Kategoria: Bez kategorii

  • Zaległości w pisaniu, ale nie w pedałowaniu

    Tym razem Roch jest usprawiedliwiony w połowie albowiem zapomniał tylko napisać notkę, ale materiał do wpisu jak najbardziej jest zebrany, czyli jednym słowem Roch jeździł na rowerze. Co prawda w weekend, ale przecież wtorkowa notka nic nie psuje w sobotnim i niedzielnym pedałowaniu. I tak w sobotę Roch z Żonką i dzieciorami pojechali do chorzowskiego ZOO żeby spędzić czas na świeżym powietrzu. Celem dla Miśki były pingwinki, ale musiała się zadowolić sówkami. Staś zadowolił się Rochem i tym, że go nosił i w ogóle, że mógł z Rochem robić co chce.

    W niedzielę był dzień regeneracji, czyli na rowerach Roch z dziećmi i Żonką jeździł trochę, raczej w ramach relaksu niż wycieczki rowerowej. Jednak był to pierwszy raz kiedy Staś pojechał na własnym rowerku razem z Rochem. Zaufanie to podstawa, ale Roch trochę bał się, że poniesie go ułańska fantazja i wyjdzie mu na ulicę. Jednak nic takiego się nie stało. Wspólna przejażdżka była bardzo udana i Staś pokazał, że jednak nie zawsze wychodzi z niego szogun.

    I tak, według tego co różne statystyki podają, Roch w kwietniu, a w zasadzie jego połowie, przejechał już 50 kilometrów, a to jeszcze nie jest ostanie słowo Rocha w tym miesiącu. Może uda się przejechać w jednym miesiącu 100 kilometrów, a to już byłoby dla Rocha niezłym wyczynem (patrząc na ostatnie lata). Żeby zwiększyć swoje szanse Roch nawet przesunął godziny pracy na wcześniejsze żeby mieć więcej czasu na pedałowanie.

    Na zakończenie zdjęcie z ZOO. Roch w ciąży spożywczej, ale pracuje nad rozwiązaniem.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rowerowy weekend z Żonką

    Cały poprzedni tydzień, nie licząc świątecznego poniedziałku, Roch spędził w pracy. Za oknem miał widok zbliżającej się wiosny, czyli słońce i zieleń, a on musiał siedzieć w pracy. Odliczał więc dni i godziny do weekendu bo wiedział, że będą przejażdżki rowerowe a może nawet coś dłuższego. Samotnie albo jeszcze lepiej z Żonką. Kiedy nastał weekend Roch z Żonką wrócił do tradycji sobotnich basenów z dzieciorami bo im już było tęskno za wodą.

    Po powrocie dzieci zapragnęły babci i dziadziusia, więc poszły \”na górę\”, a Roch z Żonką wykorzystali ten czas na pedałowanie. Co prawda czasu nie było za dużo albowiem babcia miała umówione spotkanie, ale zawsze to 45 minut na rowerze. I dzieci zdążyły w tym czasie zjeść babciny rosołek i popchnąć to paczką Rafaello. Po powrocie Roch rozpalił im ognisko i tak zakończyła się sobota.
    W niedzielę, czyli dziś, było jeszcze lepiej; rano pojechali zobaczyć motocykle, które zjechały się na inaugurację sezonu motocyklowego, a popołudniu babcia zobowiązała się do tego, że weźmie dzieci na lody, więc kolejne chwile z możliwością pedałowania. Tym razem dłuższego, ale z Żonką oczywiście. Korzystając z kolejnej okazji na pedałowanie Roch z Żonką pojechali do Lasku Aniołowskiego, później do centrum i w końcu do domu. Dzieciory leżały wymęczone, ale zadowolone bo babcia zabrała ich na lody, potem na ogródku siedzieli, a na koniec włączyła im bajki. Jeszcze tylko szybkie mycie i lulu bo już same wołały, że chcą spać.
    Ogólnie takie pedałowanie jest korzystne dla wszystkich. Roch spędza czas z Żonką, dzieci nasycają się babcią, a babcia nie narzeka. Dla ścisłości – Roch z Żonką również zapewniają dzieciom ogrom rozrywki, ale że blog koncentruje się wokół (powrotu do) roweru to wychodzi tak, że dzieci idą do babci w sobotę i wracają w niedzielę. A to nie do końca tak jest, ale nie o tym Roch ma zamiar pisać. Dobrze, że Żonka organizuje czas tak, że każdy ma coś dla siebie. Na zakończenie zdjęcie roweru:
    Ostatnio jest mocno wykorzystywany.
    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Rowerowy drugi dzień Świąt

