Kategoria: Bez kategorii

  • Dobre wieści z rowerowego podwórka

    Wczoraj Rochowi nie chciało się pisać, bo w sumie nie było o czym. Deszcz padał – przelotny, bo przelotny – ale skutecznie uziemił Rocha, który chciał iść na rower, ale nie było mu to dane. Dziś natomiast pogoda zapowiadała się całkiem znośnie i Roch zdecydował się wyskoczyć na rower. Miał też w tym pewien interes, o którym będzie za chwilę.

    Początkowo Roch chciał skoczyć tylko do zaprzyjaźnionego Adventure (bo czerwiec za pasem i niedługo będzie lokalne święto rowerowe) po plakaty zawodów rowerowych \”Repty 2010\” żeby rozkleić je u siebie w okolicy, bo to zwiększa szanse na to, iż frekwencja będzie spora, a może zarażą się rowerem nowe osoby. Wprawne oko obserwatora na pewno zauważy(ło), że pojawiła się na blogu nowa strona \”Repty 2010\”, na której są wszystkie szczegóły XIV Mistrzostw w Kolarstwie Górskim. Każdy chętny może się zapisać i wystartować, wpisowe to raptem 5 zł, więc nie majątek, a zabawa jest przednia. Roch też tam będzie, choć raczej zamiast roweru będzie miał aparat.

    Jeśli chodzi o dzisiejszy wypad, to Roch początkowo chciał tylko podskoczyć po plakaty, ale pogoda zaczęła się robić całkiem znośna i tak, od jednego sms`a do drugiego, Roch umówił się na wspólne pedałowanie. Celem owego pedałowania były Dolomity, na których błota było po piasty. Później Roch przeniósł się do Radzionkowa i stamtąd prosta droga do Świerklańca i do domu.

    Dystans udał się ładny, bo 37 kilometrów – po dwóch dniach przerwy – to wynik całkiem akceptowalny, choć nie tak okrągły jak 40 km, ale to na następny raz. Na koniec dnia Roch odnowił jeszcze starą znajomość i dzieki temu ma kolejnego rowerowgo towarzysza, co Rocha cieszy niezmiernie, bo w grupie raźniej.

    Na zakończenie dzisiejszego wpisu Roch jeszcze raz zaprasza na zawody, bo to doskonała okazja spędzić kilka chwil na świeżym powietrzu, pouprawiać bierne i aktywne kolarstwo, a ten kto nie jeździ ma niepowtarzalną okazję zarazić się rowerem, bo to nałóg w 100% bezpieczny, zdrowy i przyjemny. Roch wie, co pisze.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Lotniskowa majówka

    W końcu udało się wyskoczyć na lotnisko, choć Roch woził się samochodem, bo pogoda początkowo nie była zbyt pewna. Jednak wraz z upływem dnia pogoda robiła się coraz ładniejsza, aż w końcu niebo rozbłysnęło błękitem i promieniami słonecznymi. Jednak Roch dojechał już autem na lotnisko i nie było sensu rozwodzić się na temat \”a co by było gdyby…\”.

    Na lotnisku, jak to w niedziele, ludzi masa, a każdy to ekspert światowej klasy jeśli chodzi o samoloty. Co prawda Roch za takiego się nie uważa i nigdy nie zacznie się uważać. Roch zajął się sobą, a właściwie wyczekiwaniem na jakiś samolot, najlepiej taki podchodzący do lądowania, bo wtedy jest niżej i wolniej leci. Niestety, Roch załapał się tylko na jeden start i wrócił do domu, bo następny lot był za godzinę dopiero.

    Może, jak pogoda się ustabilizuje, to Roch rowerem podskoczy na lotnisko i może uda się złapać coś lądującego, a nie ciągle tylko startującego.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kolejna porcja deszczu

    Jeszcze ziemia nie zdążyła wyschnąć po ostatnich opadach deszczu, a już nadeszła kolejna jego porcja. Deszcz, według prognoz, konwekcyjny spadł akurat wtedy, kiedy Roch chciał iść na rower i to pokrzyżowało jego plany. Potem jeszcze Roch chciał jechać na lotnisko, ale to też się nie udało, bo chmury nie chciały odsłonić słońca i dzięki temu Roch spędził popołudnie w domu.

    Jutro, o ile pogoda znowu nie zagra na Rochowym nosie, postara się on powtórzyć dzisiejszy plan, a może nawet pojedzie na lotnisko albo pójdzie na stację. Oczywiście wszystko zależy od pogody, bo ostatnio ona rozdaje karty. Dzisiaj notka z serii \”zapychających\”, ale czasem tak trzeba. Na pocieszenie będzie zdjęcie pogody:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Prawie pod lotniskiem

    Pogoda zaczyna się poprawić, o ile wczoraj jeszcze słońca nie było widać, o tyle dziś już można było je podziwiać w pełnej krasie, choć często chowało się za chmurkami. Według prognoz, mogło coś popadać, ale nie jakieś duże deszcze, a lokalne opady. Choć wieszczone były też burze. Jako, że Roch nadal ma złe wspomnienia związane z ostatnim opadem, który złapał Rocha w Nowym Chechle trochę bał się oddalać od domu, ale im dalej tym była ładniejsza pogoda.

