w drabinki żeby być wyżej niż płot.

    Napięcie rosło, ludzie krzątali się, podchodzili pod płot, oglądali. Planowo start miał się odbyć o godzinie 945 lecz im bliżej godziny zero tym było bardziej oczywiste, że będzie opóźnienie. Wszyscy zaczęli się ustawiać, zajmować najlepsze miejsca, drabinki już były rozstawione. W końcu rozeszła się wieść, że pilot chce startować z innego kierunku niż wszyscy myśleli.

    \”Z 09 ma startować..\” – ktoś powiedział.

    Zrobił się zamęt, bo nie wiadomo było, czy jechać na drugą stronę pasa, czy zostać po tej, po której stał Roch. W końcu silniki zaczęły ryczeć, a cały samolot leniwie się toczył. Podniecenie sięgnęło zenitu, Roch wdrapał się na górkę ułożoną z podkładów i czekał. W końcu 747 wjechał na pas i zaczął się ustawiać. Potem chwila spokoju i moment startu. Warto było czekać ponad godzinę na ten fakt.

    Tak oto dokonał się pierwszy prawdziwy spotting w wykonaniu Rocha. Na zakończenie zdjęcie startującego 747:
    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rozpadało się

    Pogoda wytrzymała zaledwie cztery dni; piątego dnia zachmurzyło się, zrobiło się zimno i zaczął padać deszcz. Korzystając z tej okazji Roch zabrał się za zdjęcia, które popełnił podczas ostatniej wizyty na lotnisku. Efekty tej pracy można zobaczyć na Picasie. Do \”zrobienia\” pozostały jeszcze samoloty na wysokości przelotowej, ale i za to Roch się zabierze.

    W czerwcu planowane są jeszcze dwie \”imprezy\” lotnicze. Pierwsza z nich to \”Drzwi otwarte\” na lotnisku, a druga to \”II Edycja dnia spottera\”, czyli fotografowanie z pasa, co dla Rocha jest pełnym wypasem i postara się dostać na tę imprezę. Na zakończenie jedno zdjęcie z ostatniego pleneru:


    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Środek tygodnia na lotnisku

    Po wczorajszym lataniu Roch postanowił, że pojedzie na lotnisko, bo może trafi mu się dzień jak wczoraj i będzie miał kolejne zdjęcia. Na miejscu okazało się, że jest gorzej niż wczoraj, ale i tak lądowania odbywały się na kierunku 09 więc można było fotografować lądujące samoloty. Trafiło się kilka ładnych sztuk, które Roch pokaże jak zdjęcia wykadruje i usunie płot, który na kilku z nich się przypadkowo pojawił. Na dodatek w niedzielę jest święto wszystkich spotterów, czyli lądowanie B747-400F. Fora lotnicze gotują się z zachwytu.

    Jeśli o rower chodzi to służył on za środek transportu, a wypad był czysto rekreacyjny, choć wspólnie z Guru Lotniczym, który tłumaczył Rochowi co i jak i dlaczego tak, a nie inaczej. Po powrocie do domu Roch zaczyna zabierać się za zdjęcia, ale trochę to jeszcze potrwa. Jak się w końcu Roch zmobilizuje to jutro pojawią się na Pikasie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Podniebne szaleństwo

    Od rana nad Rochem odbywała się istna orgia samolotowa, a apogeum osiągnęła w momencie kiedy nad Rochem pojawił się Airbus A319. Początkowo Roch nie zauważył go, a gdy już wyskoczył na balkon to samolot chował się za blokiem, więc nie ma zdjęcia. Kiedy już wyszedł na rower to przez 30 minut jazdy spoglądał w niebo aż pięć razy, bo leciał samolot za samolotem. Katowice Airport wzięło się do roboty i sezon letni chyba już jest rozkręcony na 100%.

    Jeśli o rower chodzi to Roch pojechał do Radzionkowa i na Kopiec, choć trochę drogę zgubił i brnął przez błoto i krzaki. Z Kopca do Piekar Śląskich i w kierunku domu. Jutro, o ile pogoda dopisze, to obowiązkowa będzie wizyta na lotnisku, bo trzeba ustrzelić kilka ptaszków, które latają i latają. Jednak co z tych planów Rochowi wyjdzie to okaże się pod płotem lotniska.

    Roch pozdrawia Czytelników.