    Pogoda jak na okres wiosenny średnio zachęcała, szczególnie że dziś do południa padał w Częstochowie śnieg, a później deszcze. Jednak od południa zrobiło się pięknie i aż chciało się iść na rower. Po tym jak Roch położył Stasia na drzemkę zasiadł w fotelu i już miał nie robić nic, ale przyszła Michalina i zapytała czy pójdą na rower. Rochowi nie trzeba mówić dwa razy. Ubrał się, założył buty i poszedł z Miśką na rower.

    Michalina prowadziła i wyszło całkiem sporo kilometrów i przede wszystkim Michalina zaczęła zjeżdżać z górek. Kilka zjazdów i kilka podjazdów i pojechali w kierunku domu. Na miejscu okazało się, że po tym jak Roch wyszedł z domu to Staś obudził się i też chciał iść na rower. I tak spotkali się wszyscy w jednym miejscu, czyli pod bramą. Szybkie ustalanie gdzie jadą i już można było pedałować. Jeszcze tylko Roch musiał opanować focha Michaliny, ale udało się i dała się przekonać, że jeszcze da radę pojechać. Michalina miała w nogach już dwa kilometry i całkiem niezłą ilość podjazdów.

    Na wspólną wycieczkę udali się pooglądać nowe stacje rowerów Częstochowskich, które można wypożyczyć, ale o nich Roch napisze w swoim czasie. Pod koniec wycieczki Michalina już była zmęczona i Roch musiał doholować ją do domu. Pod bramą miała już siedem kilometrów. Jednak po zejściu z roweru odzyskała siły i sprawność. Na ogródku szalała, a Żonka wymyśliła że fajnie byłoby zrobić ognisko i upiec kiełbaski nad ogniem. Roch rozpalił ognisko, co wcale nie było takie proste bowiem wiatr skutecznie gasił Rochowe ognisko. W końcu udało się odpalić wszystko i dzieciory były zachwycone ogniskiem do tego stopnia, że na najbliższą sobotę Roch musi ponownie odpalić ognisko.

    Pod wieczór wróciła Babcia z Dziadkiem i dzieciory poszły z wizytą i na pierwszą kolację. Korzystając z tego Roch z Żonką poszli na rower. Początkowo mieli jechać tylko na stację po przekąski, ale okazało się, że z tego wyszło całkiem dobre pedałowanie. Kilometrów przybyło i Rochowi stuknęło całe 14. Takie rowery to Roch rozumie bo i dzieci zadowolone i Roch syty bo pojeździł szybciej i dalej. Sezon się zaczyna, Roch ma zalecone minimum dwa rowery w ciągu tygodnia.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • I po awarii. Z wiosną w tle

    Długo Roch nic nie pisał, ale też nie było o czym pisać. Rower u W. został celem naprawy hamulca. Co prawda początkowo Roch nie myślał, że aż tak bardzo się skomplikuje, ale diagnoza W. nie pozostawiła cienia nadziei; to jest ostatni sezon hamulców. Co prawda W. stanął na rzęsach żeby go uruchomić i dokonał niemożliwego, ale kolejna awaria skończy się śmiercią pacjenta. I tak Roch ma nowy cel, czyli kupić nowe hamulce, ale póki te działają to Roch spokojnie gromadzi fundusz hamulcowy na poczet przyszłych inwestycji.