    Na początek Roch pojechał do Miasteczka Śląskiego, gdzie spojrzał w niebo i pojechał do Żyglina. Tam kolejna kontrola nieba i Roch jedzie do Brynicy, gdzie dopadają go chwile zwątpienia w pogodę, ale w końcu daje się przekonać i jedzie na lotnisko. W połowie drogi Roch mimowolnie spogląda w niebo i okazuje się, że jest granatowe. Tego Roch nie wytrzymał i zawrócił.

    W drodze powrotnej Roch zahaczył jeszcze o Świerklaniec i wrócił do domu przez Nowe Chechło. Pod domem okazało się, że troszkę popadało, ale nic specjalnego. Może na lotnisku padało, ale tego Roch nie wie, bo nie dojechał. Może jutro uda się dojechać do lotniska.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ponownie w siodle

    W końcu, po czterech dniach, Roch wsiadł na rower i popedałował na jakąś skromną przejażdżkę. Pierwszego dnia Roch nie chciał szaleć ponieważ pogoda jeszcze nie jest pewna i lepiej nie oddalać się zbytnio od TG, bo po co wzywać wóz serwisowy szczególnie, że dziś byłby problem z wytłumaczeniem jak dojechać i gdzie Rocha szukać.

    Na początek Roch wybrał się do Świerklańca żeby sprawdzić jak wygląda zbiornik wodny, który Roch zwykł nazywać tamą, bo jakoś nie chce mu się szukać tej poprawnej nazwy. Jakoś szczególnie dużo wody nie było, pewnie w międzyczasie zrobili zrzut lub wcale tak mocno nie padało. Niemniej jednak Rocha ciekawiło co (i gdzie) zalało, ale jakoś wszędzie w miarę sucho. Ze Świerklańca Roch podskoczył do Kozłowej Góry i stamtąd pozostało pojechać do Radzionkowa.

    Jak na pierwszy rowerowy dzień, po czterech dnia postoju, to wyszło całkiem dużo kilometrów, bo 28 i to pod presją zapowiadanego deszczu. Jutro, o ile pogoda się nie zmieni, Roch planuje kolejny wypad, ale dalszy. Może nawet na lotnisko.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Idzie ku dobremu

    Według najświeższych informacji, pochodzących zza Rochowego okna, pogoda opamiętała się i idzie ku dobremu. Przed południem przestało padać i zaczęło schnąć, choć temperatura wciąż jest dużo za niska jak na maj. Jednak nie ma co narzekać, najważniejsze, że przestało padać, bo ostatni tydzień to była deszczowa masakra. Wyposzczony Roch już planuje najbliższy wypad, a także najbliższy kolejowy spotting, bo dawno go na stacji nie było.

    Być może uda się połączyć rower z aparatem i wyskoczyć gdzieś na szlak, choć pilnowanie roweru i aparatu przed amatorami cudzej własności nie należy do najprzyjemniejszych zajęć i Roch pewnie wybierze się na przejażdżkę rowerową, a potem założy wygodne buty, może zainwestuje w bilet i wyskoczy gdzieś poza Tarnowskie Góry.

    Jednak tydzień bezproduktywnego siedzenia w domu powoduje u Rocha wzrost ochoty na rower i zdjęcia, a więc i blog powinien być żywszy.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Notka muzyczna

    Czerwone Gitary & Alibabki – Ciągle pada (1975)
    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=vuVztOaMQKg&hl=pl_PL&fs=1&color1=0x3a3a3a&color2=0x999999&w=480&h=385]

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • To wszystko przez topniejące lodowce

    Każdy, kto śledzi prognozy pogody – a nawet same \”wiadomości\” – wie, że na Śląsku leje od soboty i wcale nie zanosi się na to, że szybko przejdzie. Optymistyczne prognozy wieszczą, że przestanie padać w środę, ale do tego czasu jeszcze wiele może się zmienić. Jak co roku słyszymy o podtopieniach, workach z piaskiem, ewakuacjach i o tym, że powinno regulować się koryta rzek i budować zbiorniki retencyjne, które powinny przyjmować nadwyżkę wody. Na planach się kończy i nic jeszcze nie zostało wcielone w życie.

    Rochowi to nie przeszkadza, bo jedną z nielicznych zalet mieszkania na czwartym piętrze jest fakt, iż żadna powódź mu nie straszna. Pogoda widząc to postanowiła się nie zalewać Rocha tylko jego samochód. Przed wielką ulewą Roch zabezpieczył dach, tak żeby uniknąć jeżdżenia w akwalungu, do czasu aż Roch nie wysuszy samochodu. Na szczęście Roch w miarę szybko wykrył awarię i skutki są minimalne, choć są i to Rocha smuci, bo trzeba opracować technologię wysuszenia gąbki, która przyjęła większość wody.