    Rower Michaliny też przeszedł serwis u W. I od tego momentu Michalina nie schodzi z roweru. W poprzednim sezonie Młoda pod koniec lata już nie chciała jeździć na wycieczki, tylko wkoło domu i nigdzie dalej. Okazało się, że tylne koło było głównym winowajcą. Po serwisie u W. Michalina nie schodzi z roweru, a przez weekend były już dwie wycieczki i to bynajmniej nie dookoła domu. I sama wjeżdżała pod górki. Ogólnie mówi, że teraz lubi jeździć na rowerze. A wszystko dzięki zaprzyjaźnionemu W.

    Skoro już Roch wspomniał o weekendzie to pogoda iście wiosenna. Do tego stopnia, że dziś i wczoraj aktywnie pedałowali na przejażdżkach. Michalina razem ze Stasiem i Żonką przejechali jakieś 8 kilometrów. Poza tym Staś intensywnie trenuje na swoim rowerze utrzymywanie równowagi. Idzie mu doskonale. Weekend należy uznać za doskonale spędzony. Co więcej na koniec dnia dzieci poszły do babci i Roch mógł popedałować wspólnie z Żonką. Przejechali razem 10 kilometrów, a z poranną wycieczką wyszło łącznie 14 kilometrów.

    Oby tak dalej. Pogoda dopisuje, sprzęt naprawiony więc można pedałować. A najważniejsze jest to, że wszystkim się to podoba. Więc nie ma zmuszania kogokolwiek do wsiadania na rower. Na zakończenie prawie grupowe zdjęcie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Inauguracja sezonu z awarią w tle

    Co prawda to nie jest pierwsza inauguracja sezonu, bo pierwsza była wraz ze Stasiem kilka dni temu, ale ta miała być tą długą, wręcz epicką i po części tak się stało. Historia ta ma początek po obiedzie i po tym jak Staś poszedł na swoją popołudniową drzemkę. Roch, za namową Żonki, poszedł na rower. Michalina nawet nie zauważyła, że Roch się wybiera na rower i jedyne co od niego chciała to to żeby zrobił jej samolot z papieru. Kiedy Roch już złożył samolot (a Roch robi nie byle jakie samoloty z papieru) mógł iść na rower.

    Wsiadł na rower od razu (odpadły czujniki, a słuchawki same się z telefonem łączą) i pojechał na zaplanowaną wyprawę, czyli na inaugurację sezonu. Chciał przejechać jakieś 30 kilometrów i tyle liczyła trasą którą chciał pojechać, ale wtedy sytuacja się skomplikowała. Po jakichś 10 kilometrach, które Roch pokonał w iście mistrzowskim tempie i bez większego wysiłku nagle coś odłączyło nogi od reszty Rocha.

    Pedałowało się tak ciężko, że Roch musiał stać na pedałach. Jednak coś się nie zgadzało, bo droga w tym miejscu była płaska jak stół, nie było nawet krztyny górki, a pedałowało się coraz ciężej. W końcu Roch zaczął wątpić w swoją kondycję i już miał wieszać rower na haku kiedy coś go olśniło. To przecież może być awaria; ale awaria czego? Zszedł więc Roch z roweru i zaczął kręcić tylnym kołem, które ani drgnęło. Załapał więc Roch za hamulec, który był twardy jak mięśnie Schwarzeneggera. Okazało się, że hamulec zapowietrzył się i to było przyczyną nagłego spadku prędkości.

    Początkowo Roch chciał upuścić trochę płynu hamulcowego, ale koreczek tak bardzo nie chciał wyjść, że Roch chyba go uszkodził. Koła nie wyjmował bo pewnie już by go nie włożył. Jedyna deska ratunku to telefon do Żonki z pytaniem, czy przyjedzie. Sytuacja się dodatkowo skomplikowała bo dzieciory chore i nie za bardzo Roch chciał je angażować w całą akcję ratunkową, ale z drugiej strony nie ma z kim ich zostawić bo zarażają, więc babcia odpada.

    Koniec końców dzieciory wzięły udział w akcji ratunkowej; Stasiowi się podobało bardzo, a Michalina poszła spać, więc jej pewnie było obojętne czy i jak Roch wróci do domu bo przecież już jej zrobił samolot z papieru. Kolejną komplikacją było to, że Staś spał, więc Roch musiał poczekać aż wstanie. Jako, że to pierwsza niedziela z zakazem handlu Roch nie miał żadnego problemu żeby znaleźć otwarty sklep i kupić coś na ochłodę. Nawet udało mu się zapłacić kartą, bo gotówki oczywiście nie miał. A bankomat było znaleźć trudniej niż otwarty sklep. Po parunastu minutach zjawiła się Żonka i nastąpiła kolejna komplikacja. Klocki tak mocno trzymały koło, że Roch nie mógł go wyjąć bez używania siły, ale w końcu udało się je wyjąć i można było wkładać rower do bagażnika. Staś oczywiście zadowolony, Michalina dalej spała.

    To drugi raz w całej historii rowerowej kiedy po Rocha przyjeżdżał wóz techniczny. Wracając do domu Roch popadł w refleksję nad tymi inauguracjami sezonu. Każda kończy się jakąś awarią. Nawet Żonka powiedziała, że jak szła z Rochem na rower po raz pierwszy to zawsze wracali na piechotę. W tym roku akurat wracali wozem technicznym. Kiedy dojechali do domu Roch przepakował rower z jednego bagażnika do drugiego i jutro przed pracą podjedzie do W. żeby naprawił Rochowi rower, a przy okazji zrobił przegląd rowerku Michaliny żeby nie musiała wzywać wozu technicznego podczas swojej inauguracji.

    Tak więc historia okazała się całkiem ciekawa i z leniwego popołudnia zrobiła się całkiem ekscytująca akcja ratunkowa. Żeby pokazać powagę sytuacji Roch złamię zasadę i pokaże ślad GPS, bo coś go podkusiło żeby dziś go zapisać:

    Drogi powrotnej Roch nie zapisywał. Na zakończenie pozostaje pokazać zdjęcie dwóch bagażników. Jutro rowery jadą do W. i pod koniec tygodnia Roch ma nadzieję, że przejedzie jeszcze raz tą samą trasę już tym razem bez niespodzianek.
    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Miesiąc minął na chorobach. I jednym rowerze.

    Roch zaczyna bić rekordy w milczeniu, ale ostatnio nie miał głowy do pisania. Od stycznia ciągle coś się działo. A to Michalina się rozchorowała, a to Roch zaniemógł na jakąś tajemniczą infekcje, aż w końcu dzieciory zapadły na ospę. Oboje i równocześnie zostały obsypane plamkami, choć na ten czas mają ich niewiele.
    I tak się u Rocha kręci. Od poniedziałku Roch zaczyna jeździć do pracy po L4, które było najdłuższe ze wszystkich, które Roch miał, a było ich całe dwa. Kiedy już mógł oficjalnie jeździć na rowerze to nie mógł nie skorzystać z pogody jaka ostatnio rozgościła się nad Rochem. Piękne słońce, ciepło i w końcu można mówić że idzie wiosna.
    Pierwszy rower był ze Stasiem; Michalina poszła do przedszkola, a Roch z Żonką i Stasiem poszli na rower. Jednak Staś szybko odleciał i trzeba było im wracać do domu. Korzystając z okazji Roch pojechał umyć auto z zimowej soli.