    Rower, z przyczyn oczywistych, nie wchodzi w grę, lutowanie też, bo Roch cierpi – niczym Grecja – kryzys, a żadna instytucja nie chce wesprzeć go zastrzykiem świeżutkich i pachnących Euro. Pozostaje więc Rochowi siedzieć w domu i podlewać swoje dwa pomidorki, takie o:


    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dzień odpoczynku od deszczu

    Wszystko wskazywało na to, iż dziś pogoda trochę się opamięta i – przynajmniej na moment – przestanie padać. Od rana Roch patrzył raz w okno, a raz w prognozę pogody żeby wiedzieć dokładnie co się święci i czy warto w ogóle myśleć o rowerze. Najpierw jednak Roch musiał jakoś zabezpieczyć dach przed deszczem, który jutro ma padać. Według wszystkich prognoz jutro ma być ulewa dochodząca nawet do 6 mm/h, co jest niezłym wynikiem. W końcu Roch okleił dach taśmą i ma nadzieję, że tak wytrzyma do przyszłego tygodnia, kiedy to Roch oddaje samochód do magika, który ma się tym zająć.

    Popołudniu Roch wyskoczył na jakąś przejażdżkę, bo nie mógł już w domu wysiedzieć. Pojechał do Kamieńca i wrócił przez Wilkowice i Miedary. Niebo cały czas nad Rochem zasnute jest ciemnymi i ciężkimi chmurami, z których w każdej chwili może spaść deszcz spowodowało to, że licznik pokazywał średnią prędkość, na dystansie 37,01 km, 24 km/h, co jest całkiem niezłym wyczynem, ale to pogoda \”motywowała\” Rocha.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Dziura w wiadrze z deszczem

    Ktoś chyba zapomniał zgłosić obsłudze technicznej wiadra z deszczem faktu, że owo wiadro jest dziurawe i leje się z niego trzeci dzień niemalże bez przerwy. Rocha szczególnie to boli, bo Megi zaczyna być zalewana przez padający deszcz, a magik od szyberdachu dopiero w przyszłym tygodniu się tym zajmie i do tej pory auta nie ma gdzie schować. Co więcej na rowerze też nie można jeździć, bo nie wiadomo kiedy spadnie deszcz, a jak już spadnie to jest ulewny i żadna kurtka go nie zatrzyma.

    Roch, wszelkimi możliwymi sposobami usiłuje wymóc na pogodzie aby się poprawiła, ale on coś go nie słucha. O weekendzie nawet Roch nie myśli, bo pewnie będzie szary i nudny, oby tylko nie padało, bo trzeba będzie przerejestrować samochód na amfibię, a tego Roch by nie chciał, bo obecny wpis w dowodzie rejestracyjnym bardzo mu odpowiada.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Burzowe szczęście

    Powoli zaczyna Roch rozgryzać pogodę, która nie chce się poprawić, choć mamy już połowę maja i teoretycznie powinna być ładna, słoneczna aura, która powinna zachęcać do wypadów rowerowych. Tymczasem pogoda zachęca, ale do siedzenia w domu, bo jak tu wyjść na rower kiedy nie wiadomo, czy będzie padać, czy nie, a może będzie burza, a może tylko deszcz?

    Jednak dziś Rochowi udało się oszukać pogodę i pojeździć przed tym jak rozpadało się. Co prawda Roch pojechał tylko do Miasteczka Śląskiego i z powrotem, ale w tych okolicznościach to i tak wiele. W drodze powrotnej już goniły go deszczowe chmury, ale na szczęście nie miał daleko do domu. Tuż po wejściu do domu zaczął padać deszcz, a chwilę później nadeszła burza, ale Rochowi już to nie przeszkadza, wszak pojeździł na rowerze.

    – Dane wypadu: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Całkiem bezpiecznie

    W końcu Roch znalazł prognozę pogody, która sprawdza się w 100%. Według tejże prognozy miało padać w okolicach godziny 1700 i tak też było, choć z ilością opadów nie trafili, bo według strony miał być \”light rain\”, a była przelotna burza z oberwaniem chmury. Jednak godzina się zgadzała, a to dla Rocha liczy się najbardziej, bo trzeba wiedzieć kiedy zjeżdżać do domu. Pogodę można sobie sprawdzić na stronie: yr.no.

    Dziś Roch wybrał wariant terenowy trasy i pojechał na Dolomity, żeby trochę pojeździć po korzeniach ponieważ dawno tam nie jeździł. Z Dolomitów Roch podskoczył do Świerklańca, bo kilometrów było mało, a trzeba było dopedałować do 1 100 km, bo tyle aktualnie wskazuje Rochowy licznik.

    Być może do weekendu Roch dokręci do 1 200 km, a potem do kolejnej okrągłej liczby i tak do końca sezonu. Kilometrów nadal jest mało, ale taki miesiąc deszczowy, niestety.

    – Dane wypad: BikeBrother.

    Roch pozdrawia Czytelników.