    Udało mu się uwinąć zanim Staś wstał. Może jeszcze uda się iść na rower, choć podczas choroby dzieci wymagają 200% uwagi, więc nie wiadomo czy Roch będzie mógł wyjść bez nich na rower. Jednak pogoda ma być już dobra, więc może uda się wyjść na rower po pracy. Dzień już jest na tyle długi, że tę godzinkę można spokojnie pojeździć.

    W planach jest też, jak co roku oczywiście, Jura, ale to dalekie plany są. Na początek trzeba wrócić do pedałowania, nabrać kondycji i odporności żeby nie kończyć z katarem każdego miesiąca. 

    Jak widać na załączonym zdjęciu Roch ze Stasiem przejechał prawie dwa kilometry, po których Staś zdecydował że pojedzie spać. Później jeszcze pojechał rowerem do przedszkola po Michalinę i razem wrócili do domu, a jakże, na rowerach
    Na zakończenie przygotowania do sezonu, czyli rower stoi w garażu.

    Roch pozdrawia Czytelników.
  • Kolejny rower, plac zabaw z Michasią i zapomniana notka

    Pogoda w sobotę dalej rozpieszczała, więc Roch postanowił po raz kolejny iść na rower. Wydarzenia poranka sprawiły, że Staś wolał iść na drzemkę, choć i on jeździł na rowerze. Jednak kiedy Roch był już gotowy do jazdy to Staś dawno spał. Skoro jednak Michalina nie poszła spać to Roch zaproponował wspólny rower. Michasia chciała jechać na plac zabaw, bo dawno nie była, a dzień wcześniej Roch obiecał jej, że jak będzie pogoda to w sobotę właśnie pojadą na wspinaczki.

    Skoro pogoda dopisała to Roch musiał dotrzymać słowa i pojechać na plac zabaw. A dokładnie na place zabaw, bo docelowo Michasia była na dwóch placach i z powrotem do domu Roch ją holował bo nie miała już siły. Jednak styczniowa zabawa na placu zabaw dla Michasi była całkiem fajna, mimo że przechodzący ludzie dziwnie się patrzyli, ale cóż takiej pogody nie można zmarnować. Nie wiadomo kiedy będzie taka następna okazja.

    Po powrocie Staś jeszcze spał, Michalina była zmęczona, a Żonka szkoliła się więc Roch czuł, że może spokojnie iść dalej pojeździć. Więc wrócił na rower i pojeździł jeszcze trochę. Dociągnął do prawie 10 kilometrów bo marzły mu stopy (dalej nie znalazł ochraniaczy na buty) i  rozładowały mu się słuchawki. Co prawda głównym powodem były zimne nóżki, ale bez słuchawek też ciężko się pedałowało, choć nie tak bardzo jak ze zmarzniętymi stopami.

    * * * *

    Dziś już nie jest tak kolorowo. Pogoda się załamała, zaczął padać deszcz więc jedynie co Roch zrobi to pewnie pójdzie do sklepu po jakieś zakupy i do wieczora będzie się bawił z dzieciorami. Na razie co prawda jedno śpi, a drugie gapi się w bajki, ale niedługo Roch skończy pisać notkę i wyłączy komputer, a wtedy i dzieciory zajmą się klockami, autkami i generowaniem bałaganu.

    Według prognoz pogoda będzie jeszcze rowerowa. A na teraz zdjęcie z placu zabaw.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejny rower i powrót po Stasia

    Zgodnie z noworocznym postanowieniem Roch próbuje zintensyfikować swoje wypady na rower. Dziś nadarzyła się ku temu całkiem dobra okazja ponieważ Roch odbierał dzień wolnego za jutrzejszych Trzech Króli. Pogoda dopisała jak na styczeń. Wiosna w pełni, ciepło, temperatura podchodziła pod 10°C więc po tym jak Roch odwiózł Michasie do przedszkola wsiadł na rower i poszedł pojeździć. Oczywiście nie sam, a z Żonką i Stasiem. Plan był początkowo prosty – dojechać na Aleje, ale po drodze Staś zaczął przysypiać więc trzeba było wrócić do domu.

    Jednak Roch nie chciał odpuścić takiej pogodzie i poszedł jeszcze trochę popedałować. Staś i tak spał, a Roch miał przy sobie bezprzewodowe słuchawki, które dostał pod choinkę od Gwiazdki. No więc odwiózł Żonkę i Stasia do domu i pojechał dalej, chcąc dokręcić do 10 kilometrów. Po parunastu minutach zadzwoniła Żonka, że Staś wstał i chce iść na rower bo w końcu miał obiecane Aleje.

    Roch zawrócił i podjechał do domu. Na miejscu okazało się, że Staś wcale nie chce iść na rower tylko woli pojeździć koparką pod domem. No i Roch dostawił rower i poszedł się przebrać. Kilometrów wyszło dziesięć więc mógł spokojnie zdjąć buty i przebrać się w normalne ubranie. Chwilę później Staś wziął swój rowerek i poszedł na przejażdżkę. Przejażdżka skończyła się na placu zabaw, gdzie bąblował na wszystkim na czym się dało. W końcu był tak zmęczony, że przysypiał na Rocha rękach, a w domu zdążył wypić kakao, zjeść trochę słodkiej buły i padł. Spał tyle, że nie zdążył wstać na obiad. Roch w tym czasie pojechał po Michasię do przedszkola a Staś dalej spał. Kiedy już wstał to był dalej zmęczony, więc siłą rozpędu oboje dociągnęli do 1900 i poszli spać. Zasypianie poszło ekspresowo. Prognoza na jutro jest jeszcze bardziej obiecująca więc pewnie i jutro Roch pojedzie na rower. Wpierw z dzieciorami i Żonką, a później może uda mu się samemu.

    Tak czy inaczej Roch zaczął jeździć, a czynność powtarzana przez 14 dni wchodzi w nawyk. Więc jeszcze przez 14 dni nie może spaść śnieg, bo wtedy Roch będzie musiał od nowa próbować powrócić do nawyku pedałowania. Na szczęście trenażer jest w piwnicy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Podsumowanie 2017 roku i postanowienia na 2018. I coś jeszcze.

    No i stało się. Jak co roku skończył się rok i zaczął się nowy. Tradycją już chyba jest, że Roch w ten dzień – albo w okolicę tego dnia – podsumowuje to co zaszło u niego przez 365 ostatnich dni. I tak będzie i tym razem. Najważniejsze z ważnych wydarzeń to to, że Michalina zaaklimatyzowała się w przedszkolu i to, że w końcu jej odporność wzrosła na tyle, że byle katar nie kończy się zapaleniem ucha. I to według Rocha zasługuje na miano wydarzenia roku. Lekarze i nasza Złota Pani Doktor zrobili kawał dobrej roboty.

    Poza tym kwestie rowerowe, czyli Michalinka już pedałuje jak błyskawica, ale Staś też łyknął bakcyla pedałowania i sam już domaga się kasku i rowerka. Rozpędza się i podnosi nóżki, więc w przyszłym roku będzie znowu trzeba biegać za rowerem, ale w szczytnym celu, więc Roch będzie biegał i łapał. W końcu i Staś będzie pedałował samodzielnie. Wtedy to też Roch będzie mógł wsiąść na rower z całą czwórką i pojechać gdzieś dalej albo zapakować rowery do samochodu i pojechać gdzieś jeszcze dalej.

    No i oczywiście kolejny, bo trzeci, już wypadek Rocha. Jak pech to pech i rok trzeba było zakończyć w urzędach. Na szczęście szybko Roch miał nowy pojazd, dzięki niezastąpionemu Alowi, który znalazł kolejnego Colta. I tak do końca roku Roch woził się nowym i całkiem fajnym autem. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło.

    Poza tym Roch cieszy się z sukcesów dzieciorów i co chwile wbija kolejne gwoździe w ścianę żeby powiesić kolejne dyplomy. Jednak nie wszystko poszło tak jakby Roch tego chciał. Chodzi oczywiście o rower. Tego było bardzo mało. Według tego co Roch zarejestrował na Stravie przejechał 489 kilometrów w czasie 39 godzin 2 minuty. Na rower Roch poszedł 83 razy. Ten rok ma to zmienić.

    Stare powiedzenie mówi, że \”jaki nowy rok taki cały rok\”, tak więc Roch wstał wcześnie, bo w okolicach 930 i wrzucił temat wspólnego pedałowania. Na dowód swoich zamiarów Roch zmienił Żonce oponę i założył fotelik. I tak się złożyło, że w pierwszy dzień Nowego Roku Roch pedałował z Rodzinką. Nie ma się dziwić; termometr pokazał całe 6°C więc styczniowa wiosna w pełni, aż chce się jeździć na rowerze.

    I to będzie główne postanowienie Rocha na ten rok. Częściej jeździć i wyrzucić te wszystkie czujniki. Tylko licznik i tak było dziś. Jedyny dowód, że Roch pedałował to to, że ma zdjęcie licznika po skończonej jeździe. Jak tylko opublikuje notkę to zajmie się szukaniem swojego analogowego pulsometru, który do działania nie potrzebuje niczego poza opaską i baterią, która go zasila. Telefon będzie jeździł z Rochem, ale tylko jako źródło kontaktu tak żeby wóz techniczny mógł wybawić Rocha z opresji i jako źródło muzyki, ponieważ Roch pod choinkę dostał słuchawki bezprzewodowe więc teraz może jeździć na rowerze bez niepotrzebnych kabelków.

    Tak więc ten rok musi być rokiem rewolucji w rowerowym wcieleniu Rocha. A zaczął już dziś o czym wspomniał wcześniej. Dzieci nie protestowały, choć Michalina wzbraniała się przed tym mając nadzieję na bajki, ale Roch nie mógł zmarnować takiej pogody na oglądanie po raz setny \”Sing\” albo \”Frozen\”.

    I tak dziś, czyli pierwszego stycznia Roch pedałował. Może to jaskółka zmiany i zapowiedź czegoś trwalszego, a może po prostu Roch przepedałował się. Tak czy inaczej rower zaliczony, a to jest najważniejsze. Następna okazja będzie w piątek, ponieważ Roch odbiera wolne za Trzech Króli i póki co nie ma żadnych planów. O ile wiosenna pogoda się utrzyma to Roch przejedzie się parę kilometrów. Z dziećmi albo bez.

    Na zakończenie jeszcze jedno zdjęcie:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Trenażer jako przykład doskonałego wieszaka

    Długo Roch milczał, ale od ostatniego rozstawiania trenażera ale w zasadzie nic u niego się nie działo. Zabawa z dzieciorami, początki zimy, początki wiosny były nawet początki jesieni. Wszystko to z rowerem stojącym w tle. Co prawda Rocha rower stoi w piwnicy, ale do czasu rozstawienia choinki honorowe miejsce w pokoju zajmował rower Żonki, która to – trzeba przyznać – pedałowała na nim intensywnie.

    Roch przyjął postawę \”po świętach zacznę pedałować\”. No i jest już po świętach, a Roch dalej nie ruszył z miejsca. Jednak długie zimowe wieczory, które spędza(ł) w lodówce skłoniły go do pewnej refleksji. Dzieci wszak już ma duże, odchowane i bardzo mądre więc zrozumieją one fakt potrzeby pedałowania co jakiś czas. Może pępowina pozwoli Rochowi na poświęcenie godzinki albo dwóch na jakiś rower.

    Żeby jednak nie marnować tej godzinki albo dwóch trzeba stanowczym ruchem obcążków przeciąć czujniki łączące rower Rocha z jego telefonem. Dodatkowo stanowczym pociągnięciem palca po ekranie telefonu trzeba wyłączyć GPS w telefonie tak żeby nie rozpraszał. Jedynie trzeba zostawić licznik rowerowy, który będzie odpowiedzialny za pomiar odległości i czasu. I na koniec trzeba powiedzieć sobie jasno: kiedyś nie było GPSu i Roch liczył statystyki w porze do tego odpowiedniej, czyli skończonej jeździe.

    * * * *

    Poza tym dzieciory w okresie między świątecznym jeździły na rowerach. Staś coraz częściej podrywa nogi do góry i zaczyna łapać o co chodzi z tą równowagą. W przyszłym roku jak nic wsiądzie na dwa koła i pojedzie. I dobrze Roch będzie miał z kim jeździć jak wróci ze swojej godzinnej albo dwugodzinnej przejażdżki.

    Na zakończenie półka rodem ze sklepu rowerowego:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rozstawienie trenażera, dzień 2: finał wielkiego rozstawiania trenażera.

    Czas u Rocha płynie wolniej a to dlatego, że od dnia pierwszego minęło całych osiem dni, ale pora rozpocząć dzień drugi rozstawiania trenażera. Oczywiście zaczęło się od tego, że Roch zszedł do garażu, sprawdził co ma wziąć z sobą do piwnicy i wziął to. A była to opona, klucze, magiczna skrzyneczka no i oczywiście rower. Tak jak już wielokrotnie Roch pisał w tym roku wybór padł na rower Żonki. Rocha rower stoi już w ciepłej piwnicy i odpoczywa.

    Tak więc w piwnicy Roch zmienił oponę, sprawdził wszystko czy działa i z powrotem poskładał. W oczekiwaniu aż Żonka skończy prasowanie – żeby Roch nie ubrudził niczego – zrobił sobie rowerową biżuterię z łańcucha. Koniec końców wszystko zostało złożone, rozstawione i kolejne zobowiązanie zostało zrealizowane. Teraz pozostaje czekać na nagrodę, czyli na placki ziemniaczane. Na koniec pracy Rochowi pozostało sprawdzenie, czy trenażer działa. Pokręcił kołem, usiadł i napił się piwa. Trzeba przecież nabrać mocy do pedałowania. Ale o tym już jutro.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rozstawienie trenażera, dzień 1: wniesienie do domu.

    Dnia pierwszego Roch powziął myśl o tym, żeby zadośćuczynić wieczorowej porze i rozstawić trenażer. Jednak – jak się później okazało – to wcale takie łatwe nie było, o czym Roch przekonał się osobiście. Wszystko zaczęło się od porządków na ogródku; grabienie, wnoszenie, przenoszenie i na trenażer w garażu nie było już miejsca. Jednak Roch o tym nie wiedział albowiem był on w pracy. O skali problemu przekonał się jak tylko otworzył drzwi.

    \”No tak, przekaz podprogowy\” – Pomyślał widząc go w korytarzu.

    Jednak rozwój wypadków, w tym zamówione jedzenie spowodowały to, że Roch nie mógł się poruszyć, nie wspominając o tym żeby cokolwiek podnieść, przynieść czy zmienić. Bo oponę trzeba założyć, przynieść rower, wszystko złączyć ze sobą i na koniec sprawdzić w instrukcji dlaczego to k*wa nie działa, a w zeszłym roku działało.

    Koniec końców po wieczerzy Roch rozsiadł się i ani myślał się schylić bo jeszcze jedzenie mogłoby się ewakuować, a szkoda by było. Jednak Roch miał wizję jak trenażer przewraca się na dzieci albo zapięcie przytrzaskuje im palce i nie mógł tak zostawić tej sprawy. Więc jak przystało na dobrego tatę i przykładnego męża schował trenażer za kwiatkiem. Bezpieczeństwo przede wszystkim!

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Spodziewajcie się kolejnych części.